|
Fot. superbwallpapers.com |
Ford w
swojej historii, liczącej ponad 110 lat miał tylko jeden samochód, który był w
stanie rywalizować na torze z największymi ówczesnymi filarami, jakimi były
modele Ferrari 250LM, 275 GTB oraz Porsche 904/6 i 904/4. GT40 został
zaprezentowany w 1964 roku, miał silnik o pojemności 4.7 litra, tylko 40 cali
wysokości (co daje 101.6 cm) i wyglądał równie fantastycznie co jego włoscy i
niemieccy rywale. Jak hucznie zapowiadano, tak też Amerykanin nakopał w tyłki
reszcie świata wygrywając początkowo 12 godzinny wyścig na torze Sebring, a w
następnych wyścigach również w LeMans.
Cztery
lata po zaprezentowaniu GT40, samochód musiał udać się na wyścigową emeryturę,
co nie oznacza, że przez resztę czasu Ford nie tęsknił za amerykańską
pięknością. Tęsknił, lecz nie spieszył się z pokazaniem następcy. Tego
zaprezentowano dopiero w 1995 roku, nazywał się GT90 i nie ze względu na ponad
dwa razy większą wysokość. Samochód był tortem z okazji 90 urodzin marki.
Bardzo kalorycznym i apetycznym tortem. Mimo, że zupełnie nie przypominał
protoplasty, to i tak mógł się podobać. Zwłaszcza za silnik V12, z czterema
turbosprężarkami, które były w stanie wykrzesać 730 KM i rozpędzić auto do 100
km/h w nieco ponad 3 sekundy, a także pognać to nadwozie z prędkością blisko
380 km/h. Aż żal, że w tych szalonych czasach zabrakło Fordowi odwagi, by
wyprodukować krótką serię samochodów, mogących rywalizować z McLarenem F1.
Z
resztą na kolejne tchnienie nostalgii za bolidem trzeba było zaczekać jeszcze
siedem lat. Po koncepcyjnym GT40, który narobił smaku przyszłym właścicielom,
przyszedł czas na ostateczny wygląd auta, którego wyprodukowano w liczbie około
4 tysięcy sztuk. GT otrzymał klasyczny silnik V8 wspomagany kompresorem, który
rozwijał moc 558 KM. Ważące 1,5 tony nadwozie osiągało 100 km/h w 3.9 sekundy i
rozpędzało się do 330 km/h. Pięknie, ale zostało jeszcze jedno „ale”.
Przy
całym tym idealnym odwzorowaniu praprzodka, zapomniano o niewielkim nadwoziu.
Auto stało się wręcz ogromne, tracąc niemal całą zwinność GT40. Jeśli jednak
przymrużylibyście oko na jego wielkość, otrzymacie wspaniały supersamochód,
który w porównaniu do całej maści Ferrari i Porsche jest tani jak barszcz.
Nie
chciałem jednak poświęcać artykułu Fordowi GT, gdyż służy mi tylko wprowadzeniu
do dzisiejszego bohatera, jakim jest Galpin Ford GTR1. Co prawda auto bazuje na
wyżej wymienionym bolidzie, jednak jest jeszcze dłuższe od niego. Poza tym
zostało tak zmodyfikowane, że przypomina jeden z samochodów w grze GTA San
Andreas. Wszystko przez zdecydowanie masywniejszą sylwetkę (nadwozie można było
zamówić z aluminium, bądź włókna węglowego) z ogromnym zderzakiem na czele,
mocno zmienionymi światłami, wlotami powietrza za drzwiami i praktycznie poziomo
poprowadzoną linią dachu.
Wnętrze
jest tylko nieznanie zmodyfikowanym kokpitem Forda GT. Bardzo wyraźnie za to
zaznaczają się nawiązania do Forda GT90, za sprawą wszechobecnej, jadowicie
niebieskiej, skórzanej tapicerki, „dziurowanej” na fotelach. Podobny motyw
znajdziecie również na dywanikach i pedałach, z którymi lepiej obchodzić się
bardzo delikatnie.
Co
prawda silnik nadal ma 5.4 litra, jednak zamiast kompresora, w powietrze
zasilają go dwie, równolegle pompujące turbosprężarki, które wytwarzają moc
1024 KM i 1002 Nm! W takiej konfiguracji samochód rozpędza się do ponad 360
km/h, zaś setka pojawia się na prędkościomierzu po równo 3 sekundach. Jeśli
mocy nadal ci mało, zawsze możesz zatankować lepsze paliwo. Przy 100 oktanowym
koktajlu monstrum produkuje już blisko 1200 KM i 1203 Nm! Żeby nie
zdziesiątkować populacji, zdecydowano ograniczyć produkcję do 6 sztuk. Chyba,
że sama będzie bardzo chciała zmierzyć się ze swoimi nerwami. Wtedy producent
mógł rozważyć zwiększenie produkcji. Z resztą samochód cały czas jest w ofercie
Galpina.
|
Fot. archdezart.com |
|
Fot. toplowridersites.com |
|
Fot. blog.sherwoodford.ca |
|
Fot. gopixpic.com |
|
Fot. facebook-pictures.drippic.com |
|
Fot. motorauthority.com |
|
Fot. funny-pictures.picphotos,net |
|
Fot. carpricewallpapervideo.com |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz