Redline MotoBlog

Informacje, publicystyka z motoryzacyjnego świata. Bez zbędnych konwenansów.

piątek, 29 sierpnia 2014

Szybkie i nieznane: Porsche 911 Turbo SE (Flachbau)

Fot. favcars.com

Lata 80. musiały być bardzo szalone. Przynajmniej tak słyszałem, bo nie było mi dane żyć w tej dekadzie. To szaleństwo najbardziej było widoczne chyba właśnie w motoryzacji, bo właśnie wtedy niemal obowiązkowym wyposażeniem każdego sportowego samochodu były chowane reflektory. Ten element nie ominął też klasycznej 911, choć ich obecność do końca nie można tłumaczyć ogólnym trendem.

Porsche 911 z „płaskim nosem” – bo tak należy tłumaczyć Flachbau – powstało z okazji uczczenia sukcesów modelu 935. Początkowo miała to być odrębna drogowa wersja auta wyścigowego. W 1981 roku na liście wyposażenia opcjonalnego pojawił się pakiet aerodynamiczny zmieniający błotniki, maskę i reflektory – wszystko dla zminimalizowania oporów powietrza. Auto wyposażone w ten pakiet nie figurowało już jako „Porsche 911 Turbo”, tylko „Porsche 911 Turbo SE”. Mało tego, sama opcja musiała kosztować kosmiczne pieniądze, ponieważ modele Flachbau były około 60% droższe od swoich tradycyjnych braci. To jeszcze nie koniec, bo następne modyfikacje zwiększające unikatowość modelu, bądź podnoszące moc tylko bardziej windowały cenę. Dzięki temu też Porsche 911 Flachbau swego czasu był najszybszym samochodem pochodzącym z Niemiec.

Nawet obecnie 275 km/h robi wrażenie. Zwłaszcza, że lwia część szybkich samochodów na autobahnach mogą sobie pozwolić na prędkość maksymalnie 25 km/h niższą. Samo przyspieszenie też należy uznać, za nieprzeciętne. Tym bardziej, że skrzynia biegów ma tylko 4 przełożenia, a podłączona do niej siłownia produkuje okrągłe 100 koni z każdego litra pojemności.

Porsche Flachbau produkowano tylko przez dwa lata. W tym czasie z fabryki wyjechało 609 egzemplarzy (349 Coupe, 229 Cabrio i 31 Targa), a każdy z modeli z pewnością musi być inny zważywszy na to, że Porsche nie od dziś dba o przerażająco długą listę dodatków. Ile mogą obecnie kosztować używane egzemplarze? Tu musicie przygotować się na solidny wydatek i lepiej sprzedajcie swoją rodzinę do badań medycznych, bo pół miliona dolarów to absolutne minimum jeśli chodzi o zadbane egzemplarze. Znalezienie auta w kiepskim stanie do renowacji też nie będzie tanie (tak samo jak sama restauracja), jednak po remoncie wartość samochodu zwróci koszt inwestycji ze sporą nawiązką.

Fot. autoevolution.com
Fot. thelingenfeltercollection.com
Fot. thelingenfeltercollection.com

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz