Redline MotoBlog

Informacje, publicystyka z motoryzacyjnego świata. Bez zbędnych konwenansów.

środa, 22 maja 2013

Wyścig na ¼ mili – MINI John Cooper Works Countryman



Rajdowiec z powołania

Pacemana możemy spotkać na trasach rajdów WRC, czy też w słynnym Dakarze. O wielozadaniowości tego największego MINI na rynku świadczyć może również najostrzejsza wersja John Cooper Works, która może rywalizować z autami GTI.

Jedyne, co MINI Paceman ma wspólnego z określeniem „mini”, to nazwę. Ten samochód zdecydowanie urósł w porównaniu do klasycznego hatchbacka, co z resztą przedstawią owe liczby – jest ponad 40 cm dłuższy, blisko 10 cm szerszy i ponad 11 cm wyższy od standardowego MINI. Co ciekawe to właśnie ten model, a nie klasyczny hatch bierze udział w rajdach terenowych i WRC, więc to właśnie na nim wyraz „sport” powinien być wytatuowany wszędzie, gdzie tylko to jest możliwe.

W zasadzie wszystkie Worksy mają odpowiednie oznakowanie, choć bardziej rozpoznaje się je zmysłami. Czerwone detale tj. pasy na karoserii, dach i lusterka od razu dają do myślenia, że obcujemy z najostrzejszą odmianą Countrymana. Nic w tym dziwnego, skoro kolor czerwony instynktownie traktujemy, jako ostrzeżenie. Poza tymi elementami auto właściwie nie różni się od słabszej wersji Cooper S. W bonusie otrzymujemy emblematy „John Cooper Works” zamontowane na atrapie chłodnicy i klapie bagażnika. Poza tym samochód wygląda jak lekko podniesiona rajdówka, której brakuje na dachu najpotrzebniejszego ekwipunku tj. koło zapasowe, czy kanistry z paliwem.

Wewnątrz klimat jest odrobinę inny, niż w reszcie MINI – jest bardziej sportowy i czarny. Przed tym kolorem nie uchroniły się nawet zegary, które we wszystkich innych wersjach są białe. Materiały zastosowane w środku są bardzo dobrej jakości i jedyne do czego mógłbym się przyczepić, to do centralnego zegara z komputerem pokładowym. Zdecydowanie bardziej lubię klasyczny gigantyczny prędkościomierz jak w starszych modelach. Ku chwale przeszłości!

Pod maską najmocniejszego Countrymana gości jednostka 1,6 z turbodoładowaniem, przejęta wprost z najszybszego MINI – GP – którego moc wynosi 218 KM. Do przeniesienia tej mocy z silnika na wszystkie cztery koła posłużyła automatyczna skrzynia biegów o 6 przełożeniach z możliwością sekwencyjnej zmiany biegów. Tor, na którym sprawdzany był samochód był idealnym miejscem do przetestowania działania przekładni łopatkowej, która okazała się nieintuicyjna. W MINI mamy do dyspozycji obie manetki, które działają w następujący sposób: pociągnięcie – bieg w górę, odepchnięcie – redukcja. Wszystko jest w porządku póki pamiętamy o owym działaniu manetek, zaś jeśli zaczniemy działać instynktownie i przy dojeżdżaniu do zakrętu zaczniemy pociągać lewą manetkę, to zamiast redukcji zmienimy przełożenie na wyższe. Dobre kilka sekund przejazdu w piach.

Poza tym Countryman to samochód, który bardzo dobrze czuje się na torze. Pewne zawieszenie zapewnia bardzo dobre prowadzenie w zakrętach nawet, kiedy trzeba było tańczyć w bardzo ciasnych szykanach. Silnik za to bardzo dobrze radzi sobie z wprawieniem w ruch tego niemałego MINI. Spostrzegawczy zauważą, że auto ma bardzo zbliżone osiągi do Coopera S, co jest prawdą. Zasługą tego jest oczywiście większy opór aerodynamiczny i masa własna przekraczająca półtorej tony.

To małe GTI bez problemów będzie mogło konkurować ze zdecydowaną większością rywali na drodze. Ciężko też znaleźć odpowiednich rywali dla Countrymana. Mogą nimi być Nissan Juke, czy Opel Mokka, jednak z Worksem nawet wersja Nismo nie ma szans w starciu spod świateł. Jeśli chodzi o wyścig cenowy, to tu również Works nie ma sobie równych, bo kosztuje blisko 145 tysięcy złotych.

Detale pomalowane na kontrastujacą czerwień wyglądają
bardzo efektownie


Countryman potrafi również pewnie jeździć po trawie
MINI czekające na zielone światło do startu

Testowy egzemplarz miał czarne wykończenie wnętrza i
automatyczną skrzynię biegów


Foto. Marcin Koński, Łukasz Walas (lukaszwalas.blogspot.com), MINI

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz