Redline MotoBlog

Informacje, publicystyka z motoryzacyjnego świata. Bez zbędnych konwenansów.

piątek, 15 sierpnia 2014

Szybkie i nieznane: Aston Martin DBSC


Nie wiem, czy liczyliście, ale według mojej analizy, to już sto jedenasty piątek, w który serwuję Wam porcję wiadomości na temat szybkich (to na pewno) i mało popularnych (choć nie zawsze starych) samochodów. Pewnie nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że do tej pory w cyklu nie pojawił się żaden Aston Martin. A przecież producent z Gaydon ma w portfolio trochę więcej projektów, niż modele DB9, DB7, legendarny DB5 czy nawet Lagondy.


I tym oto odkryciem przechodzę do dzisiejszego bohatera, którym jest Aston Martin DBSC. Jak widzicie na zdjęciach, DBS nie tylko obecnie był flagowym modelem Brytyjczyków, ale i blisko pół wieku temu. Wtedy to samochód z założenia miał być następcą modelu DB6, jednak zarówno ten model, jak i DBS były produkowane równolegle przez 3 lata. Pod względem technicznym te dwa auta nie różniły się właściwie wcale. Prawdę powiedziawszy model DB6 był nawet nieznacznie mocniejszy od swojego rzekomego następcy, aż do momentu zaprezentowania mocniejszej odmiany z silnikiem V8, który produkuje 320 KM.


Historia modelu DBSC sięga trochę wcześniej, bo auto powstało zanim jeszcze DBS wyjechał z fabryki. Jak już wcześniej wspomniałem Brytyjczycy intensywnie myśleli nad zastąpieniem DB6 godnym następcą. Dlatego też mając w pamięci piękny model DB4 projektu Carrozzeria Touring (dokładnie tego samego, jak w przypadku ubiegłotygodniowego Lamborghini 400GT Flying Star II) inżynierowie postanowi drugi raz powierzyć nadwozie włoskim rzemieślnikom.


Zamówiono więc dwa prototypy wysyłając skrócone podwozia Astonów DB6. Te zostały zmodyfikowane, zaś silniki umiejscowiono 10 centymetrów dalej. Wprowadzono również poprawki zawieszenia i samej jednostki napędowej, która została „pokręcona” do 365 KM. Sama karoseria była bardzo lekka, dzięki konstrukcji stalowych rur, na które osadzano panele nadwozia. Dzięki temu DBSC było lżejsze od BD6 o aż 400 kg!


To, co najmniej podoba mi się z zewnątrz, to spłaszczony grill, który ma w sobie za mało Astona Martina. Właściwie to nie ma w sobie nic. Z tył samochód nie przypomina zupełnie niczego, co wcześniej wyjechało z Gaydon. Łagodnie opadająca tylna szyba spotyka się przetłoczeniem zaczynającym się od drzwi i łączy się na tylnej klapie. Potem nadwozie schodzi ostro w dół. Może i mało włosko to wygląda, jednak jest tu pewien element zdradzający pochodzenie nadwozia – okrągłe reflektory.


Powróćmy jednak do silnika, a właściwie do tego, co potrafi zrobić z ciałem odchudzonym o 400 kg. 365 KM rozpędza to auto do 240 km/h. Gnanie 240 km/h Astonem DBSC nie będzie jednak łatwym zadaniem, bo auto występuje w tylko jednym egzemplarzu, który 5 lat temu na aukcji osiągnął cenę ponad 320 tysięcy funtów (czyli 1,6 mln zł).










Fot. Aston Martin

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz