Redline MotoBlog

Informacje, publicystyka z motoryzacyjnego świata. Bez zbędnych konwenansów.

piątek, 21 lutego 2014

Szybkie i nieznane: Rally Fighter

Fot. motoringme.com

W tym tygodniu ponownie przeczytacie o dziwacznym samochodzie, którego mogliście zobaczyć podczas Gumball 3000 w zeszłym roku – coupe z długą maską i bardzo krótkim tyłem. Jakby tego było mało, samochód został dość wysoko zawieszony, zaś na felgi obuto w typowo terenowe opony o profilu balona.

Firma produkująca te monstra powstała w 2007, a jej założycielem jest Jay Rogers – były żołnierz marines. Sam samochód jest efektem pomysłodawców i konstruktorów z całego świata. Do przyspieszenia prac nad wojownikiem, zdecydowano się na wykorzystywanie dostępnych już na rynku części. Dlatego też układ kierowniczy i zawieszenie pochodzi z Forda, skrzynia biegów jest Chevroleta. Sam silnik, trafił tu prosto z Corvette. Jakby tego było mało, klamki i tylne światła pochodzą od Hondy, lusterka od Dodge-a, a reflektory z Jeepa. W sumie ponad 250 różnych dostawców zaopatruje Rally Fightera w podzespoły.

Autor nadwozia – Sangho Kim – sam przyznaje, że inspiracją do zbudowania auta był amerykański myśliwiec z czasów II Wojny Światowej – Mustang P51. Wystarczy spojrzeć na kształt szklanej kopuły, by dojść do wniosku, autor wcale nie przesadza – słupki A i B wyglądają niemal identycznie. Wewnątrz jest dość spartańsko, ale to nie znaczy, że nie znajdziemy tu kamery cofania, nawigacji satelitarnej, radia z odtwarzaczem MP3, czy elektrycznie sterowanych szyb. Pod karoserią wylądował silnik, który generuje stado 430 KM. Cała moc zaganiana jest do napędzania wyłącznie tylnej osi. Tak – terenówka z napędem wyłącznie tylnych kół pozornie może się wydawać kiepskim pomysłem.

Jednak nic bardziej mylnego. Pamiętacie dziwny twór o nazwie Schlesser Buggy, którym Jean Louis Schlesser wygrywał rajdy Paryż-Dakar w 1999 i 2000 roku? Jego auto również miało napęd na tylne koła. Rally Fighter nie jest może tak lekki, jak francuski pożeracz wydm, jednak nie zmienia to faktu, iż auto bardzo sprawnie przeskakuje pomiędzy hałdami piachu. Fighter przekracza pierwsze 100 km/h już w 6 sekund i gdyby nie kaganiec ustawiony na 210 km/h, mógłby pędzić blisko 300 km/h.

Ciekawostką jest to, że auto nie jest pokryte lakierem, bo po co, skoro włókno węglowe nie zardzewieje? Na życzenie jest za to możliwość oklejenia auta w dowolnym kolorze. Ile może kosztować ten zdobywca wydm? Czy 318 tysięcy złotych, to dużo?

Fot. automotivated.tumblr.com
Fot. carthrottle.com
Fot. localmotors.com

Fot. samochodyswiata.pl
Fot. generationhighoutput.com

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz