Antydepresant
Samochody Maserati mają w sobie coś, co skutecznie pozwala leczyć osoby
mające problemy z depresją. Gdyby nimi leczono chorych, psycholodzy poszliby
już dawno z torbami. Panie i Panowie. Doktor Maserati GranTurismo!
Tym razem przejażdżka nie rozpoczynała się tradycyjnie za bramą
modeńskiego producenta spod znaku trójzębu. Przygoda z najprawdziwszym Gran
Turismo zaczęła się na placu Trzech Krzyży, gdzie wyczekiwałem białej piękności.
Kiedy w końcu przyjechała, nie przyglądałem się jej zbyt bacznie –
przecież to całkiem popularny samochód, jak na egzotyk. Długa i smukła
karoseria z wydatnymi przednimi błotnikami, oraz krótki tył będący zwieńczeniem
epickich wręcz proporcji nadwozia. Wielu uważa, że najmniej udanym elementem są
za duże tylne światła. Cóż, ja również należę do tej grupy, ponieważ wiem, że
Maserati stać było na wiele więcej. Nie muszę chyba przypominać o
fantastycznych „bumerangach” z 3200 GT. I wcale nie widać po tym modelu, że ma
na karku już 15 lat. Sylwetka i same świetlne łuki są ponadczasowe.
Ale nie o nim dziś mowa. Po otwarciu drzwi oczom ukazała się granatowa
skórzana tapicerka obszyta błękitną nicią. Szybko zająłem miejsce po właściwej
stronie. Miękkie fotele zapewniały wystarczające podparcie boczne, jednak
zdecydowanie bardziej skupiono się tu na wygodzie podróżowania. Ci, co koniecznie
chcą mieć sportowe siedzenia muszą wybrać, co najmniej wersję Sport. Warto, bo
w pakiecie przewidziano również 55 koni mechanicznych ekstra. Nieduża
kierownica skrywa dość duże łopatki do zmiany przełożeń, zaś za nimi znalazły
się zegary w typowym dla Maserati niebieskim kolorze.
GranTurismo to wyznawca starej szkoły – tu osiem cylindrów budzi do życia przekręcenie stacyjki. Dłuższy niż w zwykłych samochodach jęk rozrusznika jest zwiastunem cudownie grającej orkiestry. Co więcej – jak przystało na wygodne GT – GranTurismo podczas spokojnej jazdy nie narzuca się ze swoimi melodiami pozwalając skupić się na innych rzeczach, ale kiedy przyjdzie mocniej wcisnąć pionowo stojące pedały (jak w autach wyścigowych) wnętrze wypełni się pięknym rasowym brzmieniem.
Elementem towarzyszącym tym dźwiękom jest stado ponad 400 koni
mechanicznych, które potrafi rozpędzić to wielkie coupe do 285 km/h
pozostawiając za sobą kreskę z numerem „100” w czasie nieco ponad 5 sekund. Świetnie,
jednak wszechobecne hydrauliczne wspomaganie ma swoje wady. O ile w układzie
kierowniczym sprawdza się ono rewelacyjnie, przez co auto jest tak precyzyjne,
że mógłbym nim nawlekać nitkę na igłę, tak układ hamulcowy jest trochę zbyt
gąbczasty. Delikatne naciśnięcie pedału nie przynosi żadnego rezultatu. Dopiero
wduszenie go przynosi pożądane efekty. Zdecydowanie więcej oczekiwałem tutaj po
rasowym coupe - czułość układu hamulcowego do poprawki.
Na zakończenie przedstawię pewien paradoks. GranTurismo to piękny
samochód bogato ozdobiony przykuwającymi wzrok detalami, jednak na tle nowych
modeli Quattroporte i Ghibli wyraźnie widać, że auto zostało zaprezentowany
dobrych kilka lat temu. I choć auto dość często jest odświeżane to jednak
ciągłe „botoksowanie” modelu na niewiele się zdaje. Przecież Modeński producent
zdążył wyposażyć się już w świetny silnik V8 i naprawdę przyzwoitą skrzynię
biegów, która uczyniłaby z tego modelu groźnego konkurenta nawet dla samego
Ferrari. Cena wydaje się być największą zaletą GranTurismo, ponieważ wynosi
niespełna 440 tysięcy złotych. Za te pieniądze otrzymamy świetnie wyposażone
klasyczne GT dumnie dzierżące trójząb Neptuna.
Wklęsła atrapa chłodnicy to znak rozpoznawczy GranTourismo |
Logo Maserati znajdziemy też na reflektorach |
Dowód na to, że Pininfarina maczała palce w nadwoziu tego GT |
Duże światła z tyłu nie każdemu przypadają do gustu |
Wydech gra wspaniałe melodie. Zwłaszcza po przekroczeniu 3 tysięcy obrotów |
Logo na felgach zawsze zwrócone jest w stronę Modeny |
Chętni do przejażdżki? |
Fotele są bardzo wygodne |
Ilość miejsca z tyłu jest wystarczająca |
Tryb sportowy zdaje się być tu zbyteczny |
Tu widać najwyraźniej upływ czasu. Wyświetlacz z klawiaturą do obsługi telefonu |
Trójząb znalazł się również na dźwigni zmiany biegów |
Nawet przycisk otwierający bagażnik może wyglądać pięknie |
Standardowo stylowy zegarek na szczycie konsoli centralnej |
To chyba ostatni tak dobrze wyglądający silnik |
Kto nie chciałby się leczyć takim lekarstwem. Przykuwa uwagę swoim wyglądem, wykończeniem i dbałością o detale. Samochód z trójzębem jest remedium na wszystko.
OdpowiedzUsuń