Pomiędzy piekłem a niebem
Największa limuzyna Maserati z silnikiem V8 gwarantuje niebiański
komfort podróżowania połączony z piekielnie mocnym przyspieszeniem.
Maserati to jeden z dwóch producentów samochodów sportowych mający w
ofercie pełnoprawną trójbryłową limuzynę – drugim jest Bentley z modelem Flying
Spur. Inni, tacy jak Porsche, czy Aston Martin oferują liftbacki, gdyż ani
Panamera, ani Rapide nie mają kufra godnego nazywania auta sedanem. Nowy model
z zewnątrz wygląda zarówno luksusowo, jak i drapieżnie. Wszystko za sprawą
nisko poprowadzonej maski, charakterystycznych wylotów powietrza w błotnikach,
czy agresywnie wyglądającym reflektorom. Ponadto same proporcje nadwozia mogą
wprawić w zachwyt – długa maska, przestronna kabina i stosunkowo nieduży tył. Prawdziwymi
smaczkami są nachodzą na siebie końcówki układu wydechowego i nietypowe felgi.
Włoski producent ma dość spore doświadczenie, jeśli chodzi o budowę
sportowych limuzyn. Pierwsze Quattroporte opuściło bramy fabryki w... 1963 roku, zaś obecny model to
już jego szóste wcielenie. Samochód zaprezentowany w styczniu 2013 roku wprowadził
kilka ważnych zmian. Pierwszym będą silniki, które poza topowym V8 będą miały
też 6 cylindrów i jednostkę wysokoprężną. Kolejną rewolucją będzie napęd na
cztery koła, który dostępny będzie jedynie z benzynową „szóstką”. Poza tym
wszystkim Quattroporte to wciąż komfortowa i luksusowa limuzyna.
Wnętrze prezentuje się nad wyraz przytulnie. Miękka skórzana tapicerka,
puchate dywaniki i najlepsze gatunkowo drewniane listwy, a wszystko okraszone
aluminiowymi wstawkami nadającemu odrobinę sportowego sznytu. Z tyłu można
poczuć się jak w salonie na ulubionej kanapie, na której siedząc można
wyciągnąć nogi i słuchać symfonii granej przez orkiestrę składającą się z ośmiu
cylindrów i dwóch turbosprężarek. Testowy egzemplarz był wyposażony również w
zestaw audio Bowers & Wilkins, którego siłą rzeczy nie zdążyłem sprawdzić –
byłem za bardzo pochłonięty wsłuchiwaniem się w cudownie grający oktet.
Niewiele później postanowiłem się wcielić w dyrygenta i za pomocą prawej
stopy – jak batutą – zarządzać tą orkiestrą symfoniczną. Dodatkową pomocą był
sekwencyjny tryb skrzyni biegów, dzięki której oprócz surowych grzmotów
będących muzyką dla uszu można było doświadczyć też szaleńczego ryku wydobywającego
się z układu wydechowego. Dodatkowym bodźcem doprowadzającym motoryzacyjnego
melomana do ekstazy były stuki wypalającego się paliwa w układzie wydechowym.
Tych dźwięków za nic nie dalibyście sobie zagłuszyć niczym innym.
Układ kierowniczy jest niezwykle precyzyjny i działa z odpowiednim
oporem, co również jest zasługą opon słusznej szerokości 245 mm. Co więcej ich
profil (40) absolutnie nie przeszkadza w starannym wybieraniu i pochłanianiu
nierówności. Jest to zasługa regulowanego zawieszenia, który w trybie sportowym
nadal nie odziera pasażerów z należytego komfortu. Quattroporte jest świetnie
wyważone za sprawą idealnego rozkładu mas na obie osie (50:50) za sprawą układu
transaxle (silnik z przodu, skrzynia biegów z tyłu). Sama jednostka świetnie radzi
sobie z ważącym prawie 2 tony kolosem i nie przytłacza swoją mocą. Raczej
zaprasza do dobrej zabawy chwytając nas za rękę, a właściwie za prawą stopę.
Prędkość maksymalna przekracza 300 km/h, zaś pierwsza „setka” pojawia się na
prędkościomierzu już po niespełna 5 sekundach.
Moim zdaniem Maserati Quattroporte to najlepsza sala koncertowa, jaką
można sobie wyobrazić. Ma genialną orkiestrę pod maską i zestaw audio
renomowanej marki dla tych, których informacja o ośmiu cylindrach pod maską doprowadza
do mlaskania z dezaprobatą. Co więcej, można ją mieć na własność za około 823
tysiące złotych, co nie stanowi zbyt wygórowanej oferty, a Quattroporte jest
wart każdej zainwestowanej złotówki.
Najnowsza generacja Quattroporte ma zdecydowanie groźniejsze spojrzenie |
Ten wzór felg prezentuje się szczególnie intrygująco |
Przepiękne proporcje nadwozia to znak charakterystyczny producenta z Modeny |
Z tej perspektywy tył prezentuje się najbardziej sportowo |
A oto źródło wspaniałych dźwięków |
Zegarek na konsoli środkowej jest niezmiennym elementem wnętrza Quattroporte |
Zagłówki otrzymały wytłaczony trójząb - symbol Maserati |
Podróż na tylnej kanapie jest doświadczeniem jedynym w swoim rodzaju. I lepiej z tąd słucha się silnika |
Foto: Łukasz Walas (lukaszwalas.blogspot.com), Marcin Koński
Video: Łukasz Walas (lukaszwalas.blogspot.com)
Video: Łukasz Walas (lukaszwalas.blogspot.com)
Niestety, ale wnętrze to według mnie kompletna porażka stylizacyjna. Nie w sensie, że jest brzydkie, ale gdyby zasłonić logo, to uznałbym, że to Lexus... Ogólnie według mnie samochód do arcydzieł stylizacji bynajmniej nie należy, no ale kwestia gustu.
OdpowiedzUsuń