Redline MotoBlog

Informacje, publicystyka z motoryzacyjnego świata. Bez zbędnych konwenansów.

środa, 10 lipca 2013

Wyścig na ¼ mili – Maserati Quattroporte



Pomiędzy piekłem a niebem


Największa limuzyna Maserati z silnikiem V8 gwarantuje niebiański komfort podróżowania połączony z piekielnie mocnym przyspieszeniem.


Maserati to jeden z dwóch producentów samochodów sportowych mający w ofercie pełnoprawną trójbryłową limuzynę – drugim jest Bentley z modelem Flying Spur. Inni, tacy jak Porsche, czy Aston Martin oferują liftbacki, gdyż ani Panamera, ani Rapide nie mają kufra godnego nazywania auta sedanem. Nowy model z zewnątrz wygląda zarówno luksusowo, jak i drapieżnie. Wszystko za sprawą nisko poprowadzonej maski, charakterystycznych wylotów powietrza w błotnikach, czy agresywnie wyglądającym reflektorom. Ponadto same proporcje nadwozia mogą wprawić w zachwyt – długa maska, przestronna kabina i stosunkowo nieduży tył. Prawdziwymi smaczkami są nachodzą na siebie końcówki układu wydechowego i nietypowe felgi.

Włoski producent ma dość spore doświadczenie, jeśli chodzi o budowę sportowych limuzyn. Pierwsze Quattroporte opuściło bramy fabryki w...  1963 roku, zaś obecny model to już jego szóste wcielenie. Samochód zaprezentowany w styczniu 2013 roku wprowadził kilka ważnych zmian. Pierwszym będą silniki, które poza topowym V8 będą miały też 6 cylindrów i jednostkę wysokoprężną. Kolejną rewolucją będzie napęd na cztery koła, który dostępny będzie jedynie z benzynową „szóstką”. Poza tym wszystkim Quattroporte to wciąż komfortowa i luksusowa limuzyna.

Wnętrze prezentuje się nad wyraz przytulnie. Miękka skórzana tapicerka, puchate dywaniki i najlepsze gatunkowo drewniane listwy, a wszystko okraszone aluminiowymi wstawkami nadającemu odrobinę sportowego sznytu. Z tyłu można poczuć się jak w salonie na ulubionej kanapie, na której siedząc można wyciągnąć nogi i słuchać symfonii granej przez orkiestrę składającą się z ośmiu cylindrów i dwóch turbosprężarek. Testowy egzemplarz był wyposażony również w zestaw audio Bowers & Wilkins, którego siłą rzeczy nie zdążyłem sprawdzić – byłem za bardzo pochłonięty wsłuchiwaniem się w cudownie grający oktet.

Niewiele później postanowiłem się wcielić w dyrygenta i za pomocą prawej stopy – jak batutą – zarządzać tą orkiestrą symfoniczną. Dodatkową pomocą był sekwencyjny tryb skrzyni biegów, dzięki której oprócz surowych grzmotów będących muzyką dla uszu można było doświadczyć też szaleńczego ryku wydobywającego się z układu wydechowego. Dodatkowym bodźcem doprowadzającym motoryzacyjnego melomana do ekstazy były stuki wypalającego się paliwa w układzie wydechowym. Tych dźwięków za nic nie dalibyście sobie zagłuszyć niczym innym.

Układ kierowniczy jest niezwykle precyzyjny i działa z odpowiednim oporem, co również jest zasługą opon słusznej szerokości 245 mm. Co więcej ich profil (40) absolutnie nie przeszkadza w starannym wybieraniu i pochłanianiu nierówności. Jest to zasługa regulowanego zawieszenia, który w trybie sportowym nadal nie odziera pasażerów z należytego komfortu. Quattroporte jest świetnie wyważone za sprawą idealnego rozkładu mas na obie osie (50:50) za sprawą układu transaxle (silnik z przodu, skrzynia biegów z tyłu). Sama jednostka świetnie radzi sobie z ważącym prawie 2 tony kolosem i nie przytłacza swoją mocą. Raczej zaprasza do dobrej zabawy chwytając nas za rękę, a właściwie za prawą stopę. Prędkość maksymalna przekracza 300 km/h, zaś pierwsza „setka” pojawia się na prędkościomierzu już po niespełna 5 sekundach.

Moim zdaniem Maserati Quattroporte to najlepsza sala koncertowa, jaką można sobie wyobrazić. Ma genialną orkiestrę pod maską i zestaw audio renomowanej marki dla tych, których informacja o ośmiu cylindrach pod maską doprowadza do mlaskania z dezaprobatą. Co więcej, można ją mieć na własność za około 823 tysiące złotych, co nie stanowi zbyt wygórowanej oferty, a Quattroporte jest wart każdej zainwestowanej złotówki.


Najnowsza generacja Quattroporte ma
zdecydowanie groźniejsze spojrzenie







Ten wzór felg prezentuje się szczególnie intrygująco


Przepiękne proporcje nadwozia to znak charakterystyczny
producenta z Modeny



Z tej perspektywy tył prezentuje się najbardziej sportowo





A oto źródło wspaniałych dźwięków









Zegarek na konsoli środkowej jest niezmiennym elementem
wnętrza Quattroporte












Zagłówki otrzymały wytłaczony trójząb - symbol Maserati
Podróż na tylnej kanapie jest doświadczeniem jedynym
w swoim rodzaju. I lepiej z tąd słucha się silnika


Foto: Łukasz Walas (lukaszwalas.blogspot.com), Marcin Koński
Video: Łukasz Walas (lukaszwalas.blogspot.com)

1 komentarz:

  1. Niestety, ale wnętrze to według mnie kompletna porażka stylizacyjna. Nie w sensie, że jest brzydkie, ale gdyby zasłonić logo, to uznałbym, że to Lexus... Ogólnie według mnie samochód do arcydzieł stylizacji bynajmniej nie należy, no ale kwestia gustu.

    OdpowiedzUsuń