Redline MotoBlog

Informacje, publicystyka z motoryzacyjnego świata. Bez zbędnych konwenansów.

środa, 8 października 2014

Wyścig na ¼ mili – Audi S3 Sportback


Poker face

Bez wątpienia, gdyby Audi S3 potrafiło grać w pokera, byłoby niekwestionowanym mistrzem. Ciężko o równie odartego z emocji gracza zarówno przy stole, jak i w segmencie aut klasy GTI.

Pewnie uznacie, że cyrk to tania i mizerna rozrywka dla plebsu, ale jeszcze nie tak dawno temu w moim Legionowie była to jedna z niewielu rzeczy, jaka miała miejsce i służyła zabawianiu odpoczywającego od stolicy społeczeństwa. Dlatego też zapewne cyrki cieszą się zdecydowanie większą popularnością w mniejszych miastach, aniżeli w wielkich metropoliach, jak np. Warszawa, gdzie nawet jak nic się nie dzieje, to coś zawsze coś jest.

Wyobraźcie sobie w takim razie, że mieszkacie w takim mieście, jak moje i idziecie do cyrku. Kupujecie bilet, wchodzicie do wielkiego namiotu i zajmujecie miejsce na ławce. Występ rozpoczyna para klaunów z wygłupami i typowym numerem popisowym, jakim jest wzajemne obrzucanie się tortem. Ciasto leci i trafia na twarz jednego z pajaców. Jego lekko poirytowana mina wcale nie dziwi, ale za to reakcja nadawcy tortu już lekko zaskakuje. Zamiast nagłego ataku śmiechu, który ogarnąłby najmniejszą cząstkę przestrzeni, widać znudzenie rutyną. Ot świetnie namierzony nochal i perfekcyjnie trafienie tortem. Już większe emocje są przy rzutkach w pubie.

I tak oto zwinnie przechodzimy na fotel kierowcy Audi S3 Sportback. Fakt, jako GTI spełnia swoją rolę wybornie. Ma pod maską okrągłe 300 KM wyciśniętych z 2 litrowego silnika, do tego jest jeszcze dwusprzęgłowa skrzynia i napęd quattro, dzięki którym do 100 km/h auto przyspiesza w równo 5 sekund. Wyobraźcie sobie, że 60 koni mocniejszy, mniej więcej 25 tysięcy złotych droższy Mercedes A45 AMG potrzebuje tylko 0.4 sekundy mniej, by móc pędzić 100 km/h, a umówmy się, poza światem liczb i cyferek nie ma to aż tak wielkiego znaczenia. Oba auta z resztą potrafią jechać 250 km/h. Czy to oznacza, że warto zaoszczędzić sobie już na starcie te 25 tysięcy? Raczej nie. Chyba, że czekacie na RS3, który wg. moich podejrzeń, otrzyma od Golfa R400 2 litrowy motor, którego moc będzie mieć jakieś 400 KM.

Powróćmy jednak do S3. Siedząc wewnątrz tego kompaktowego rozrabiaki, bez problemu można dostrzec elementy, które dadzą do zrozumienia, że siedzimy w czymś mocniejszym, niż 1.4 TFSI. Jest tu mała kierownica, aluminiowe nakładki na pedałach, sportowe fotele i mysio-szare tablice zegarów. To wszystko jednak niknie przy okropnie wyglądającej konsoli centralnej, która składa się z chowanego ekranu i dwóch gigantycznych kratek wylotu powietrza. Nie wiem czemu Audi upodobało sobie ten motyw w mniejszych modelach, ale wygląda on tak odrażająco, że przed zakupem bez zastanowienia darowałbym sobie wizytę w salonie producenta z Ingolstadt na rzecz tego z Monachium.

Jedyna rzecz, która potem nie dawałaby mi spokoju, to piękny, aluminiowy przycisk z czerwoną obwódką, który budziłby do życia całkiem rasowo brzmiące dźwięki, których źródło wypływałoby przez cztery końcówki układu wydechowego. I nie ma co kręcić głową, że pod maską siedzą tylko cztery gary, bo potrafią one gadać bardzo „bulgosoczyście”, a im wyżej wskazówka obrotomierza wspina się po skali, tym gang silnika jest twardszy i bardziej surowy. Lekki zawód sprawił tylko wydech w trybie sportowym, bo podczas agresywnego sprintu oczekiwałbym czegoś bardziej poważnie brzmiącego, niż przygrywka na perkusji po opowiedzeniu kiepskiego żartu.

To nie koniec gorzkich żali – boli mnie też to, że S3 tak nieszczególnie chce się wyróżnić na tle zwykłych A3. Inny grill z tabliczką „S3” to trochę za mało. Oczywiście fajnie jest mieć coś tak cichociemnego, co nieszczególnie chce zdradzać swój potencjał, jednak z drugiej strony nie ma co też bawić się w aż tak przesadną skromność – wszak auto rozpędza się do 100 km/h w równe 5 sekund, a takiego wyczynu może sprostać niewiele hot hatchy. Inną sprawą są relingi dachowe, które moim zdaniem nie pasują do hatchbacka (a już tym bardziej sportowego) i sprawiają, że optycznie auto jest dojrzalsze. Po co, skoro GTI to auta dla kogoś, kto chce się wyszaleć? Relingi wybierają osoby, które pewien etap życia już zakończyły i idą ślepo w kierunku „dojrzałem, nie mieszczę się z bagażami rodziny, więc pora kupić osprzęt na dach samochodu”. Te z kolei na pewno nie spojrzą w kierunku miejskich ścigantów.

Inną rzeczą jest to, że tego auta właściwie nie da się wyprowadzić z równowagi. Agresywne atakowanie zakrętów, kręcenie się w kółko, czy slalom nie są w stanie wyrzucić tylnej osi. A szkoda, bo możliwość choćby krótkiego dryftu bez używania hamulca ręcznego (który notabene jest tutaj elektryczny) w tego typu samochodach daje nieporównywalnie większą frajdę od statecznie pokonywanego zakrętu. Jeśli nie wiecie o co mi chodzi, to zabierzcie na tor A45 AMG – Mercedes nie będzie długo wyjaśniać „jak to się robi”.

Dla kogo więc jest skierowane S3? Wydaje mi się, że typowemu nabywcy brakuje mocy w Golfie GTI, a wersję R uważa za nieodpowiednio prestiżową – w końcu dobrze byłoby, jakby 300 KM było należycie „ubrane”. Należyta jest też cena, bowiem S3 jest droższe od Golfa R o 16 810 zł, zaś to, które oglądacie na zdjęciach, zostało dodatkowo uposażone o m. in. regulowaną sztywność zawieszenia, audio Bang & Olufsen, reflektory LED-owe i skórzaną tapicerkę z rombowym obszyciem. To winduje cenę do poziomu blisko 239 tysięcy złotych, a to okropnie dużo, jak na kompaktowego hot hatcha.

















Fot. Marcin Koński

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz