Redline MotoBlog

Informacje, publicystyka z motoryzacyjnego świata. Bez zbędnych konwenansów.

środa, 4 września 2013

Wyścig na ¼ mili – Nissan 370Z Nismo



Prawdziwe Nismo


Przyspieszasz upajając się brutalnym rykiem V6, zauważasz mrugającą diodę i wskazówkę dochodzącą do czerwonego pola, zmieniasz bieg na wyższy za pomocą superprecyzyjnej skrzyni biegów i odtwarzasz tę wspaniałą ścieżkę dźwiękową. Tak krótko można scharakteryzować jazdę Nissanem 370Z Nismo.


Kilka miesięcy temu jeździłem jednym z dostępnych w Polsce modeli NISMO. Był to Juke z lekko podrasowanym silnikiem 1,6, który produkował 200 KM. Wtedy napisałem o nim, że to nic innego jak lekko drogawy gadżet dla miłośników japońskich klimatów. Silnik pracował jak turbobenzyna z przed 20 lat – przez długi czas nic się nie dzieje, dopiero po przekroczeniu 3 tysięcy obrotów motor budził się do życia wyrywając z letargu kierowcę mocnym kopniakiem w plecy.


W tym samym czasie można było obejrzeć inny model, który wyjechał spod strzechy NISMO – 370Z. W jego wypadku „gadżeciarski” tuning, to ostatnia rzecz, jaka przyszłaby na myśl. Muskularne błotniki, pokaźnych rozmiarów spoiler i gigantyczne końcówki układu wydechowego nie są tylko bajeranckim dodatkiem, a elementem, który pełni konkretną rolę. W środku zauważalne zmiany to nowe fotele, tarcza obrotomierza z czerwoną obwódką, kierownica obszyta welurem i tabliczka znamionowa pomiędzy fotelami nadająca charakter ekskluzywności.


Oczywiście nie mogło obyć się bez zmian pod maską. Tunerzy Nissana podnieśli moc 3,7 litrowego silnika z 328 do 344 KM. Ta niezbyt duży wzrost pozwolił skrócić sprint do 100 km/h o 0,1 sekundy do 5,2 s. Więcej zmieniło się w zawieszeniu, które usztywniono i obniżono w porównaniu do standardowej „Zetki”. Efekt jest wręcz piorunujący – samochód sprawia wrażenie, że nie zna takiego pojęcia jak granica przyczepności, bo kiedy opony zaczynają popiskiwać jakby chciały prowokować do driftu, kontrola trakcji pozostawała niewzruszona. Samo auto jest neutralne jak Szwajcaria. Nawet podczas gwałtownego hamowania z bardzo wysokich prędkości. Nismo jest tak dobrze wywarzone i zbalansowane, że nie trzeba martwić się walką z kierownicą o utrzymanie właściwego toru jazdy. Układ kierowniczy jest precyzyjny, ale też nie jest nadpobudliwy.


W tym samochodzie można zakochać się nie tylko dzięki wręcz mistrzowskiej stabilności, ale też charakterystycznych dla dźwięków produkowanych przez usportowiony układ wydechowy. Przy niskich obrotach jest cicho i spokojnie, zaś podczas wciskania gazu w podłogę towarzyszą początkowo basowe mruczenia, które bardzo szybko ustępują rasowemu rykowi, a im wyżej wskazówka obrotomierza pnie się po skali, tym melodie są bardziej brutalne i soczyste. I to aż do czerwonego pola znajdującego się przy 7,5 tysiącach obrotów na minutę. Przejęci gnaniem przed siebie będą odpowiednio wcześnie poinformowani o nadchodzącym spotkaniu z odcięciem zapłonu za pomocą czerwonej mrugającej diody, tak jak to ma miejsce w prawdziwych sportowych autach. Potem kolejny bieg – szybki, niezwykle precyzyjny i z krótkim skokiem – i ponowne odtworzenie całe ścieżki dźwiękowej.  Auto jest rewelacyjne i całkowicie pozwala na codzienne komfortowe podróżowanie.


Nissan 370Z NISMO kosztuje 230 tysięcy złotych. Za te pieniądze otrzymujemy prawdziwie rasowy samochód sportowy z kompletnym wyposażeniem. Nie trzeba też nawet martwić się żadną dopłatą za lakier, choć wybór jest niewielki – biały, srebrny, bądź czarny. I tego w sumie oczekuje się od producenta wybierając topową odmianę modelu.



Ostro opadający dach, to ukłon w stronę Nissana 240Z




Można się trochę pogubić
Niektórzy za auto z tym znaczkiem dają się pokroić
Napis "Nismo" znajdziecie nawet na końcówce wydechu
Czy wg. Was tak "uzbrojony" tył wygląda lepiej? Według
mnie zdecydowanie tak!

Fotele są świetnie wyprofilowane
Po wyłączeniu auta wskazówki zawieszają się na haczykach

Widzicie? Jeździliśmy całowicie wyjątkowym
61 egzemplarzem Nismo



Podoba Wam się takie miejsce pracy kierowcy?
Ten silnik jest tak wściekły, że musi być ubezwłasnowolniony
pałąkiem

Foto. Łukasz Walas (lukaszwalas.blogspot.com), Marcin Koński

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz