Fot. imagejuicy.com |
Pamiętacie
Ultimę GTR, którą od czasu do czasu pojawia się P. Dziewulski na imprezach
motoryzacyjnych? To, co widzicie na zdjęciu powyżej jest bardzo podobne –
ekstremalnie niskie, szerokie nadwozie o długości ledwo 4 metrów, z wyraźnie
zarysowaną kopułą kabiny, która mieści kierowcę i pasażera. Tył charakteryzuje
się pionowymi bocznymi burtami przywodzącymi na myśl wielkie amerykańskie
krążowniki z lat 50-60, zaś na szczycie połączył je płat podwójnego spoilera.
Jeśli miałbym narysować karykaturę tego wozu, wyglądałby jak pojazd Jetsonów.
W
środku jest hmm... bardzo przytulnie, bo ciasnota to zbyt obszerne słowo. Przyrządy
na desce rozdzielczej zajmują całą szerokość kokpitu, ale to nie jest problem,
by wcisnąć ostatni guzik najdalej od kierowcy, bo rośli kierowcy bez problemu
byliby w stanie jechać z zimnym łokiem. Po obu stronach.
Jednak
to nie wnętrze jest najważniejszym elementem auta, a silnik, który ma pojemność
2 litrów i ogromne turbo. Jak wielkie? Na tyle, by osiągnąć blisko 520 KM! To
prawie 260 KM wyciśniętych z jednego litra pojemności! Moment obrotowy też ma
bardzo pokaźny, bo wynosi aż blisko 540 Nm. Przy masie blisko 800 kg samochód
jest wręcz niewyobrażalnie szybki. Pierwsza „setka” pęka tu po 2,7 sekundy – to
tyle, ile jest w stanie wycisnąć z siebie Nissan GT-R, zaś prędkość maksymalna
to 341 km/h. Można chwalić się już, że Leblanc jest szybszy od Ferrari F12 o
cały 1 km/h!
Mając
tyle mocy trzeba uważać z wciskaniem gazu – auto ma napęd wyłącznie na tylne
koła i czuć tu wyraźnie, że tak brakuje mu różnego rodzaju systemów
wspomagających jak Grecji pieniędzy. Oszczędności najbardziej rzucają się w
oczy przy cenie, która wynosiła 530 tysięcy dolarów. W 1999 roku. Pomyśleć, że
15 letnie auto potrafi być tak szalone.
Fot. bbs.mychat.to |
Fot. ru.autowp.ru |
Fot. forums.vwvortex.com |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz