Fot. carpassion.com |
Nadwozie wykonane w całości z włókna węglowego, duży
silnik V8 i aspiracje do startowania w 24 godzinnym wyścigu LeMans. Czyżby nowy
Aston Martin skrywany pod podstępnie brzmiącą nazwą? A co, jeśli napisałbym, że
to polski samochód? Tak! To auto, które powstaje właśnie nad Wisłą.
Auto w
pierwszej kolejności ma trafić na tory wyścigowe. B7 został zaprezentowany w
połowie ubiegłego roku w Warszawie. Samochód zastąpił dotychczasowy model B6,
którym ścigały się cztery zespoły. Auto w porównaniu do poprzednika prawie
wcale nie zmieniło sylwetki, jednak bardziej szczegółowe różnice rzucają się w
oczy. Jest to nowa maska, spoiler i w zasadzie to tyle, jeśli chodzi o zmiany.
Nadwozie jest w pełni nastawione na aerodynamikę i jak najmniejszą masę własną,
co chyba nie dziwi w przypadku samochodu wyścigowego.
Pod nadwoziem
z włókna węglowego skrywa się 6,5 litrowy silnik V8, który w zależności od
ustawień rozwija od 500 do 650 KM. Jeśli to nie jest w stanie przekonać o
szybkości auta, to zaznaczam, że masa własna wynosi tutaj mniej niż 1000 kg!
Producent
wspomniał też, że pracuje nad drogową wersją modelu B7. Ten będzie mieć seryjny
silnik od Corvette, którego pojemność wynosi 6,2 litra i moc 647 KM. W
porównaniu z wyścigową wersją, ta będzie cięższa o nieco ponad 120 kg. Jeżeli
tak będzie wyglądać drogowa odmiana tego bolidu, to na ulicach będzie nie lada
sensacją. Sam niestety nie zdecydowałbym się na taki samochód, ale z pewnością
znajdą się tacy, którzy będą chcieli wyłożyć nie małe pieniądze na produkt
„made in Poland”, który może ścigać się z największymi jak równy z równym.
Fot. auto-news.pl |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz