Redline MotoBlog

Informacje, publicystyka z motoryzacyjnego świata. Bez zbędnych konwenansów.

sobota, 11 maja 2013

Parkingowa ignorancja, czy ludzka głupota



Nie pierwszy raz piszę o parkingowych grzechach Polaków, bo chyba tych mamy za uszami najwięcej. Ciężko jest wszak walczyć z czymś, co jest tak wstydliwym problemem, zaś wyrządzenie szkody bez udziału właściciela poszkodowanego auta wśród naszych rodaków jest wyjątkowo kuszącą sposobnością do tchórzliwej ucieczki.

Inaczej jest jednak, kiedy osoba, która jest pewna, że właściciela nie ma w pobliżu uderza drzwiami w auto. I nawet nie chodzi o jakieś delikatne dotknięcie, tylko walnięcie nimi z impetem. Ostatnio sam byłem w takiej sytuacji w roli poszkodowanego, kiedy na parkingu jednej z sieciowych restauracji zostałem uderzony przez Panią, która jak to mówiła: „nie mogłam się zmieścić, bo pan tak zaparkował”. Sam zaparkowałem między dwiema białymi liniami, więc nie widziałem w swoim parkowaniu niczego złego. Co więcej, mój przyjaciel, który do niskich nie należy (zaś do chudych już tak) nie miał żadnych problemów z zajęciem miejsca bez dewastowania otoczenia moimi drzwiami.

Zanim jednak doszło do wszelkiej rozmowy, zrównałem się na parkingu z Panią obok i poprosiłem o opuszczenie szyby, by zwrócić uwagę na rozważniejsze otwieranie drzwi. Ta jednak na moją prośbę zareagowała wrzuceniem biegu wstecznego i próbą ucieczki z miejsca parkingowego. Sam niewiele myśląc również zacząłem cofać tarasując jej wyjazd. To jednak na niewiele się zdało, ponieważ desperatka postanowiła cofać na drodze jednokierunkowej i wyjechać przejazdem dla zamawiających na wynos. Poprosiłem przyjaciela, by ten szybko wyszedł blokując jej przejazd, zaś sam postanowiłem zaparkować auto i udać się do tej kobiety.

Kiedy już doszedłem do niej powiedziałem na dzień dobry coś w rodzaju: „Rozumiem, że Pani jeździ samochodem służbowym i rozwala go sobie nieodpowiedzialnie, o co popadnie, ale to nie znaczy, że musi to Pani robić o inne samochody”. Ta zaś odpowiedziała, że jak nie ona to, kto inny by to zrobił. Po krótkiej przepychance słownej uznałem, że rozmawiam z ignorantką i totalną idiotką, więc po prostu poszedłem sobie. Zastanawiałem się, co zrobić, by ta kobieta zapamiętała tę sytuację na dłużej i wyciągnęła z tego jakieś wnioski. Nie znalazłem żadnych uszkodzeń na karoserii, więc nie dzwoniłem na policję zgłaszając próbę ucieczki z miejsca kolizji. Pozostało mi tylko jedno – po powrocie do domu napisałem e-maila do firmy zgłaszając sprawę podając miejsce, godzinę zdarzenia oraz numery rejestracyjne samochodu (które zapisał przyjaciel). Ze znalezieniem owej firmy nie było problemu, gdyż auto było cały oblepione logiem Panoramy Firm.

We wiadomości zwróciłem uwagę nie tylko na to, komu firma powierza samochody, ale też na kulturę osobistą pracowników, ponieważ w odpowiedzi nie usłyszałem żadnego słowa „przepraszam”. Wiem, że taki irytujący precedens, jak obijanie i rysowanie aut na parkingach i późniejsza ucieczka to norma, jednak inaczej zachowujemy się, jako sprawcy, a inaczej, jako poszkodowani. A czy tak dużym problemem jest większa uwaga? Nawet, jeśli nie interesują nas samochody w koło, to jednak pamiętajmy, że uszkadzamy również nasze auto. Taka ignorancja sprawia, że tego typu ludzi jak wspomniana Pani najchętniej pociągnąłbym za samochodem po asfalcie. Choćby przez 50 metrów.


Foto. vitay.pl

1 komentarz:

  1. Faktem jest, że to głupota ludzi. Ostatnio zaparkowałem samochód na osiedlu poszedłem do sklepu. Przychodząc do samochodu zobaczyłem coś zadziwiającego z prawej 2 miejsca wolne a z lewej zaparkowany samochód w taki sposób, że nawet bokiem nie mogę dojść do drzwi kierowcy w efekcie musiałem wejść do samochodu od strony pasażera wyjechać z parkingu po trawniku, ponieważ tamten samochód był długi i stał w taki sposób, że milimetr cofnę i walne go w bagażnik nawet jeślibym skręcił w miejscu koła na max lub maską w bok stojącego wozu. Żałowałem tylko, że nie miałem naklejek z "karnym kutasem" ani markera aby napisać właścicielowi mistrzowsko zaparkowanego wozu wiadomość i ulżyć sobie przy tym trochę :)

    OdpowiedzUsuń