Redline MotoBlog

Informacje, publicystyka z motoryzacyjnego świata. Bez zbędnych konwenansów.

środa, 16 października 2013

Wyścig na ¼ mili – FIAT 500L Trekking 1.3 MultiJet


Przyjaciel rodziny


500L Trekking ma kilka wad, jednak jego przyjazny charakter pozwala zapomnieć o większości jego niedomagań.


FIAT ma bardzo poważne ambicje, jeśli chodzi o popularną „pięćsetkę”. Wzorem MINI, 500 ma być obecny nie tylko wśród hatchbacków, kabrioletów, ale też w klasie minivanów i crossoverów (choć to określenie nadane zostało lekko na wyrost). Tak więc, jakby zsumować wszystkie wersje, to osiągnęlibyśmy wynik 41 różnych odmian, a jeszcze FIAT chce wypuścić 7-osobową wersję Living.


Trekking, to specjalna forma turystyki uprawiana przy ciężkich warunkach terenowych i klimatycznych. To też wręcz idealna nazwa dla uterenowionej wersji samochodu. Niestety przez słowo „uterenowiona” producenci coraz częściej zaczynają rozumieć, jako „podniesiona” i „wyposażona w bojowe plastiki na zewnątrz”. Jest tak, ponieważ jedyną przeszkodą terenową, jaką auto pokonuje przez lwią część swojego życia, to krawężniki w centrach miast. Wypad na mazury, czy w góry na jakiś plener? Oby tylko nie poza zwykłymi szutrami, bo taki trekking raczej nie skończy się dobrze. Atak zimy? Co? Przy globalnym ociepleniu? No właśnie. W Polsce zimy bardzo często potrafią być śnieżne i mroźne. A co na to inżynierowie? Na pewno powiedzieliby, że takich warunków w ciągu roku można byłoby policzyć na palcach jednej ręki i zasugerują słuchać się meteorologów, by nie wychodzić w tym czasie z domów. Ci, którzy chcą mieć małego FIAT-a z napędem na cztery koła, muszą się zdecydować na Pandę 4x4, albo schodzący ze sceny model Sedici. Ten ostatni występuje jeszcze w wariancie 4x4.


Żadna z prezentowanych alternatyw nie ma nawet połowy stylu, jaki ma 500L Trekking. Zgrabne nadwozie, co prawda mało ma wspólnego z klasyczną „pięćsetką”, gdyż tylko przód może zdradzać pewne powiązania (wygląd i umiejscowienie świateł, czy logo na klasycznej chromowanej listwie). Reszta detali jest już zarezerwowana dla powiększonej odmiany, zaś Trekking otrzymał wyłączność na podniesione nadwozie, aluminiowe felgi w standardzie, plastikowe wykończenie zderzaków, atrapę chłodnicy i dodatkowe wloty powietrza po bokach. Całość robi bardzo bojowe wrażenie. Patrząc na tył można odnieść wrażenie, że tutaj styliści nie mieli do końca pomysłu jak równie efektownie przedstawić tę część auta, przez co żółty FIAT przypomina trochę szkolny autobus. Światła bardzo przypominają te z MINI Pacemana – są one niemal o identycznym kształcie i umiejscowieniu.


W środku gdzie nie spojrzeć, można znaleźć twarde, ale dobrze spasowane plastiki. Na drzwiach są one miejscami przykryte skórzanym obiciem brązowej tapicerki, która świetnie komponuje się z czernią ożywiając klimat samochodu. Ten sam materiał znajdziemy też na fotelach i kierownicy, która przywędrowała tu z Pandy. Sama pozycja za nią przypomina tę, w samochodzie dostawczym – siedzi się wysoko, pionowo jak na krześle, i ma się fantastyczny widok na to, co się dzieje wokół auta. Co ciekawe, podczas jazdy „krzesełkowata” pozycja okazuje się być równie wygodna, co fotele. Porównania z „dostawczakiem” nie uniknie się też za sprawą dźwigni zmiany biegów, która jest długa, lecz na tyle niewystarczająca, by nie mieć jej pod ręką. Urzeka za to ilość miejsca, gdyż tej jest po prostu ogrom. Bez względu czy siedzimy na przednich fotelach, czy na kanapie, nie będziemy ani podkurczać kolan, ani garbić się pod opadającym dachem. Śmiało tu można zapraszać rodzinkę z trójką dzieci i wakacyjnym ekwipunkiem, jednakże...


... nie ma co liczyć na sportowe zapędy Trekkinga. Testowy model był wyposażony w podstawowy silnik diesla, którego parametry to – 1,3 litra pojemności, 85 KM i 200 Nm. To w zupełności wystarcza do spokojnego przemieszczania się po mieście, jednak na szybkich odcinkach dróg niedostatek mocy będzie dość mocno odczuwany. Zwłaszcza, że silnik największą dynamiką cieszy się w zakresie pomiędzy 2-3 tysięcy obrotów na minutę. Później moc zaczyna gwałtownie spadać. Innym problemem jest kultura pracy silnika, która przy wolnych obrotach na zimnym silniku jest po prostu katastroficzna. Po odpaleniu w środku jest tak głośno, że można odnieść wrażenie, iż motor pracuje zaraz przy waszym uszach. Na szczęście sytuacja klaruje się wraz z podniesieniem wskazówki temperatury silnika. Inną ciekawą opcją jest układ zapobiegający zgaszeniu silnika. Kiedy ruszając puszczamy sprzęgło, nie wciskając gazu, silnik automatycznie podnosi obroty w bezpieczne dla niego rejony.


Auto przyspiesza do „setki” w ponad 15 sekund. Te ćwierć minuty w świecie samochodów oznacza tyle, ile okres pomiędzy premierą auta, a jego face liftingiem. Podobny wyczyn dla geologów może być porównywany z ruchem lodowców, a to bardzo długo. Jednak w tym aucie mizerne osiągi zupełnie nie przeszkadzają. Oczywiście trzeba zapomnieć o korzystaniu z lewego pasa, gdyż zjeżdżać z niego będziemy zdecydowanie szybciej, niż wjeżdżać, a na zwykłych drogach będziemy ciągle wyprzedzani. 500L Trekking bardzo chętnie przewiezie co tylko zechcecie, oczywiście przy bardzo bezpiecznych i zgodnych z przepisami prędkościach. Przy okazji będziecie mieć wrażenie, że auto mimo wszystko ciągle się uśmiecha.


Cena Trekkinga rozpoczyna się od 64,5 tysiąca złotych. Wersja z testowanym dieslem jest droższa 6 tysięcy złotych, zaś za prezentowany egzemplarz trzeba przygotować 73 tysiące złotych. W zamian otrzymujemy manualną klimatyzację, dwutonowy lakier metallic, tempomat, czy komputer pokładowy. Trekkinga mogę porównać do mojego leniwego psa (podobno psy upodabniają się do właścicieli), który na hasło „jedziemy na działkę?” dostaje typowego dla tego czworonoga zachowania – wszędzie go pełno. To wyjątkowo przyjazny i chętny do współpracy samochód, któremu zupełnie nie przeszkadza trochę za słaby silnik. Dlatego też z czystym sumieniem wręczę mu cztery gwiazdki.



Z tej perspektywy wielka "500" wygląda najmniej bojowo
Dostrzegam tu lekkie podobieństwo
do Abartha 500






Wnętrze wygląda prosto i przejrzyście
Fotele są naprawdę wygodne
Kierownica została zapożyczona z mniejszej Pandy














Czytelność zegarów jest bardzo przyzwoita

W drugim rzędzie siedzeń miejsca
jest bardzo dużo




Mały silnik 1,3 nie jest typem sprintera,
ale za to jest bardzo dzielny

Fot. Marcin Koński

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz