Redline MotoBlog

Informacje, publicystyka z motoryzacyjnego świata. Bez zbędnych konwenansów.

środa, 4 czerwca 2014

Wyścig na ¼ mili – MINI Cooper S


Dogonić małego


Nowe MINI jest nie tylko mocniejsze i szybsze. W końcu doczekaliśmy się takiego pazura, na jakiego to auto zasługiwało. Czy wszelkie zmiany są jednak na korzyść najnowszego wcielenia sportowego mieszczucha?


Poprzednia generacja bardzo wysoko postawiła poprzeczkę nie tylko rywalom, ale też przede wszystkim inżynierom projektującym nowe wcielenie MINI. Sztywnego, bardzo szybkiego i niezwykle pewnego w prowadzeniu. Jeszcze rok temu sporo słyszało się, że nowy model miał zerwać z kontynuacją stylu poprzedników i klasycznego Mini, jednak chyba krytyczne głosy fanów ściągnęły na ziemię stylistów myślących o niebieskich migdałach. W końcu ludzie chcą nowe MINI tylko dlatego, że przypomina stare!


Pierwsze oficjalne zdjęcia pozwoliły odetchnąć z ulgą – samochód będzie wyglądał jak poprzednik. Przy okazji jednak zaczęły pojawiać się głosy, że styliści jednak postawią na swoim i zmienią coś, co było nienaruszalne, aż do ostatniej serii MINI. Zegary z klasycznego miejsca po środku deski rozdzielczej powędrowały przed kierowcę. Niby nic nowego, bo już wcześniej pojawiały się wersje z prędkościomierzem w najbardziej klasycznym miejscu, jednak zawsze można było pozostać go w bardziej odpowiednim dla MINI położeniu. Tutaj już nie będzie takiej możliwości. No nic, czas uruchomić silnik przyciskiem na środku konsoli centralnej i ruszyć przed siebie.


Długo nie trzeba czekać, by poznać prawdziwie diabelski charakterek nowego MINI. Cooper S jest jak szalony psiak, który wszędzie musi wetknąć swój mokry nos. 192 KM wyciśnięte z 2 litrowego silnika wręcz rozsadzają nadwozie ważące 1250 kilogramów, czego efektem jest przekroczenie 100 km/h w niespełna 7 sekund i prędkość maksymalna na poziomie 235 km/h. Wynik wręcz imponujący zważywszy na to, że siedzimy w aucie wielkości pchły. Jakbyście oniemieli z zachwytu na widok tych cyferek, to przypomnę Wam, że MINI nie tyle słynie z świetnych osiągów, co z prowadzenia na zakrętach.


Nowy model nie tylko sprawniej zmienia kierunek jazdy. Jest też jeszcze pewniejsze w prowadzeniu przy jednocześnie zdecydowanej poprawie komfortu jazdy. Oznacza to tyle, że plomby z zębów nie będą już wypadały, a dyski kręgosłupa pozostaną na swoim miejscu podczas przedzierania się przez „kocie łby”. Jest jeszcze jedna rzecz, za którą popadłem w tym aucie w stan uwielbienia – nowy Cooper S wreszcie nauczył się strzelać z wydechu! Radio nie jest już Wam potrzebne zupełnie do niczego.


A żeby nie było, że nowe MINI przypomina typowy serial z TVN-u, gdzie albo jest dobrze, albo lepiej, to przygotujcie się na bardzo dużą dawkę goryczy. Nie trzeba daleko szukać, bo pierwszą wadę znajdziecie na zanim na dobre zaczniecie się przyglądać nadwoziu. Tak, dobrze myślicie. Wcześniejsze wersje MINI prezentowały się zgrabnie właściwie z każdego ujęcia. Ten, pod ogólnym zarysem klasyka nie jest w stanie uchronić Quasimodo z karykaturalnie przerośniętym nosem, reflektorami i tylnych światłami.


By było jeszcze zabawniej, to dodam, że wlot powietrza na masce nie pełni już żadnego zadania, gdyż jest zwyczajną atrapą. W środku poza przeniesionym prędkościomierzem można doszukać się też wreszcie normalnie wyglądających łopatek, jednak niestety w trybie sekwencyjnym szybkość zmiany przełożeń trochę trwa, dlatego szybko zdecydowałem się powierzyć zmianę biegów komputerowi.



A trochę szkoda, bo po samochodzie, który potrafi bardzo szybko jechać zarówno na prostej, jak i w zakrętach powinno oczekiwać się porządnego trybu sekwencyjnego, który dorówna temperamentem zawadiackiemu Cooperowi S. Zwłaszcza, że sportowy automat wymaga dopłaty do podstawowych 101 tysięcy złotych kolejnych 8,2 tysiąca. Chcecie wyposażyć samochód w to, co miał testowy model? Przygotujcie się na ostrą jazdę z udziałem następnych 25 tysięcy, za które kupicie m. in. wielofunkcyjną kierownicę, nawigację, 2 strefową klimatyzację, czy światła adaptacyjne. Cóż. MINI nigdy nie było tanie, a to wcale nie chce być wyjątkiem od reguły.































Fot. Marcin Koński

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz