Redline MotoBlog

Informacje, publicystyka z motoryzacyjnego świata. Bez zbędnych konwenansów.

środa, 22 października 2014

Wyścig na ¼ mili – Porsche Boxster S


Czerwony kapturek


Jeszcze nie tak dawno temu obawiałem się, że moda na blaszane dachy w kabrioletach całkowicie zdominuje materiałowe osłony przed deszczem. Zwłaszcza te najbardziej urokliwe, w jasnych kolorach. Warto wejść pod tę czerwoną powłoczkę, by doświadczyć wszystkiego najlepszego, co ma do zaoferowania Porsche Boxster S.


W bajce pod czerwonym kapturkiem kryła się bardzo zaradna dziewczynka, która przyniosła chorej babci kwiaty, placek i butelkę wina. Z resztą jak zapewne pamiętacie, do zerwania kwiatów namówił ją z resztą wilk, by ten w międzyczasie mógł powędrować do chorej kobiety przed kapturkiem. Po co? Na pewno wiecie. Tak czy siak kapturek przyszedł do domu babci, gdzie zastał „owczarka w babskich gaciach”. Po serii wnikliwych pytań ten pożera dziewczynkę, lecz z pomocą przychodzi myśliwy, który rozpruwa brzuch i zaszywa w nim przyniesione przez uratowaną dziewczynkę kamienie.


Porsche Boxster S nie jest do końca książkowym czerwonym kapturkiem. To wilk ubrany w szkarłatną pelerynkę, ale o tym później. Już sam wygląd może co nieco zradzać z charakteru – czarny jak smoła lakier pokrywa wydatne błotniki, maskę, pokrywę silnika, a nawet felgi. Oszczędzono jedynie ranty felg, które solidnie wypolerowano. Bez wątpienia można powiedzieć, że to czarny charakter i wszystko tu by się zgadzało, gdyby nie wspomniany czerwony materiałowy dach. Prawdę powiedziawszy również i tył wygląda groźnie. Zwłaszcza, kiedy stoi w cieniu i jedynym jego wyróżnikiem są LED-owe pasy świetlne.

Wewnątrz nie trudno znaleźć wszechobecną czarną skórę, którą przyozdabia zimne aluminium i listwy z włókna węglowego. Fakt, przyjemnie tu, jednak najlepsze wrażenie wnętrze sprawia po stronie kierowcy, a zajmowanie miejsca na wygodnym lewym fotelu jest prawdziwą przyjemnością. Przed oczami znajduje się niezbyt duża, za to idealnie okrągła kierownica z wielkimi łopatami, albo inaczej ostrzami do brutalnego i błyskawicznego ścinania biegów, zaś trochę dalej znajduje się zestaw do komunikowania kierowcy (od lewego) ile pędzi, jak wysoko śpiewa silnik, czy ma co jeszcze pić, oraz czy się nie zagrzał, plus kilka wskaźników pomiarowych.


Nie ma na co czekać – trzeba obudzić do życia 3.4 litrowy, 6 cylindrowy silnik typu bosker, który bez wspomagania ze strony doładowania gromadzi w swoich szeregach 315 dziko rwących przed siebie koni mechanicznych. Oczywiście wszystko zależy od kierowcy, bo jeśli trzeba, to stadko będzie spokojnie i bez protestu przemieści 1350 kilogramów w całkiem komfortowy sposób, ale jeśli będziesz chciał zaszaleć...


Pamiętacie wilka z czerwoną pelerynką i kapturkiem? To jest właśnie to, o co mi chodziło. Włączcie tryb sport chrono, uwolnijcie wydech i dajcie się ponieść przeciążeniom targającym głową we wszystkie strony. To niezwykle brutalny, ale i przewidywalny samochód, który daje poczucie, że możecie z nim zrobić dosłownie wszystko i nie jest to przesada. Chwytając kierownice przedłużacie sobie ręce, dotykając pedałów czujecie pod stopami asfalt. Boxster jest szóstym zmysłem dla kierowcy. Skrzynia biegów to jedna z najlepszych tego typu konstrukcji na świecie – jest niesłychanie szybka, skraca przyspieszenie i zmniejsza zużycie paliwa. Fakt, można zatęsknić za tradycyjną przekładnią i jej bardzo krótkimi drogami, ale automat nie ma w sobie absolutnie niczego umniejszającego. Jeśli trzeba, to natychmiast zredukuje biegi z ostatniego na drugi, a towarzyszący przy tym ryk silnika staje się wręcz wszechogarniający.


Gang ujadającego 6 cylindrowego boksera wchodzi gdzieś do ucha, przenika przez bębenki i robi taki raban w uchu środkowym, że dźwięk pozostaje w głowie jeszcze na długo po wyłączeniu silnika. Wjedźcie autem do tunelu, a doświadczycie brutalnego gwałtu na uszach, bo ten silnik nie pieści łagodnym bulgotem, który przeradza się w soczyste warknięcia. On właściwie od połowy skali ryczy z wściekłością furiata, któremu nie wyszedł z góry wygrany zakład. Jest jak wilk bez kamuflażu z czerwonego pelerynki, chwilę przed pożarciem, a sam z niecierpliwością czekasz na chwilę, kiedy znajdziesz się w jego paszczy.


Na koniec przejdę do kosztów. Bazowe Porsche Boxster S jest wycenione na prawie 307 tysięcy złotych. Mogę zagwarantować, że na tym wydatki się nie skończą, a te w cenniku Porsche są bardzo mocno wywindowane. Testowy egzemplarz został wyposażony w skrzynię Porschedoppelkupplungsgetriebe za 14,6 tysiąca złotych, felgi 20 calowe (7 400 zł + malowanie ich na czarno za 6,1 tys. złotych), czujniki parkowania za 4,5 tysiąca, Sport Chrono (10,5 tys. zł), wstawki wewnątrz z włókna węglowego (7674,40 zł), sportowy wydech (11 tysięcy zł), skórzaną tapicerkę (za 16 tysięcy) i ciemne tylne światła (tu jedynie 2 280,60 zł). Kwota końcowa opiewa na blisko 443 tysiące złotych.

Ogromne podziękowania dla Grzegorza Ciźli z GCOS za pomoc przy realizacji materiału.




























Fot. Marcin Koński

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz