Rajdowiec z powołania
Pacemana możemy spotkać na trasach rajdów WRC, czy też w słynnym
Dakarze. O wielozadaniowości tego największego MINI na rynku świadczyć może
również najostrzejsza wersja John Cooper Works, która może rywalizować z autami
GTI.
Jedyne, co MINI Paceman ma wspólnego z określeniem „mini”, to nazwę. Ten
samochód zdecydowanie urósł w porównaniu do klasycznego hatchbacka, co z resztą
przedstawią owe liczby – jest ponad 40 cm dłuższy, blisko 10 cm szerszy i ponad
11 cm wyższy od standardowego MINI. Co ciekawe to właśnie ten model, a nie
klasyczny hatch bierze udział w rajdach terenowych i WRC, więc to właśnie na
nim wyraz „sport” powinien być wytatuowany wszędzie, gdzie tylko to jest
możliwe.
W zasadzie wszystkie Worksy mają odpowiednie oznakowanie, choć bardziej rozpoznaje
się je zmysłami. Czerwone detale tj. pasy na karoserii, dach i lusterka od razu
dają do myślenia, że obcujemy z najostrzejszą odmianą Countrymana. Nic w tym
dziwnego, skoro kolor czerwony instynktownie traktujemy, jako ostrzeżenie. Poza
tymi elementami auto właściwie nie różni się od słabszej wersji Cooper S. W
bonusie otrzymujemy emblematy „John Cooper Works” zamontowane na atrapie
chłodnicy i klapie bagażnika. Poza tym samochód wygląda jak lekko podniesiona
rajdówka, której brakuje na dachu najpotrzebniejszego ekwipunku tj. koło
zapasowe, czy kanistry z paliwem.
Wewnątrz klimat jest odrobinę inny, niż w reszcie MINI – jest bardziej
sportowy i czarny. Przed tym kolorem nie uchroniły się nawet zegary, które we
wszystkich innych wersjach są białe. Materiały zastosowane w środku są bardzo
dobrej jakości i jedyne do czego mógłbym się przyczepić, to do centralnego
zegara z komputerem pokładowym. Zdecydowanie bardziej lubię klasyczny
gigantyczny prędkościomierz jak w starszych modelach. Ku chwale przeszłości!
Pod maską najmocniejszego Countrymana gości jednostka 1,6 z
turbodoładowaniem, przejęta wprost z najszybszego MINI – GP – którego moc
wynosi 218 KM. Do przeniesienia tej mocy z silnika na wszystkie cztery koła
posłużyła automatyczna skrzynia biegów o 6 przełożeniach z możliwością
sekwencyjnej zmiany biegów. Tor, na którym sprawdzany był samochód był idealnym
miejscem do przetestowania działania przekładni łopatkowej, która okazała się
nieintuicyjna. W MINI mamy do dyspozycji obie manetki, które działają w
następujący sposób: pociągnięcie – bieg w górę, odepchnięcie – redukcja.
Wszystko jest w porządku póki pamiętamy o owym działaniu manetek, zaś jeśli
zaczniemy działać instynktownie i przy dojeżdżaniu do zakrętu zaczniemy
pociągać lewą manetkę, to zamiast redukcji zmienimy przełożenie na wyższe.
Dobre kilka sekund przejazdu w piach.
Poza tym Countryman to samochód, który bardzo dobrze czuje się na torze.
Pewne zawieszenie zapewnia bardzo dobre prowadzenie w zakrętach nawet, kiedy
trzeba było tańczyć w bardzo ciasnych szykanach. Silnik za to bardzo dobrze
radzi sobie z wprawieniem w ruch tego niemałego MINI. Spostrzegawczy zauważą, że
auto ma bardzo zbliżone osiągi do Coopera S, co jest prawdą. Zasługą tego jest
oczywiście większy opór aerodynamiczny i masa własna przekraczająca półtorej
tony.
To małe GTI bez problemów będzie mogło konkurować ze zdecydowaną
większością rywali na drodze. Ciężko też znaleźć odpowiednich rywali dla Countrymana.
Mogą nimi być Nissan Juke, czy Opel Mokka, jednak z Worksem nawet wersja Nismo
nie ma szans w starciu spod świateł. Jeśli chodzi o wyścig cenowy, to tu
również Works nie ma sobie równych, bo kosztuje blisko 145 tysięcy złotych.
Detale pomalowane na kontrastujacą czerwień wyglądają bardzo efektownie |
Countryman potrafi również pewnie jeździć po trawie |
MINI czekające na zielone światło do startu |
Testowy egzemplarz miał czarne wykończenie wnętrza i automatyczną skrzynię biegów |
Foto. Marcin Koński, Łukasz Walas (lukaszwalas.blogspot.com), MINI
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz