Redline MotoBlog

Informacje, publicystyka z motoryzacyjnego świata. Bez zbędnych konwenansów.

środa, 25 czerwca 2014

Wyścig na ¼ mili – Skoda Octavia RS


Samochód z dubbingiem


Czesi kochają podkładać głosy do tego stopnia, że postanowili zagadać po swojemu nawet silnik Skody Octavii RS. A żeby było ciekawiej, z głośników nie płynie gang podobny do żadnego tradycyjnego 2 litrowego motoru.


Wyobraźcie sobie taką sytuacje, że wybieracie się do kina na jakiś film, który wyświetlany jest w kilku wersjach. Macie do wyboru dubbing, napisy i lektora. Mógłbym się założyć, że spora część z Was wolałaby zdecydować się na film z napisami (i tu przybiłbym Wam piątkę, bo też preferuję oryginalne głosy aktorów). Jest pełno dubbingowanych obrazów, w których np. ośmiolatek ma podłożony głos przez piętnastolatka z problemem odkładającej się w czasie mutacji. I tak najwięcej zdziwienia wzbudza dopasowywanie głosów do postaci – cud, że jeszcze nie zdarzyło się, aby kobieta podkładała dubbingowała mężczyznę i na odwrót.


Oczywiście wersja z napisami gwarantuje przymusową naukę podzielności uwagi, bo kiedy akcja zaczyna się dziać, to ciężko znaleźć chwilę, by przeczytać, co jest napisane na dole ekranu. Lektor z kolei też nie jest idealnym rozwiązaniem, choć my jesteśmy do niego przyzwyczajeni. W końcu od 20 lat mężczyzna podkłada głos w tasiemcu „Moda na sukces”, gdzie kobiety również mają coś do powiedzenia.


W ten oto sposób przechodzę do czerwonego bohatera artykułu – Skody Octavii RS. Ta też korzysta z lektora, choć nie jest nim motoryzacyjny odpowiednik Janusza Szydłowskiego, czy Tomasza Knapika. Głos Skody podkłada – nie uwierzycie – Subaru. Przynajmniej takie można odnieść wrażenie, po charakterystycznym pomruku na niskich obrotach. Nie byłoby w tym jednak nic dziwnego, gdyby nie fakt, iż sztucznie generowany bulgot brzmi lepiej, niż oryginalna orkiestra grana przez prawdziwego boksera z 4 garami. Nie jest to sztuczka z układem wydechowym, bo groźne dźwięki towarzyszące do mniej więcej 3 tysięcy obrotów na minutę wywoływane są drganiami maski i szyby, które są słyszane tylko wewnątrz. Tak więc nie próbujcie zrobić wrażenia na kimś stojącym obok auta, bo nic specjalnego nie usłyszy, zaś wy wyjdziecie na głupków.


Sam generator zamontowany jest pod maską, wprawiając ją i przednią szybę w wibracje, które mają wzmocnić basowy klang RS-a. Zastanawia mnie tylko jedna rzecz – jak to się może odbić na samochodzie, skoro po 4 tysiącach kilometrów słychać było rezonans. Bez wątpienia takie rozwiązanie ma jedną bardzo ważną zaletę. Zimą nie trzeba będzie odśnieżać maski. Wystarczy wybrać „Sport mode” i nie przekraczać 2,5 tysiąca obrotów – Skoda sama się otrzepie z białej pierzyny.


To nie jest jednak największa zagadka, jaka trapiła mnie w czasie jazdy. Można też odnieść wrażenie, że Octavia trochę się zagubiła, bo nie bardzo wie, czy chce być czysto sportowym samochodem ze wszystkimi tego zaletami i wadami, czy bardziej jej zależy na pozostaniu wygodnym i szybkim pożeraczem kilometrów na autostradzie. W pierwszym przypadku warto byłoby pomyśleć o bardziej drapieżnym i surowym designie, bez chromowanych trójkątnych końcówek wydechu i tempomatu z radarem w wyposażeniu. W innym razie dobrze byłoby darować sobie syntezator bulgotów, czy trochę zbyt spartańsko wyglądających (ale za to wygodnych) foteli. Kompromis nigdy tutaj nie skończył się niczym dobrym.


Sam silnik też ciężko określić mianem ekonomicznego, bo trudno ściąć wynik rzędu 13 litrów na 100 kilometrów, zwłaszcza, że syntezator kusi do obciążania silnika. Ten jednak rwie przed siebie już od niemal samego dołu obrotów i nie odpuszcza właściwie do samego końca skali. 220 KM zapożyczonych z Golfa GTI dba o to, by Octavia mogła rozwinąć 248 km/h, zaś 350 Nm ma za zadanie (poza zmieleniem opon w drobny mak) rozpędzić samochód do 100 km/h w mniej, niż 7 sekund. I faktycznie to się Skodzie udaje, zwłaszcza dynamika na czwartym biegu od wspomnianej „stówy” w górę – wskazówki prędkościomierza i obrotomierza wspinają się bez najmniejszego zmęczenia, aż poza granicę kreski oddzielającej pierwszą setkę od drugiej.


Nie mniej zaskakuje to, że 19 calowe felgi w żadnym stopniu nie pogarszają komfortu – Skoda jest wygodna nawet na dziurawych drogach, zaś na krętych odcinkach nie trzeba obawiać się podsterowności (chyba, że rzeczywiście mocno przeholujecie z prędkością). Odniosłem jednak wrażenie, że benzynowy RS, to zdecydowanie bardziej autostradowy typ.


Podsumowując, najbardziej sportowa z usportowionych Skód jest bardzo szybka, obszerna, komfortowa i dość paliwożerna. Bez kontroli trakcji dość łatwo rozsmarować opony na asfalcie, zaś generator dźwięków sprawia, że na niskich obrotach Octavia brzmi bardziej jak stare, dobre Subaru, w przeciwieństwie do modeli spod znaku plejad. Przy tym wszystkim cena wyjściowa na poziomie 105 tysięcy złotych wydaje się bardzo atrakcyjna, bo ciężko o auto klasy średniej (ja już tam widzę Octavię) skrywające pod maską taki tabun rumaków. Jeśli bardzo zależy Wam na syntezatorze, skórzanej tapicerce, nawigacji, 19 calowych felgach i kilku innych dodatkach wzorem prezentowanego auta, musicie przygotować już blisko 133 tysiące złotych. Nadal to jednak będą rozsądnie wydane pieniądze. Resztę odłóżcie sobie na benzynę.


























Fot. Łukasz Walas, Marcin Koński

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz