Fot. FM Auto |
Rok 2013 przyniesie premiery naprawdę wielu długo oczekiwanych aut. Pierwszy z brzegu przykład – Ferrari LaFerrari. Właściwie, jeśli chodzi o superauta, to osobiście mógłbym się ograniczyć do tego samochodu. Nic innego mnie już nie interesuje, bo ten model – mimo iż nie najszybszy – jest alfą i omegą całego świata aut sportowych.
Włosi
jednak nie ograniczają się wyłącznie do modeli Ferrari, Maserati, Lamborghini i
Pagani. Do szeregu najszybszych „trójkolorowych” chce dołączyć jeszcze
Mazzanti, który w tym roku powinien przedstawić ostateczną wersję Evantry.
Nadwozie
zostało zaprojektowane przez firmę Ysin, która zwykle zajmuje się aerodynamiką
bolidów F1. Widać, że chłopaki pod tym kątem mają absolutnego bzika, bo
zapomnieli przy okazji o wyglądzie samochodu. Z przodu auto wygląda tak, jakby
miało trzy otwory gębowe, które wciągają do silnika niewyobrażalne ilości
tlenu. Poza dostarczaniem gazu owe atrapy robią groźną minę strasząc samochody
blokujące lewy pas. Mogę się również założyć, że od tej facjaty fotoradary
wybuchają a policjanci drogówki nie wychodzą z lizakiem zza krzaków ze strachu.
Masywne
przednie błotniki kończą swój zarys dopiero na tylnych nadkolach, gdzie
znajdują się kolejne wloty powietrza, które oprócz chłodzenia silnika, za
zadanie mają też nie pozwolić na przegrzewanie się układu hamulcowego. Tył to
przede wszystkim bumerangi znane z Maserati 3200 GT połączone ze
stroboskopowymi lampami przywodzącymi kształtem na myśl Nissana GT-R.
Oczywiście, żeby nie było zbyt mało kratek, to i z tyłu znajdą się wyloty
gorącego powietrza. Ponad nimi można zobaczyć solidny spoiler wykonany z włókna
węglowego. W zależności od kaprysu właściciela całe nadwozie może być z karbonu,
bądź aluminium. Można przypuszczać, że możliwości indywidualizacji auta
niedługo będą sięgały koloru płynu hamulcowego.
To jak
będzie wyglądać wnętrze samochodu, w całości zależy nie tyle od właściciela, co
od jego portfela. W środku znajdziemy wszystko, co można sobie wyobrazić – od
alcantary, czy skór wysokogatunkowych, po kamienie szlachetne i głazy
narzutowe – w fabryce zrobią, co tylko chcesz.
Pod tą
dość fikuśną powłoką znajduje się gigantyczne serce, którego pojemność liczy aż
7 litrów. Niewspomagany żadnymi turbosprężarkami, bądź kompresorem silnik
rozwija 701 KM, a moment obrotowy pozwoliłby na przyciągnięcie Sycylii do
kontynentu, bowiem jego wartość wynosi blisko 850 Nm. Bez takiego balastu
samochód wręcz wykopuje nas na drugą stronę kreski z wartością „100” w nieco
ponad 3 sekundy, a galop kończy się dopiero na 350 km/h.
Cena
za odrobine indywidualizmu z osiągami podobnymi do Lamborghini Aventadora moim
zdaniem może być za bardzo wygórowana, dlatego zdecydowanie bardziej sensownym
wyjściem jest... Aventador. Samochód z lepszym przyspieszeniem i taką samą
prędkością maksymalną. Różnicę w cenie można przeznaczyć na hmmm... Zlecenie
wybudowania specjalnego i ciekawego nadwozia? Może nawiązującego do Countacha?
Nie ważne, tak tylko głośno myslę.
Fot. FM Auto |
Fot. FM Auto |
Fot. FM Auto |
Fot. FM Auto |
Fot. FM Auto |
Fot. motoguru.pl |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz