No faktycznie było. Takie samochody ma np. Honda (FCX Clarity),
Mazda (RX-8 Hydrogen RE) oraz BMW (7 Hydrogen), z czego tylko ostatni może
pochwalić się 12 cylindrową jednostką, która średnio potrzebuje 50 litrów
wodoru na 100 km. Ogólnie jestem ogromnym zwolennikiem tego bardzo wybuchowego
paliwa, jako jedynego, sensownego rozwiązania w wypadku wyczerpania ostatnich
złóż ropy naftowej i wierzę, że to, co obecnie technika pozwala osiągnąć to
jedynie niewielki przedsmak tego, na co będzie nas stać po bliższym poznaniu.
Ale nie tylko o samochodzie wodorowym będę dziś mówić, dlatego zapraszam niżej.
1. Toyota Mirai
Fot. Toyota
Właśnie od dziś w Japonii będzie można składać zamówienia na
ten samochód, zaś my, jako Europejczycy (bo Mirai będzie dostępny tylko w
Wielkiej Brytani, Danii i Niemczech) będziemy mogli cieszyć się nim, albo i
nie, za 9 miesięcy. Tak czy siak nie rozumiem za bardzo podejścia Toyoty, by do
innowacyjnych źródeł napędu dodawać tak idiotycznie dziwaczne formy. Popatrzcie
tylko na Priusa. Tam nawet nazwa jest głupia. Tutaj jednak przegieli – Zderzak z
przodu przypomina paszczę psa, z pyskiem wystawionym za okno samochodu
pędzącego 250 km/h, zaś z tyłu trójkątne świtła w połączeniu z uformowaną lotką
i masywną klapą bagażnika wyglądają tylko niewiele lepiej. W środku z kolei
odnajzie się właściwie każdy użytkownik Piusa i chyba właśnie do nich
skierowane jest to auto.
Cena? 276,5 tysiąca złotych + VAT. Roczna sprzedaż Mirai w
Europie ma ograniczyć się jedynie do 50-100 egzemplarzy, co oznacza, że
wodorowa Toyota będzie bardziej elitarna od Ferrari. Tylko w Niemczech
Cavallino Rampante wybiera jakieś 6,5 raza więcej klientów.
2. Mercedes-Benz GLE Coupe
Fot. Mercedes-Benz
Oto kolejny zawodnik do tytułu Najbrzydszego debiutanta minionego tygodnia. Z przodu auto wygląda
na wyższe, niż szersze, a tylny półprofil. W sumie widzicie sami. Tył najlepiej
wygląda tylko wtedy, kiedy patrzycie na niego wprost. Przesuńcie się o choćby 1
stopień w lewo, czy w prawo, a doznacie szoku. Całkiem prawdopodobne jest też
to, że oślepniecie. Za to rozmiar felg powinien ucieszyć naszych raperów – już w
standardzie najmniejszy komplet obręczy będzie mieć 20 cali, zaś największy –
22. Pod maską mają siedzieć tylko mocne silniki. Minimalna liczba koni, to 258
(350 BlueTEC). Potem 333 KM (GLE400 Coupe) i na końcu 367 KM (GLE450 Coupe).
Wersja AMG? Pojawi się niemal na pewno.
3. Hyundai i30 Turbo
Fot. Hyundai
Face lifting kompaktowego Hyundaia chyba nie wyszedł mu na
korzyść – z przodu mocno zaczyna przypominać glonojada przyssanego do szyby
akwarium, no ale co innego tutaj jest istotne. Do gamy i30 trafił „uturbiony”
silnik 1.6 z Velostera Turbo, o mocy 186 KM. Jeśli jednak myślicie, że ta
jednostka zrobi z i30 prawdziwego Hot hatcha, to ostudzę Wasze oczekiwania. 100
km/h pojawi się na prędkościomieru nie wcześniej, niż po 8 sekundach, a to
satysfakcjonujący wynik dla tzw. Warm hatchy, czyli czegoś pośredniego, między GTI,
a tradycyjnymi kompaktami.
4. Hyundai i20 Coupe
Fot. Hyundai
Nie dajcie się zwieźć tą podchwytliwą i dużo obiecującą nazwą
„coupe”. Toż to najzwyklejszy w świecie, 3 drzwiowy hatchback, z tą różnicą, że
to auto znacznie różni się od tradycyjnej, 5 drzwiowej odmiany. Właściwie to
trudno nawet powiedzieć, co tutaj zostało. Raczej tylko światła. A co będzie
odpowiadało za wprawianie w ruch i20 Coupe?
Na start będą to cztery silniki – dwa diesle (1.1 – 75 KM i 1.4 – 90 KM)
i dwie jednostki benzynowe (1.2 – 84 KM i 1.4 – 100 KM). Na początku przyszłego
roku zapowiada się debiut 3 cylindrowego silnika 1.0 z turbodoładowaniem.
5. MINI John Cooper Works
Fot. MINI
Nie od dziś byłem przekonany, że nowy, 2 litrowy silnik w
Cooperze S nie ma w pełni wykorzystanego potencjału i John Cooper Works
wyciśnie z niego więcej. Dużo więcej. Tutaj zamiast 192 KM będzie 231 KM (czyli
tyle, ile osiąga spalinowa jednostka w BMW i8), co oznacza, że 100 km/h pojawi
się na prędkościomierzu 0.6 sekundy szybciej (6.1 s), niż w Cooperze S, zaś
opadanie wskazówki ma się zakończyć dopiero po osiągnięciu 246 km/h. Ponadto
nowy model w stosunku do poprzednika ma być o 100 kilogramów lżejszy, otrzyma
sztywniejsze zawieszenie oraz układ hamulcowy Brembo.
6. BMW 6/6 Convertible/6 Gran Coupe/M6/M6 Convertible/M6 Gran Coupe
Fot. BMW
Żeby dostrzec jakiekolwiek zmiany w szóstce, trzeba przyjrzeć
się bardzo dokładnie zdjęciom. Nowe są wloty powietrza w przednim zderzaku,
oraz delikatnie przemodelowano tylny zderzak. Dodano również nowe kolory
nadwozia oraz tapicerki. Ponadto LED-owe reflektory znajdą się teraz już w
standardzie, a sportowy wizerunek samochodów ma dodatkowo podkreślać aktywny
układ wydechowy, zdolny do wydawania bardziej rasowych dźwięków, w zależności
od trybu jazdy.
7. Audi RS3 Sportback
Fot. Audi
Kompletnie nie rozumiem podniecenia wszystkich mediów nowym
RS-em. Sam jestem szczerze zawiedziony, bo oczekiwałem przełamania kolejnego
tabu wśród super hatchy, jakim jest osiągnięcie 400 KM. Przynajmniej takiego
apetytu nabrałem po przedstawieniu Volkswagena Golfa R400. Tutaj na szczęście
pozostał 2.5 litrowy silnik R5, jednak jego moc wynosi „jedynie” 367 KM, a to
tylko 7 koni więcej, niż w przypadku fenomenalnego A45 AMG. Poza tym odnoszę
wrażenie, że RS3 będzie prowadzić się kompletnie nudno i całkowicie
przewidywalnie. Nie pomoże mu w tym przekroczenie wskazówką prędkościomierza
wartości „100” w 4.3 sekundy, ani też prędkość maksymalna, którą na życzenie
można będzie przesunąć do 280 km/h. Obym się mylił.
8. Audi Q7
Fot. Audi
Jedno mi się tutaj naprawdę podoba – ten SUV nie wygląda już
ciężko. W sumie to odnoszę wrażenie, że to bardziej przerośnięte kombi, niż
bulwarowa terenówka na pokaz i do pokonywania krawężników. Nowe Q7 odchudzono o
300 kg, co zdecydowanie poprawi prowadzenie tego olbrzyma. W palecie silników
początkowo mają być do dyspozycji wyłącznie silniki 3 litrowe – 272 konne TDI
oraz TFSI o mocy 333 KM. Z czasem do gamy ma dołączyć wersja e-tron, która szczyciłaby
się momentem obrotowym równym 700 Nm i spalałaby 1.7 litra oleju napędowego na
100 km.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz