Przyjaciel rodziny
500L Trekking ma kilka wad, jednak jego przyjazny charakter pozwala
zapomnieć o większości jego niedomagań.
FIAT ma bardzo poważne ambicje, jeśli chodzi o popularną „pięćsetkę”.
Wzorem MINI, 500 ma być obecny nie tylko wśród hatchbacków, kabrioletów, ale
też w klasie minivanów i crossoverów (choć to określenie nadane zostało lekko
na wyrost). Tak więc, jakby zsumować wszystkie wersje, to osiągnęlibyśmy wynik 41
różnych odmian, a jeszcze FIAT chce wypuścić 7-osobową wersję Living.
Trekking, to specjalna forma turystyki uprawiana przy ciężkich warunkach
terenowych i klimatycznych. To też wręcz idealna nazwa dla uterenowionej wersji
samochodu. Niestety przez słowo „uterenowiona” producenci coraz częściej
zaczynają rozumieć, jako „podniesiona” i „wyposażona w bojowe plastiki na
zewnątrz”. Jest tak, ponieważ jedyną przeszkodą terenową, jaką auto pokonuje
przez lwią część swojego życia, to krawężniki w centrach miast. Wypad na
mazury, czy w góry na jakiś plener? Oby tylko nie poza zwykłymi szutrami, bo
taki trekking raczej nie skończy się dobrze. Atak zimy? Co? Przy globalnym
ociepleniu? No właśnie. W Polsce zimy bardzo często potrafią być śnieżne i
mroźne. A co na to inżynierowie? Na pewno powiedzieliby, że takich warunków w
ciągu roku można byłoby policzyć na palcach jednej ręki i zasugerują słuchać
się meteorologów, by nie wychodzić w tym czasie z domów. Ci, którzy chcą mieć
małego FIAT-a z napędem na cztery koła, muszą się zdecydować na Pandę 4x4, albo
schodzący ze sceny model Sedici. Ten ostatni występuje jeszcze w wariancie 4x4.
Żadna z prezentowanych alternatyw nie ma nawet połowy stylu, jaki ma
500L Trekking. Zgrabne nadwozie, co prawda mało ma wspólnego z klasyczną
„pięćsetką”, gdyż tylko przód może zdradzać pewne powiązania (wygląd i
umiejscowienie świateł, czy logo na klasycznej chromowanej listwie). Reszta
detali jest już zarezerwowana dla powiększonej odmiany, zaś Trekking otrzymał
wyłączność na podniesione nadwozie, aluminiowe felgi w standardzie, plastikowe
wykończenie zderzaków, atrapę chłodnicy i dodatkowe wloty powietrza po bokach.
Całość robi bardzo bojowe wrażenie. Patrząc na tył można odnieść wrażenie, że
tutaj styliści nie mieli do końca pomysłu jak równie efektownie przedstawić tę
część auta, przez co żółty FIAT przypomina trochę szkolny autobus. Światła bardzo
przypominają te z MINI Pacemana – są one niemal o identycznym kształcie i umiejscowieniu.
W środku gdzie nie spojrzeć, można znaleźć twarde, ale
dobrze spasowane plastiki. Na drzwiach są one miejscami przykryte skórzanym
obiciem brązowej tapicerki, która świetnie komponuje się z czernią ożywiając
klimat samochodu. Ten sam materiał znajdziemy też na fotelach i kierownicy,
która przywędrowała tu z Pandy. Sama pozycja za nią przypomina tę, w
samochodzie dostawczym – siedzi się wysoko, pionowo jak na krześle, i ma się
fantastyczny widok na to, co się dzieje wokół auta. Co ciekawe, podczas jazdy
„krzesełkowata” pozycja okazuje się być równie wygodna, co fotele. Porównania z
„dostawczakiem” nie uniknie się też za sprawą dźwigni zmiany biegów, która jest
długa, lecz na tyle niewystarczająca, by nie mieć jej pod ręką. Urzeka za to
ilość miejsca, gdyż tej jest po prostu ogrom. Bez względu czy siedzimy na
przednich fotelach, czy na kanapie, nie będziemy ani podkurczać kolan, ani
garbić się pod opadającym dachem. Śmiało tu można zapraszać rodzinkę z trójką
dzieci i wakacyjnym ekwipunkiem, jednakże...
... nie ma co liczyć na sportowe zapędy Trekkinga. Testowy model był
wyposażony w podstawowy silnik diesla, którego parametry to – 1,3 litra
pojemności, 85 KM i 200 Nm. To w zupełności wystarcza do spokojnego
przemieszczania się po mieście, jednak na szybkich odcinkach dróg niedostatek
mocy będzie dość mocno odczuwany. Zwłaszcza, że silnik największą dynamiką
cieszy się w zakresie pomiędzy 2-3 tysięcy obrotów na minutę. Później moc
zaczyna gwałtownie spadać. Innym problemem jest kultura pracy silnika, która przy
wolnych obrotach na zimnym silniku jest po prostu katastroficzna. Po odpaleniu
w środku jest tak głośno, że można odnieść wrażenie, iż motor pracuje zaraz
przy waszym uszach. Na szczęście sytuacja klaruje się wraz z podniesieniem wskazówki
temperatury silnika. Inną ciekawą opcją jest układ zapobiegający zgaszeniu
silnika. Kiedy ruszając puszczamy sprzęgło, nie wciskając gazu, silnik
automatycznie podnosi obroty w bezpieczne dla niego rejony.
Auto przyspiesza do „setki” w ponad 15 sekund. Te ćwierć minuty w
świecie samochodów oznacza tyle, ile okres pomiędzy premierą auta, a jego face
liftingiem. Podobny wyczyn dla geologów może być porównywany z ruchem lodowców,
a to bardzo długo. Jednak w tym aucie mizerne osiągi zupełnie nie
przeszkadzają. Oczywiście trzeba zapomnieć o korzystaniu z lewego pasa, gdyż
zjeżdżać z niego będziemy zdecydowanie szybciej, niż wjeżdżać, a na zwykłych
drogach będziemy ciągle wyprzedzani. 500L Trekking bardzo chętnie przewiezie co
tylko zechcecie, oczywiście przy bardzo bezpiecznych i zgodnych z przepisami
prędkościach. Przy okazji będziecie mieć wrażenie, że auto mimo wszystko ciągle
się uśmiecha.
Cena Trekkinga rozpoczyna się od 64,5 tysiąca złotych. Wersja z
testowanym dieslem jest droższa 6 tysięcy złotych, zaś za prezentowany
egzemplarz trzeba przygotować 73 tysiące złotych. W zamian otrzymujemy manualną
klimatyzację, dwutonowy lakier metallic, tempomat, czy komputer pokładowy.
Trekkinga mogę porównać do mojego leniwego psa (podobno psy upodabniają się do
właścicieli), który na hasło „jedziemy na działkę?” dostaje typowego dla tego
czworonoga zachowania – wszędzie go pełno. To wyjątkowo przyjazny i chętny do
współpracy samochód, któremu zupełnie nie przeszkadza trochę za słaby silnik.
Dlatego też z czystym sumieniem wręczę mu cztery gwiazdki.
Z tej perspektywy wielka "500" wygląda najmniej bojowo |
Dostrzegam tu lekkie podobieństwo do Abartha 500 |
Wnętrze wygląda prosto i przejrzyście |
Fotele są naprawdę wygodne |
Kierownica została zapożyczona z mniejszej Pandy |
Czytelność zegarów jest bardzo przyzwoita |
W drugim rzędzie siedzeń miejsca jest bardzo dużo |
Mały silnik 1,3 nie jest typem sprintera, ale za to jest bardzo dzielny |
Fot. Marcin Koński
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz