Moc czwórek
Tę cyfrę można znaleźć w ilości napędzanych kół, liczbie cylindrów i
mojej ocenie końcowej. Czemu tylko tyle? Odpowiedź w dzisiejszym artykule.
Od jakiego czasu zapowiadano zmianę nazewnictwa dla
dwudrzwiowych wersji serii 3. W końcu dwa lata po premierze ostatniej generacji
monachijskiego samochodu klasy średniej świat ujrzało auto z nowym numerkiem.
„Czwórka” – bo to o niej mowa – prezentuje się po prostu fantastycznie.
Sylwetka jest bardzo elegancka i nie brak jej sportowego zacięcia. Dla laika
przód wydaje się wręcz żywcem przeniesiony z serii 3, jednak dla bardziej
spostrzegawczej osoby różnice zaczynają się pojawiać już kształcie nerek. Te są
szersze i mają kształt zbliżony bardziej do odwróconego trapezu. Reflektory
również niby wyglądają jak z sedana, jednak są ostrzej zarysowane i delikatnie
mocniej podcięte. Dzięki temu facjata wygląda na bardziej dynamiczną i chętniej
przepędzającą inne samochody z lewego pasa.
Przednia część auta z profilu cały czas prezentuje się bardzo
dynamicznie za sprawą opadającej, długiej maski, zaś zaokrąglony dach łagodnie
przechodzący w bagażnik nadaje sylwetce eleganckiej linii. Tył moim zdaniem
jest najlepszym elementem nadwozia. Dlaczego? Nie wiem czemu, ale przypomina mi
serię 8. Może to przez muskularne zderzaki, albo trochę inaczej zarysowane
światła. Prawdopodobnie jedno i drugie, ale takie skojarzenie nie przeszkadza mi
ani trochę.
Czas otworzyć drzwi z bezramkowymi szybami, które skrywają wnętrze
niemal w całości przeszczepione tradycyjnych „trójek”. Jedyną zauważalną
różnicą jest brak drugiej pary drzwi (to tylko kwestia czasu, bo wersja Gran
Coupe jest potwierdzona) i zmodyfikowany – po raz kolejny – system iDrive. Jeszcze
nie zdarzyło mi się jeździć żadnym BMW, w którym owy system był taki sam. Tu
nie tylko poprawiono płynność działania, ale też zmodyfikowano grafikę
nawigacji satelitarnej. Największa zmiana zaszła jednak gdzie indziej – pod prawą
dłonią. Nowe, większe pokrętło ma teraz na szczycie touch pada, na którym można
zapisywać kolejne literki np. nowego miejsca, do którego chcielibyśmy pojechać.
Przyznam, że to duże udogodnienie, bo już nie trzeba bawić się z pokrętłem i
odrywać oczu od drogi, by sprawdzić, czy to, co wybraliśmy jest właściwą
literą.
Nie jestem tu jednak po to, by pisać jak działa iDrive, bo to i tak Was
najmniej interesuje. Z pewnością bardziej jesteście ciekawi tego, czy „czwórka”
inaczej się prowadzi względem „trójki”. Otóż nie. Auto zachowuje się stabilnie
i przewidywalnie nawet podczas skakania między pasami przy dużej prędkości. To,
co wyróżnia dzisiejszego bohatera, to bardziej rasowy gang silnika. Aż miło go
posłuchać. Zwłaszcza, kiedy zmienianie biegów powierza się sobie, bo skrzynia działa
tak szybko i z taką brutalnością, jakby była wyposażona w drugie sprzęgło. Mimo
tego auto pozwala na przekroczenie bariery 100 km/h w niespełna 6 sekund. „Czwórka”
jest tak szybka, że musi się wtrącać elektrokaganiec za każdym razem, kiedy
będziecie chcieli przekroczyć 250 km/h.
A ile kosztuje przyjemność opierania się o ogranicznik prędkości? Co
najmniej 177 tysięcy złotych, jednak testowy egzemplarz, wyposażony w
fantastyczną sportową automatyczną przekładnię, napęd na cztery koła, pakiet M
Sport, lakier metallic, czujnikami parkowania, zestawem audio Harman Kardon,
reflektory diodowe, nawigacją satelitarną i parę innych bajerów jest wart już
258,5 tysiąca złotych. Podczas konfigurowania prosiłbym o przestrzeganie pewnej
zasady – nigdy, ale to przenigdy nie łączcie czerwonej skórzanej tapicerki z
drewnianym wykończeniem wnętrza. Takie zestawienie nie może dobrze wyglądać.
4 to bardzo dobry samochód – szczerze powiedziawszy to jeden z lepszych modeli BMW nie mający w nazwie litery M. O miano tego „naj” bije się w moich myślach z Z4 i nadal nie wiem, czy dobrze bym zrobił wybierając jednak to coupe.
Tak zgrabnego tyłu nie było od serii E46 |
Na taki widok w lusterku lepiej ustąpić lewego pasa |
Ledowe reflektory słono kosztują, ale są warte swoich pieniędzy |
Sportowa kierownica M wygląda fantastycznie i jeszcze lepiej trzyma się w dłoniach |
Na ten przód można patrzeć w nieskończoność |
28i = 245 rączych koni mechanicznych |
Fot. Łukasz Walas, Marcin Koński
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz