Redline MotoBlog

Informacje, publicystyka z motoryzacyjnego świata. Bez zbędnych konwenansów.

poniedziałek, 30 grudnia 2013

Top10 aut Redline okiem Fotografa

Autor: Łukasz Walas

Wybór 10 najlepszych aut wcale nie był taki prosty jakby się mogło wydawać. Przez nasze ręce przewinęła się masa świetnych samochodów, od zwykłych miejskich, po sportowe, a kończąc na limuzynach za prawie milion złotych. Lecz trzeba wzbudzić w sobie trochę motoryzacyjnej krytyki i odrzucić większość wspaniałych aut zostawiając same perełki.


Moje podium jest różnorodne jak kosmos, bo kiedy widzę obok siebie Nissana GT-R, Maserati Quattroporte i BMW Z4 28i to wszystkie problemy przestają mieć jakiekolwiek znaczenie. Według mnie to skrajnie idealne samochody. Zapewne dla wielkich fanów konkurencyjnych koncernów oraz dla wielkich miłośników motoryzacji plotę teraz głupoty, ale skoro to jest moje TOP10, to mogę tu pisać co mi się żywnie podoba.


Fot. Łukasz Walas
Ale zaczynając od początku. Nissan GT‑R. Samochód nr 1. na mojej liście TOP10. Cytując wielkiego pisarza i podróżnika „To istny ocean, osobna planeta, różnorodny przebogaty kosmos. Tylko w wielkim uproszczeniu, dla wygody, mówimy… ‘’ - Nissan GT-R. To nie jest samochód. To jest potwór. Auto, które dwukrotnie szybciej przyspiesza do „setki” niż przeciętne auto wyhamowuje z tej prędkości. 2,7s do 100km/h, 550KM. Chyba więcej danych technicznych przytaczać tutaj nie muszę. Prowadzi się świetnie i jak na tak olbrzymią moc dość przewidywalnie. To jedno z nielicznych samochodów, do których czułem respekt. A mieszkając w Warszawie, jestem przekonany, że w promieniu 400km nie ma mocniejszego potwora na drogach. No chyba, że jakiś turysta przyjedzie akurat na wycieczkę do stolicy swoim Bugatti Veyronem.

Więcej o Nissanie GT-R przeczytacie Tutaj.

Fot. Łukasz Walas
Nr 2. na mojej liście to Maserati Quattroporte GTS. Włoska orkiestra w składzie ośmiu cylindrów umieszczonych w dwóch rzędach. Po prostu klasyczne V8, lecz przy 530KM i 4,7s do „setki” oraz masie 1900kg to po prostu coś, czego nie da się opisać. Magia. We wnętrzu dominuje prostota, elegancja lecz bez jakiegoś przepychu, chociaż nasz testowany model kosztował nieco ponad 800tys. zł. Pasażerowie na tylnej kanapie spokojnie mogą objechać całą Europę z wyciągniętymi nogami i nie poczują nawet zmęczenia. Jednak największą frajdę z tej podróży będzie miał ich kierowca. Niesamowicie się prowadzi tego ciężkiego potwora. Każde muśnięcie pedału gazu to przepiękny bulgot silnika oraz wgniatanie w bardzo wygodne skórzane fotele.


Fot. Marcin Koński
3. miejsce i brąz zdobywa BMW Z4 28i. Jak na moje fotograficzne oko jest to jeden z lepiej wyglądających roadsterów dostępnych na motoryzacyjnym rynku. Podobno ten samochód został zaprojektowany przez kobietę, za co należą jej się wielkie brawa. Prywatnie nie jestem zwolennikiem kabrioletów, są to dla mnie auta niepraktyczne, lecz jeśli radość z jazdy przewyższa poziom mojej krytyki, to śmiało mógłbym zaoferować miejsce w moim garażu dla Z4.  Podobnie miało to miejsce w przypadku Nissana GT-R, ale wracając do naszej niemieckiej gwiazdy. Fenomenem jest dla mnie silnik, bo to tylko czterorzędowa jednostka o pojemności 1997cm3 i mocy… 245KM. I tutaj zaczyna się robić ciekawie. Nasz roadster przyspiesza do „setki” w 5,5s a dźwięk spod maski, która zajmuje 1/3 długości samochodu jest dość przyjemny dla ucha jak na pospolite R4. Jeśli wyłączymy radio to usłyszymy bardzo miłe buczenie z wydechu, które jeszcze przyjemniej dochodzi do ucha przy opuszczonym dachu. Dobrze wykonane wnętrze, wygodne siedzenia, świetny układ kierowniczy oraz tryb sportowy który naprawdę wzbudza uśmiech na twarzy nie tylko miłośnika motoryzacji. W skrócie Z4 gwarantuje „radość z jazdy”. Bez dwóch zdań.

Pełny test tego modelu przeczytacie Tutaj.

Fot. Łukasz Walas
Najgorsze miejsce dla mistrzów przypadło Chevroletowi Camaro. Tuż za podium, bez medalu, ale myślę że tej bestii nie robi to wielkiej różnicy. Każdy człowiek na ulicy widząc Mustanga czy Camaro odwraca lekko głowę nasłuchując pięknych dźwięków i kształtów. Te auta dla przeciętnego Kowalskiego wyglądają tak samo, lecz specjaliści twierdzą że Camaro to pożeracze Mustangów. Wracając do naszego Chevroleta nie można zapomnieć o 6162cm3 oraz silniku V8 dającym moc 405KM. Robi wrażenie. Auto jest ciężkie, długie, szerokie. Niestety wnętrze trochę rozczarowuje. Kierownica ta sama co w Oplu Astrze czy Chevrolecie Malibu, dużo plastików. Nie jest dobrze. Ale myślę, że takiemu klasykowi jak Camaro można to wybaczyć. Ja też tak uczyniłem i dlatego znalazło się to autko w pierwszej „dziesiątce”.

Przemyślenia naczelnego przeczytacie pod tym adresem.

Fot. Łukasz Walas
Kolejne 5. miejsce to Nissan 370Z Nismo. Na pierwszy rzut oka to auto kojarzy mi się z popularną grą Need for Speed. Wtedy jeszcze nie wiedziałem, że będę miał przyjemności przejechania się tym cudem. Auto dość brutalne, zrywne, szarpie, rzuca, czuć pazura. A właśnie o to w tym wszystkich chodzi. Pięknie mrucząca V-szóstka i 344 KM zaspokoją każdego miłośnika motoryzacji.

Więcej o Nissanie 370Z Nismo tutaj.

Fot. Łukasz Walas
Miejsce szóste przypadło marce Subaru, a dokładnie modelowi BRZ. Może nie jest to auto, które zostawi wszystkich rywali w tyle ruszając spod świateł, ale na pewno właściciel tego małego gokarta będzie miał dużo frajdy z jazdy. O wiele więcej niż rywale, którzy może mają katalogowo lepsze przyspieszenie i więcej kucyków mechanicznych. Samochód prowadzi się  bardzo przyjemnie, a manetki do zmiany biegów aż się proszą o klikanie i ciągłą zmianę przełożeń. Każde kolejne rondo na drodze będzie kusiło do zamerdania ogonkiem. Nasz gokart nie robi tego niespodziewanie i  nie robi tego aby przestraszyć kierowcę. BRZ zamiata kuperkiem wyłącznie dla sprawienia przyjemności kierowcy Subaryny.


Fot. Łukasz Walas
Mistyczna siódemka przypadła BMW 528ix. Kiedy w mroźny i wietrzny wieczór wsiadłem do tego auto poczułem się jak w niebie. Wszystko było tam gdzie trzeba. Wszystko mi pasowało, wszystko było pod ręką. Jeszcze przed chwilą miałem ochotę kopnąć i rozwalić stojącego niedaleko bałwana ze śniegu a kilka chwil później zamieniłem się w oazę spokoju. Nie umiem wypunktować, co było w tym aucie dobrego, co złego, jakieś wady i zalety dla mnie tutaj nie istniały. Po prostu auto sprawiało mi przyjemność z jazdy, a chyba to jest najważniejsze. Przy spokojnej jeździe ten prawie 1800kg kolos prawie w ogóle nie zużywa paliwa, a kiedy wciśniemy dynamicznie pedał gazu budzi się smok, który ładnie brzmi. I naprawdę potrafi wgnieść w fotel, bo pierwszą „setkę” osiąga w 6,5s.

Więcej o BMW 528ix znajdziecie pod tym adresem.

Fot. Łukasz Walas
Miejsce ósme, to Mercedes-Benz CLS350 CDI 4MATIC Shooting Brake. To chyba jedyne kombi, za którym odwracam głowę, kiedy mija mnie gdzieś na drodze. Piękne kształty, niska pozycja kierowcy, długa i smukła sylwetka i wcale nie czuć, że ta limuzyna (bo na pewno nie jest zwykłym kombi) waży prawie 1900kg. Prowadzi się  bardzo dobrze, ma świetny układ kierowniczy i przy mocniejszym „depnięciu” w pedał gazu zaczyna mruczeć V6. Auto aż kusi do dynamicznej jazdy. A potrafi być bardzo dynamiczne. Oczywiście nie zabrakło na samym środku deski rozdzielczej klasycznego zegarka, który dodaję elegancji w tym i tak pięknym wnętrzu.

Pełny test CLS-a Shooting Brake.

Fot. Łukasz Walas
Przedostatnie miejsce na mojej liście przypadło modelowi Abarth 500.  Mały miejski gokart do zabawy. Sprawia dużą frajdę kierowcy. Służy zarówno do przetransportowania się jednej osoby z punktu A do B wraz z trzema siatkami zakupów, ale też do śmigania bokiem, do tańczenia na lodzie… dużo by wymieniać. Mały diabełek, szczególnie w kolorze czerwonym. Autko do pierwszej „setki” rozpędza się w niecałe 8 sekund. Jest bardzo leciutki, dlatego często będziemy musieli uważać na to czy jeszcze jedziemy trzymając się jezdni czy już lecimy tańcząc piruety na drogach. No i nie można zapomnieć o pięknym włoskim wnętrzu. Każdy element wygląda po prostu dobrze, wszystko ma logiczny sens. Czyste piękno jak na włoskich stylistów przypadło.

Przemyślenia naczelnego o najmniejszym Abarthcie znajdziecie tutaj.

Fot. Łukasz Walas
Pierwszą dziesiątkę zamyka Opel ADAM 1,4 SLAM. Auto podobnie jak BMW 528ix po prostu cieszy od samego wejścia do kabiny. A włączając troszkę głośniej jedną ze stacji radiowych, która oferuję muzykę Chilli czujemy się jak w raju. Nie sądziłem, że jakikolwiek Opel może mnie tak pozytywne zaskoczyć. Ciekawy kokpit, piękne wykończenie każdego elementu, aż drapię się po głowie i zastanawiam czy to naprawdę Opel? Powiecie, że do szczęścia zabrakło gwiazdki na niebie? I tu Was mile zaskoczę, ponieważ cały sufit jest wypełniony gwiazdami. Nie wiem jaka to dokładnie konstelacja, bo nigdy nie byłem dobry z astronomii, ale widok jest naprawdę niesamowity. Silnikowo nie jest źle, zrywny, dynamiczny, ale chyba nie o moc tutaj chodzi. 11,5s do 100km/h wystarczy, aby ten samochód cieszył każdego użytkownika. Cała gama pakietów stylizacyjnych tego auta, sprawi że będziecie mieć jedyne w swoim rodzaju autko i nie spotkacie drugiego takiego na mieście. Skoro ADAM jest taki dobry, to ja czekam na Ewę.

Pełny test Opla ADAM-a znajduje się tutaj.

Korzystając z tego, że mogę naskrobać tu jeszcze parę słów i wierzę, że Naczelny Koński mi tego nie wytnie życzę wszystkim czytelnikom Redline MotoBlog samych wspaniałych aut na nadchodzący 2014 rok!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz