Rodzinny supersamochód
Jeszcze kilka lat temu wynik poniżej 4 sekund do 100 km/h był
zarezerwowany wyłącznie dla supersamochodów. Teraz takimi osiągnięciami są w
stanie pochwalić się najszybsze limuzyny na rynku, ale to Mercedesa E63 AMG S
można nazwać absolutnym rekordzistą.
Rosnąca
gromada koni mechanicznych i topniejące przyspieszenie do 100 km/h z każdą
generacją modelu to coś, do czego producenci samochodów zdążyli nas
przyzwyczaić. Pokażę to na przykładzie Mercedesa klasy wyższej. Zaczęło się od
300E AMG Hammer, którego moc sięgała 385 KM. Kolejne generacje „okularowych” E
AMG miały co prawda mniejsze o 4 konie stado pod maską, lecz mogły pochwalić
się krótszym sprintem do przysłowiowej setki. I tu zaczyna pojawiać się pewien
dylemat.
Wraz z
ciągłym wzrostem nagromadzonych rumaków pod maską, osiągi E klasy coraz
bardziej zaczęły przypominać możliwości nie stuningowanej limuzyny, a samochodu
sportowego, zaś obecna odmiana, to już prawdziwy supersamochód. E63 AMG S spod
świateł może popędzić jak równy z równym do 100 km/h razem z Porsche 911 Turbo
(997), Ferrari 430 Scuderia i klasycznym Lamborghini Miura Jota. Wszystko za
sprawą napędu na cztery koła i liczącemu 585 KM agregatowi siedzącemu pod
maską. Wyobrażacie to sobie? Rasowe auta pędzą łeb w łeb razem ze stateczną,
niemiecką limuzyną.
Kiedy
siedzicie za kierownicą takiej rakiety, wszelkie przemyślenia dotyczące „etyczności”
rozwijanych osiągów przestają mieć znaczenie. W końcu znajdujecie się w dużej i
ekskluzywnej limuzynie, która jest zdolna do rozpędzenia się do 100 km/h w 3.6
sekundy. Niestety radość z przyspieszenia nie trwa zbyt długo, bo kończy się na
250 km/h (ew. na 305 km/h po zakupieniu pakietu kierowcy AMG). Wszystko przez
oszałamiający moment obrotowy, który wynosi równo 800 Nm! Tak sprawa wygląda
„na sucho”. Jak więc auto prowadzi się w rzeczywistości?
Nie da
się powiedzieć, że E63 AMG S jest motylem. Jego 1865 kg czuć właściwie zawsze i
wszędzie, pod warunkiem, że nie chodzi o przyspieszanie o hamowanie. Tutaj
zarówno silnik, jak i ogromne ceramiczne dyski zdają się niewiele robić z
panowania nad prawie 2 tonami zgrabnie ukrytymi pod poszyciem karoserii.
Kilogramy czuć podczas pokonywania zakrętów, ale sama jazda od wirażu do wirażu
bardziej przypomina zjazd na nartach i balansowanie z jednej nogi na drugą.
Mimo tego auto cały czas pozostaje niesamowicie stabilne i pewne w prowadzeniu.
Ciężko mi jednak stwierdzić, czy topowa E klasa lubi delektować się
pokonywaniem zakrętów. Zdecydowanie bardziej nazwałbym go zwierzem
autostradowym, mimo 1,5 sekundowej przewagi nad A45 AMG na torze Kielce.
Inna
sprawa – kto chciałby być rzucanym w tych megakomfortowych fotelach z funkcją
dopompowywania boczków, które pod wpływem przeciążenia muszą znieść większy
nacisk ciała? Powiem może inaczej. W miejscu wypełnionym po brzegi skórą,
lakierem fortepianowym i aluminium nie będziecie raczej chcieli walczyć z
przeciążeniami, bo najzwyczajniej w świecie po zajęciu miejsca będziecie
relaksować się. I nieszczególnie dużo będzie miał tu do powiedzenia
prędkościomierz wyskalowany do 320 km/h, czy podcięta z góry i dołu kierownica.
Wduszenie startera i treściwe chrząknięcie rozrusznika jest preludium do
krótkiego i niezbyt wysokiego warknięcia. Mimo, że wewnątrz jest on wyraźnie
słyszalny, to przydałoby się mieć go tak donośnego, jak w Gelendzie z 5.5
litrowym silnikiem V8. Nawet i bez tego motoryzacyjny meloman będzie miał
zapewniony tak zwany „eargasm”. Nie tylko ten wewnątrz auta (nie ma tu mowy o
„ulepszaniu” dźwięków za pomocą głośników), ale przede wszystkim na zewnątrz.
To też
dla laika może być jedyny wyróżnik E63 AMG S, ponieważ samochód nieszczególnie
zdradza po sobie to, iż skrywa pod maską prawie 600 KM. Inne są zderzaki,
progi. Zmieniony jest też układ wydechowy, bo bardziej dyskretny nie ma tu
racji bytu – do epickich organów potrzebne są przecież odpowiednio dobre rury.
Jeśli i to nie pomoże, to na pewno w oczy błyśnie napis V8 Biturbo na
błotnikach, albo całkowicie rozwiewający wszelkie możliwości E63 AMG S.
To
niewątpliwie najskuteczniejszy „cichy zabójca” wśród sportowych limuzyn. Nie
dość, że wygląda niepozornie, to jeszcze jest w stanie pokazać miejsce w
szeregu ponad 95% samochodów dostępnych na rynku. To prawdziwy supersamochód
opakowany w nadwozie niepozornej limuzyny. Niezwykle drogiej limuzyny, bo aby wejść
w posiadanie E63 AMG S, trzeba na dzień dobry zaszastać prawie 565 tysiącami
złotych. Jeśli jednak chcielibyście mieć auto tak skonfigurowane, jak testowe,
musielibyście doposażyć je w m. in. pakiet kierowcy AMG, pakiet wspomagający
bezpieczeństwo jazdy, panoramiczne okno dachowe, ceramiczny układ hamulcowy,
podgrzewany komplet miejsc, czy system audio Harman Kardon. Wszystkie elementy
windują cenę do poziomu ponad 725 tysięcy złotych.
Fot. Krystian A. Kwaśniewski
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz