|
Fot. motoringme.com |
W tym
tygodniu ponownie przeczytacie o dziwacznym samochodzie, którego mogliście
zobaczyć podczas Gumball 3000 w zeszłym roku – coupe z długą maską i bardzo
krótkim tyłem. Jakby tego było mało, samochód został dość wysoko zawieszony,
zaś na felgi obuto w typowo terenowe opony o profilu balona.
Firma
produkująca te monstra powstała w 2007, a jej założycielem jest Jay Rogers –
były żołnierz marines. Sam samochód jest efektem pomysłodawców i konstruktorów
z całego świata. Do przyspieszenia prac nad wojownikiem, zdecydowano się na
wykorzystywanie dostępnych już na rynku części. Dlatego też układ kierowniczy i
zawieszenie pochodzi z Forda, skrzynia biegów jest Chevroleta. Sam silnik, trafił
tu prosto z Corvette. Jakby tego było mało, klamki i tylne światła pochodzą od
Hondy, lusterka od Dodge-a, a reflektory z Jeepa. W sumie ponad 250 różnych
dostawców zaopatruje Rally Fightera w podzespoły.
Autor
nadwozia – Sangho Kim – sam przyznaje, że inspiracją do zbudowania auta był
amerykański myśliwiec z czasów II Wojny Światowej – Mustang P51. Wystarczy
spojrzeć na kształt szklanej kopuły, by dojść do wniosku, autor wcale nie
przesadza – słupki A i B wyglądają niemal identycznie. Wewnątrz jest dość
spartańsko, ale to nie znaczy, że nie znajdziemy tu kamery cofania, nawigacji
satelitarnej, radia z odtwarzaczem MP3, czy elektrycznie sterowanych szyb. Pod
karoserią wylądował silnik, który generuje stado 430 KM. Cała moc zaganiana jest
do napędzania wyłącznie tylnej osi. Tak – terenówka z napędem wyłącznie tylnych
kół pozornie może się wydawać kiepskim pomysłem.
Jednak
nic bardziej mylnego. Pamiętacie dziwny twór o nazwie Schlesser Buggy, którym
Jean Louis Schlesser wygrywał rajdy Paryż-Dakar w 1999 i 2000 roku? Jego auto
również miało napęd na tylne koła. Rally Fighter nie jest może tak lekki, jak
francuski pożeracz wydm, jednak nie zmienia to faktu, iż auto bardzo sprawnie przeskakuje
pomiędzy hałdami piachu. Fighter przekracza pierwsze 100 km/h już w 6 sekund i
gdyby nie kaganiec ustawiony na 210 km/h, mógłby pędzić blisko 300 km/h.
Ciekawostką
jest to, że auto nie jest pokryte lakierem, bo po co, skoro włókno węglowe nie
zardzewieje? Na życzenie jest za to możliwość oklejenia auta w dowolnym
kolorze. Ile może kosztować ten zdobywca wydm? Czy 318 tysięcy złotych, to
dużo?
|
Fot. automotivated.tumblr.com |
|
Fot. carthrottle.com |
|
Fot. localmotors.com |
|
Fot. samochodyswiata.pl |
|
Fot. generationhighoutput.com |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz