Dwulicowy
To określenie w połączeniu z największą limuzyną Volvo wcale nie musi
mieć negatywnego znaczenia, bo pod blaszanym poszyciem samochód skrywa nie
jedną twarz. Postaram się jak najlepiej przybliżyć Wam dwie natury modelu S80 z
topowym silnikiem T6 po kuracji wzmacniającej od Polestara.
Pierwsze oblicze – prawdziwa limuzyna
Jest takie powiedzenie „wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej”. Na pewno
wszyscy teraz potakujecie zgadzając się z tą prawdą życiową, choćby z tego
powodu, że we własnych włościach czujecie się najbezpieczniej. To tam macie
swój ulubiony fotel, na którym możecie siedzieć godzinami. Z pewnością też macie
szpargały, którymi nie bardzo chcecie się chwalić przed innymi, ale przede
wszystkim to, co Was tam otacza jest tylko i wyłącznie Wasze.
Zupełnie tak samo czułem się za kierownicą flagowej limuzyny – S80.
Otwierasz drzwi, siadasz na fotelu wygodnym jak wspomniana ulubiona kanapa,
kładziesz nogi na dywanikach tak puszystych, że stopy znikają w nich do kostek,
kładziesz ręce na ciepłej kierownicy. Brakuje tylko kominka w rogu, ale i nad
tym można popracować. Auto jest zniewalająco komfortowe zarówno dla kierowcy,
jak i pasażera. Bez względu na to, które miejsce wybrałby dla siebie, jednak to
pasażerowie tylnej kanapy mogą poszczycić się prawdziwym komfortem. Nie
wspominam o ogromnej ilości miejsca na kolana, bo to oczywista rzecz. Kiedy
pasażer będzie znudzony jazdą, będzie mógł założyć na uszy słuchawki, włączyć
monitor w zagłówku fotela i obejrzeć w spokoju film. A jeśli kanapa będzie za
zimna, zawsze może ją podgrzać.
Długo jednak nie rozkoszowałem się jazdą na miejscu prezesa, bo nie
mogłem się powstrzymać na dźwięk rozkręcającego się 6 cylindrowego silnika o
pojemności 3 litrów pieszczącego uszy przyjemnym mruczeniem. Jak zahipnotyzowany
wróciłem za kierownicę, jednak zanim ruszyłem, trochę dokładniej rozejrzałem
się po kokpicie. Początkowo miałem za złe Volvo, że w tak poważnej limuzynie
zastosowano takie same zegary, jak w mniejszych modelach. W V40, czy S60
wyglądają one jak najbardziej w porządku, jednak w reprezentacyjnym S80
wydawały mi się lekko infantylne. Sytuacja zmieniła się po tym, jak pokonałem
autem pierwsze kilometry i do tej pory utrzymuję, że to rozwiązanie jak
najbardziej pasuje do wizerunku samochodu. Zwłaszcza, kiedy zegary mają szare
tarcze. Inną uwagą jest kąt ustawienia ekranu nawigacji z cofniętą w głąb
kokpitu dolną częścią, jednak i do tego można się przyzwyczaić. Ostatnią rzeczą
są przyciski w dolnej części konsoli centralnej. Żeby móc nauczyć się swobodnie
poruszać po wszystkich ustawieniach, należy zatrzymać się na parkingu (jeśli
postanowiliście zgłębić wiedzę w czasie jazdy) i poświęcić co najmniej 15 minut
na naukę obsługi.
Zacząłem już opowiadać o pierwszych kilometrach, a jeszcze nie
wspomniałem nic o tym jak jeździ S80 Polestar. Samochód prowadzi się wręcz z
majestatycznym wdziękiem. Skrzynia biegów w normalnym trybie jest nawet lekko
ospała, jednak przy spokojnej jeździe w zupełności to nie przeszkadza. Nie
oznacza to jednak, że jeśli pociągniemy drążek w naszą stronę aktywując tryb
sportowy, to przekładnia nadal będzie przypominała Kłapouchego z Kubusia
Puchatka. O nie...
Drugie oblicze – auto WRC klasy wyższej
Przestawiając dźwignię na tryb „sport” zmieniamy reprezentacyjną
limuzynę w prawdziwy pogrom samochodów GTI. Start z pedałem gazu przybitym do
podłogi skutkuje natychmiastowym buksowaniem przednich kół, zaś po nieco ponad
6 sekundach na prędkościomierzu przekraczamy 100 km/h. I to nie koniec, bo
szaleńcze tempo rozpędzania się ważącego ponad 1800 kg kolosa trwa w najlepsze,
póki nie osiągnie 250 km/h. Na suchej nawierzchni S80 trzyma się drogi w
niebywały sposób. Jakby pod asfaltem przemieszczał się magnes.
To Volvo obrazuje typowego Szweda, którego wszyscy uważają za
stonowanego, praktycznego do bólu i lekko nieśmiałego człowieka. Sęk tylko w
tym, że pod takim lekko introwertycznym płaszczykiem często kryją się łowcy
adrenaliny, albo po prostu wariaci. Nie inaczej jest z S80. Wyłączcie kontrolę
trakcji i wjedźcie na szutrową drogę. Tam ta góra żelastwa pokaże Wam jeszcze
inną naturę – w zakrętach auto chętnie będzie chciało zamiatać tyłem, zaś na
prostych odcinkach ciągle będzie szaleńczo szybkie nie tracąc znacząco na
stateczności. Znajdźcie fajny odcinek, gdzie nikt nie będzie Wam wchodził w
drogę i spróbujcie wycisnąć z auta ile się da, a z przyjemnością zostawi na szutrze
swój podpis.
Pokochacie ten samochód całym sercem, tak jak ja polubiłem kompromis
(pierwszy raz w życiu) w wydaniu Szwedów pomiędzy luksusową limuzyną a
prywatnym drogowym autem WRC. A jaki kapitał pozwala na zakup nowego S80 z
topowym silnikiem? Co najmniej 212 tysięcy złotych (2 900 zł kosztuje
nieoferowany oficjalnie pakiet Polestar), zaś prezentowany egzemplarz kosztuje
już 90 tysięcy więcej. Co tak wywindowało cenę? To topowa wersja wyposażeniowa
z ogromną górą dodatków, ponadto znalazło się tu m. in. sportowe zawieszenie,
aktywne wspomaganie kierownicy, podgrzewana kierownica, czy lodówka. Niemiecka
konkurencja za podobnie wyposażone auta o tej samej mocy życzy sobie co najmniej
350 tysięcy zł.
Przerwa po pierwszym OS-ie |
Jak na rajdówkę, S80 ma ogromne felgi |
A gdzie jest klatka?! |
Wewnątrz panuje typowo szwedzka surowość |
Nietypowy stoper do mierzenia czasu przejazdów |
Dwa miejsca dla zapasowych pilotów |
Fot. Krystian A. Kwaśniewski, Marcin Koński
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz