Redline MotoBlog

Informacje, publicystyka z motoryzacyjnego świata. Bez zbędnych konwenansów.

poniedziałek, 18 sierpnia 2014

Jaguar wznawia produkcję klasyka!


Brytyjczycy zasłużyli na ogromny kufel zimnego piwa, gdyż postanowili wywiązać się z danego 51 lat temu słowa. Chodziło o wybudowanie bardzo limitowanej serii 18 samochodów. W czym więc problem? Powstało zaledwie 12 sztuk. Motywatorem do wdrożenia auta do produkcji było podobno 6 sztuk plakietek z numerami Lightweight-ów, z którymi nie bardzo było wiadomo co zrobić. A skoro dżentelmeńskie obietnice trzeba spełniać, to postanowiono skompletować serię tych wspaniałych aut.



1. McLaren 650S Sprint
Fot. McLaren


Na początek zdradzę, że jeśli chodzi o osiągi, to tutaj zdecydowanie ulubioną cyfrą McLarena 650S Sprint jest 3. Dlaczego? Przyspieszenie 0-100 km/h trwa tu 3 sekundy, zaś prędkość maksymalna to 333 km/h. Wszystko dzięki standardowemu silnikowi, ale przede wszystkim mocno zredukowanej masie. Gdzie to widać? Najwyraźniej we wnętrzu, gdzie ciężko o skórzaną tapicerkę, za to niezmiernie łatwo znaleźć włókno węglowe, które jest dosłownie wszędzie. Cena? 1 037 520 złotych.

2. Jaguar E-Type Lightweight
Fot. Jaguar


To chyba obecnie jeden z najbardziej misternie budowanych samochodów. Wszystko przez to, że auto powstaje w identyczny sposób, jak w latach 60. Mało tego, do współpracy zaprasza się osoby, które w tym czasie zajmowały się budową Lightweightów. Samo auto ma pod maską 3.8 litrowy silnik o mocy 340 KM i 380 Nm. Jesteście ciekawi ceny? To zrobicie ogromne oczy, bo pierwszy raz Jaguar tak mocną ją wywindował. Ta wynosi blisko 21 milionów złotych. Zdziwieni? Ja na pewno nie.

3. Dodge Charger SRT Hellcat
Fot. Dodge


Przedstawiam Wam najmocniejszego sedana na świecie (wyłączając pozycje tunerskie). Charger Hellcat otrzymał te same sterydy, co Challanger, przez co pod maską pojawiło się aż 717 KM i 881 Nm. Nad wyglądem nie ma co się rozwodzić, gdyż ten niewiele różni się od innych Chargerów – są inne zderzaki, lotka spoilera i felgi. Auto pokonuje „ćwiartkę” w 11 sekund, rozpędza się do 160 km/h i zatrzymuje w miejscu w mniej, niż 13 sekund, zaś prędkość maksymalna to blisko 330 km/h. Największą ciekawostką jest to, że w normalnym trybie auto rozwija „jedynie” 500 KM, ma zablokowany 1 bieg i nie osiąga więcej, niż 4 tysiące obrotów na minutę. Kiedy za kierownicę siądą szaleńcy, będą musieli wpisać 4 cyfrowy kod PIN, by móc cieszyć się ponad 700 konną gromadką rwących asfalt koni.

4. McLaren P1 GTR
Fot. McLaren

Skoro rozpocząłem McLarenem, to warto też nim skończyć. Chodzi mi o tego Pana po prawej, który powstał w hołdzie dla gentelmana po lewej. Pierwsze sztuki P1 GTR mają zjechać w przyszłym roku, chwilę po tym, jak z taśmy ma opuścić ostatni (375) egzemplarz standardowego P1, zaś GTR ma być oferowany tylko tym, którzy już wcześniej nabyli najszybszego Maka. Uczciwe? Myślę, że tak, bo kto inny poskromiłby całe 1000 KM. Ponadto auto ma inny pakiet aerodynamiczny, ogromnych rozmiarów stały spoiler, system DRS żywcem przejęty z bolidów F1 oraz układ wydechowy wykonany z inconelu i stopów tytanu. Rozstaw przednich kół zwiększono o 8 centymetrów, dla poprawy stabilności auta przy wyższych prędkościach. W cenie auta zawarto też wstęp do zamkniętych torów wyścigowych, gdzie właściciele P1 GTR będą mogli trenować pod okiem doświadczonych instruktorów.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz