Pół piętra wyższe kombi
Opel Insignia prezentując uterenowione kombi idzie za przykładem kolegów
z segmentu premium – Audi Allroad i Volvo Cross Country, ale czy 160 konny
turbodiesel będzie wystarczająco prestiżowym wyborem?
Obecne SUV-y klasy średniej to bardzo pojemne samochody. Śmiało mogą
sprostać wymaganiom przeciętnej rodziny, jednocześnie też wzbudzają zazdrość
Kowalskich z naprzeciwka, a to buduje ego dumnego Nowaka. Moda na tego typu
auta jest tak wielka, że obecnie coraz częściej słyszy się o „uterenowionych”
wersjach kombi zwykłych aut. Tutaj prym wiedzie Volvo Cross Country i
naturalnie Audi Allroad, które przez długi czas nie miały żadnych konkurentów
na horyzoncie.
Po jakimś czasie Skoda przedstawiła linię Scout, zaś od roku można
zauważyć prawdziwy wysyp wyżej zawieszonych kombi, skierowanych do osób
nieprzepadających za SUV-ami, a chcących mieć coś nietypowo bojowego do szutrowych
dróg prowadzących do wiejskich daczy. Jednym z takich aut jest Opel Insignia
Country Tourer.
„Podterenowione” kombi ujrzało światło dzienne dopiero po liftingu, co z
pewnością ma służyć – tak jak w przypadku ADAM-a – budowaniu prestiżu marki. Nie
chcę kolejny raz powtarzać historyjki, dlaczego Opel zaczął mierzyć w kierunku
„świętej Bundestrójki”, ale tym co próbuje tu zdziałać, nie osiągnie tak szybko
zamierzonego celu. Po pierwsze – Opel cierpi na nadwagę, co można spostrzec w
niemal wszystkich samochodach z błyskawicą w logo. Nie inaczej jest w przypadku
Insigni, która waży prawie 1900 kg, a to niebezpiecznie blisko takich aut, jak
Maserati Quattroporte GTS, czy Mercedesa CLS Shooting Brake.
Oczywiście, jeśli auto zapewniałoby nawet z podstawowymi silnikami
sprint do 100 km/h w okolicach 8-9 sekund, to nikt nie miałby za złe sowitej
wagi Country Tourera. Niestety ani duża masa auta, ani niewystarczający silnik
nie są w stanie pomóc Oplowi w zdobyciu szczytu podjazdu z napisem „Prestiż”. A
przynajmniej nie tak szybko, jak chcieliby to Panowie zza Oceanu. Głośny klekot
przy zimnym silniku również nie brzmi prestiżowo, choć po rozgrzaniu silnik
wydaje z siebie dźwięki w pełni akceptowalne dla ludzkiego ucha. Nawet skrzynia
biegów działa bardzo przyzwoicie, nie ociągając się przesadnie z wybieraniem
kolejnego przełożenia, co oczywiście ma wpływ na komfort podróżwania.
A skoro jesteśmy już przy komforcie, to ten rzeczywiście jest godny
klasy premium. Miękkie i sprężyste zawieszenie z regulowanymi trybami tłumienia
nawet po wciśnięciu przycisku „sport” nie odziera podróżujących z choćby
odrobiny wygody. Dopełnieniem są komfortowe fotele i całkiem przejrzysty w
użytkowaniu komputer na konsoli centralnej, ale pod warunkiem, że korzystacie z
ekranu dotykowego. Moim zdaniem gładzik do jeżdżenia palcem powinien być
zarezerwowany wyłącznie do wpisywania adresów w nawigacji.
Aby jednak mieć satnav w wyposażeniu swojego Country Tourera, trzeba do
ceny początkowej wynoszącej 150 tysięcy złotych dołożyć 3 200 złotych.
Kolejne 14 650 złotych pozwolą Wam na zakup prezentowanego samochodu,
który ma w wyposażeniu m. in. skórzaną tapicerkę, biksenonowe reflektory,
elektryczną regulację foteli i czujniki parkowania. To dużo mniej, niż oferują
rywale premium, jednak tę różnicę zdecydowanie lepiej zmniejszyć na rzecz
mocniejszego silnika.
Country Tourer został podniesiony o 2 cm w stosunku do zwykłej Insigni |
Napęd na 4 koła bardzo sprawnie radzi sobie z dużym kombi |
Nowy panel klimatyzacji wyfgląda bardzo efektownie |
160 konny turbodiesel jest stanowczo za słaby dla Country Touera |
Fot. Marcin Koński
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz