Nine-eleven
Porsche 911 to jeden z najważniejszych symboli motoryzacji. Wystarczy
rzucić hasło „Carrera”, a każdy – bez względu na to ile ma lat, jakie ma
wykształcenie i czym się interesuje – będzie miał przed oczami jeden konkretny
model.
Przyznam, że od zawsze auta z Zuffenhausen były obiektem mojego
zainteresowania ze względu na nietypową budowę – długi przód skrywający drobną
kieszonkę zwaną „bagażnikiem”, kabinę, która w teorii mieści cztery osoby
(rzeczywistość weryfikuje to o połowę) i mocno opadającą linię nadwozia z silnikiem
zawieszonym za tylną osią. Tak powstają samochody produkowane nieprzerwanie od
50 lat. Był nawet pomysł zastąpienia 911 modelem 928 z bardzo obszerną kabiną i
długą maską, skrywającą solidne V8, jednak auto nie przyjęło się na rynku.
Dla ludzi z mojego pokolenia był jeszcze jeden czynnik, który mocno
odcisnął się piętnem na świadomości marki – Need For Speed Porsche. Gra, która
nie dość, że oferowała zupełnie nową jakość pod względem grafiki, ale też dała
możliwość poznania aż 80 modeli Porsche z różnych epok, począwszy od
historycznego 356, po mniejsze modele 924, 944 i moją ulubioną serię 993 –
ostatnią oferowaną z silnikiem chłodzonym powietrzem. Gra kończyła się na
kolejnej serii – 996, która uważana jest za najmniej udane 911 od wielu lat.
Przede wszystkim dlatego, że za bardzo nawiązywało do mniejszego i jednocześnie
dużo tańszego modelu – Boxstera.
Na szczęście Porsche szybko wróciło na właściwe stylistycznie tory i
seria 997 ponownie zaczęła wyglądać jak stara dobra 911. Co więcej, auto było
dużo lepsze, mocniejsze i szybsze od swojego poprzednika. Aż do ubiegłego roku,
kiedy światło dzienne ujrzała obecna generacja Carrery. Samochód stał się
dłuższy, szerszy i jeszcze wyraziściej zarysowany w porównaniu do poprzednika.
Szczególnie mocno widać to po lekko wydłużonej klapie silnika i wyraźnie
mniejszych tylnych światłach. Jest jednak pewien szczegół nawiązujący do serii
996 (ówczesne 4S było jednym z lepszych modeli) – czerwony pas łączący światła.
Sylwetka prezentuje się nad wyraz elegancko i bardzo spotowo.
Jednak z całą pewnością to wnętrze zrobiło najważniejsze wrażenie. Tutaj
z całą pewnością można poczuć bardzo ekskluzywny klimat (to chyba ta magia
Porsche), za którego odpowiedzialność bierze skórzana tapicerka, aluminium i
alcantara. Do środka się nie wsiada, lecz wsuwa w fotele, a to dlatego, że są
one zamontowane na samej podłodze. To, co w pierwszej kolejności rzuca się w
oczy kierowcy to trójramienna kierownica pozbawiona wszelkich zbędnych guzików,
za to wyposażowan w parę solidnych łopatek, po które z przyjemnością się sięga
wyręczając z pracy automatyczną przekładnię. Trochę dalej na desce rozdzielczej
znalazło się 5 wskaźników, wśród których najważniejszy – obrotomierz – znajduje
się po środku. Na samym szczycie deski rozdzielczej znalazł się stoper systemu
Sport Chrono Plus. Sama konsola centralna robi wrażenie – krótka, mieszcząca
właściwie jedynie ekran nawigacji. Dłuższa, pochylona część poza dźwignią
zmiany przełożenia dzierży zdecydowaną większość przełączników, z których najważniejsze
oznaczone są końcówką układu wydechowego, amortyzatorem i napisem „sport plus”
– za ich pomocą możemy całkowicie zmienić potulne auto sportowe w
bezpardonowego dzikusa gotowego złoić skórę przy pierwszej lepszej okazji.
Lecz nawet nie wciskanie tych guzików zagwarantuje, iż wasza przejażdżka
stanie się niezapomniana. Auto powoduje, iż skupienie na jeździe przekracza
jakikolwiek osiągnięty dotychczas zenit. Nawet spoglądanie na prędkościomierz –
bez względu czy analogowy, bądź cyfrowy – jest niemal niemożliwe, ale to i tak
nie ma znaczenia, bo przy tym skupieniu doskonale wiadomo, jaka szybkość
wystarcza w danym momencie. Nawet slalom pomiędzy autami z gazem wbitym w
podłogę nie robi wrażenia na 4S. Prędzej sam ześliznąłbyś się z fotela, niż
opony szerokie na 245 mm (z przodu) i 305 mm (z tyłu) przestałyby wgryzać się w
asfalt z zjadliwością bulteriera. 4S jest niezwykle szybkie, zaś „płaska”
szóstka swoją pracą spowoduje, iż zaczniesz uciszać pasażerów i wyłączać radio
tylko po to, by móc posłuchać jego monologu. Kiedy przełączysz jednak tryb
działania wydechu na sportowy, dźwięk nie tylko będzie głośniejszy, ale też
bardziej surowy i zbliżony do gangu bokserów chłodzonych powietrzem. Te melodie
spowodują, że przyjemne drgawki ogarną każdy fragment waszego ciała, sami zaś mocno
uzależnicie się od 911.
Zastanawiacie się na pewno, ile trzeba będzie zapłacić za ten narkotyk
na czterech kołach. Podstawowa Carrera z 350 konnym silnikiem kosztuje ponad
452 tysiące złotych. Carrera 4S z 400 konnym silnikiem i napędem na 4 koła
wymaga dopłaty prawie 107 tys. zł, zaś cena testowego egzemplarza wynosi 739
tysięcy złotych. W tej cenie 4S będzie wyposażona w m. in. 20 calowe felgi
aluminiowe, sportowy wydech, skrzynię PDK, czy sportowe fotele.
Wyróżnikiem wersji 4S jest czerwony pas między światłami |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz