Mistrz wyścigów na 62189/5000000 mili
Podczas nieoczekiwanej przejażdżki tym autem odkryłem, że spod świateł
Q3 zbiera się lepiej, niż 10 cylindrowy R8. Z tego też powodu samochód został
okrzyknięty w dość wyjątkowy sposób.
Z całą pewnością kojarzycie BMW X1. Nie wiem jak Wy, ale ja nie do końca
jestem w stanie je zaakceptować. Głównie dlatego, że samochód aspirował do
rywalizacji z Volkswagenem Tiguanem. To tak, jakby budować BMW serii 3 pod
kątem Passata. Z tego też powodu w moich oczach auto po prostu nie ma prestiżu.
Poza tym siedząc wewnątrz można rzeczywiście odnieść wrażenie, że X1 powstał, by
powalczyć o rynek z „plebejskimi” SUV-ami.
Podobne wrażenie mam w przypadku RS Q3 – auta zbudowanego na siłę. Bez
konkretnego sensu, ani uzasadnienia. Jedynym powodem, dla którego pomysł wszedł
w życie to myśl jednego z inżynierów – w sumie nie mamy żadnego SUV-a RS, BMW
ma X5 i X6 M. Niestety Q7 jest za stare, RS Q5 nie będzie miało odpowiedniego
silnika, dlatego też zmodyfikujmy Q3. 2,5 litrowe R5 powinno być sehr gut! – Ja
się tylko zastanawiam, po co? Przecież auto już nie nadaje się na szutrowe
drogi, a na autostrady wysokość małego dostawczaka jest pozbawiona sensu.
Co innego Q3, które faktycznie da sobie radę w nie tylko łatwym, ale
podejrzewam, że i w stosunkowo średnio-trudnym terenie. A, że nie będzie miało
pod maską silnika o mocy 310 KM... Cóż. Nie można mieć wszystkiego, choć 2
litrowiec liczący 211 koni mechanicznych bardzo dobrze radzi sobie z
wprawieniem w ruch ponad 1,6 tony – setka w niespełna 7 sekund i prędkość
maksymalna na poziomie 230 km/h, to wartości, które jeszcze nie tak dawno były
charakterystyczne dla samochodów GTI. Dziś takimi osiągami może pochwalić się
poczciwy SUV wielkości Audi A3.
A skoro porównujemy Q3 i A3, to kompaktowe auta różnią się nie tylko
wzrostem (prawie 19 cm na korzyść Q3), ale też innymi wymiarami. SUV jest też
dłuższy (blisko 15 cm) i szerszy (tu tylko 5,4 cm). Naturalnie też różnice są
bardziej dostrzegalne. Auta właściwie nie mają żadnych elementów wspólnych.
Tutaj przód wyróżnia się pasami świateł LED układającymi się w literę C. Profil
zdecydowanie bardziej jest zbliżony do lekko podniesionego kombi, niż małego
SUV-a, zaś z tyłu dominuje podobny motyw świateł, co na facjacie Q3.
Wnętrze nie jest urządzone z takim przepychem, co w autach z większymi
numerami w nazwie. Nie przypomina nawet tego w A3. I bardzo dobrze, bo konsola
centralna nie jest zdominowana przez gigantycznych rozmiarów kratki
wentylacyjne przysłaniające nawet wąski pas przycisków pod nimi. Tutaj wszystko
ma swoje właściwe miejsce i układ. Zegary nie startują z godziny szóstej,
wspomniane kratki nie zdają się dominować całego kokpitu, a kierownica – co
prawda czteroramienna – może się podobać.
Na pewno spodoba się też prowadzenie, bo auto jest bardzo pewne i
stabilne. Co prawda lekkość nie jest synonimem Q3, jednak pomimo tego samochód
sprawia wrażenie, iż jest w stanie wjechać niemal wszędzie. Nie mała w tym
zasługa wspomnianego silnika, dzięki któremu bardzo często podczas sprintu spod
świateł to właśnie rywale będą oglądać tylne światła Q3. Nawet 314 koni
mocniejsze Audi R8 V10 ma problem z prześcignięciem Q3 na pierwszych 20
metrach, więc jeśli chcecie umawiać się na wyścig na 62189/5000000 mili, to ten
samochód może okazać się zaskakująco dobrym dragsterem.
Przy okazji nie kosztuje rujnująco dużo – jak na dragstera –, bo 154
tysiące złotych. Jeśli jednak patrzycie na to Audi jak na kompaktowego SUV-a,
to na pewno stwierdzicie, że dużo nie stracicie kupując tańszego rywala z poza
klasy premium. Po doposażeniu Q3 w m. in. czujniki cofania z kamerą z tyłu,
nawigacją satelitarną, sportową kierownicą, automatyczną klimatyzacją, czy
adaptacyjnymi reflektorami cena rośnie do prawie 206 tysięcy złotych, a to już
trochę daje do myślenia czy rzeczywiście Q3 jest wart tych pieniędzy.
Fot. Krystian A. Kwaśniewski, Audi
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz