Przed nami
SEMA Motor Show. To kolejna okazja, by producenci samochodów zasypali nas
nowościami motoryzacyjnymi. Tak oto Chevrolet przedstawił bardzo atrakcyjną
odmianę Camaro – Hot Wheels Edition. Ten sam emblemat pojawił się również na
klasycznym Camaro SS z 1967 roku. Infiniti przedstawiło oficjalnie model FX
sygnowane nazwiskiem kierowcy F1 – Sebastiana Vettela. Volkswagen przedstawił
następcę modelu Passat, jednak nie chodzi mi o teraźniejszy model, a oferowany
w Chinach model Santana, czyli drugie wcielenie popularnego u nas sedana klasy
średniej. Acura pokazała drogową i torową wersję mniejszego brata modelu TSX,
czyli luksusowej Hondy Accord. Ford Pokazał doładowanego Mustanga Cobra. Subaru
przedstawiło specjalne edycje modeli Impreza WRX i STi, oraz paskudnego
Forestera. Mazda pokazała specjalne odmiany modelu CX-5. Hamann wylał na
McLarena cały magazyn lakierów. Renault odświeżyło Fluence’a i przedstawił
Symbol’a, który jest Dacią Logan z trochę ładniejszym nadwoziem. Tesla chwali
się nowym modelem – S, a Dodge pokazało specjalną edycję Avengera – Blacktop
Edition. Najciekawsze nowości poniżej.
1. Chevrolet Camaro COPO Convertible
Fot. Chevrolet
Ostatni,
69 egzemplarz wyjątkowo ściśle limitowanej edycji COPO w kolorze Inferno Orange
Metallic zostanie wystawiony już w styczniu na aukcji Barrett-Jackson
Scottsdale. Jednocześnie będzie to jedyne cabrio dostępne w sprzedaży. Pod
maską tego potwora znajdziemy 4 litrowy silnik z turbodoładowaniem. Do
przenoszenia mocy na koła posłuży automatyczna skrzynia biegów o jedynie 3
przełożeniach, która spełnia wszystkie zasady NHRA. Moc i osiągi niestety nie
są podane.
2. Mazda MX-5 Super 25 Concept
Fot. Mazda
Edycja
Super 20 pokazana na zeszłorocznym salonie SEMA była odmianą doładowaną o mocy
ponad 200 KM. Tegoroczna Super 25 to idealna propozycja dla długodystansowych
kierowców torowych. Barwy nadwozia są hołdem dla jedynego samochodu japońskiego
producenta, który wygrał Le Mans w 1991 roku. Wyposażenie samochodu zostało
absolutnie zminimalizowane. Nie znajdzie się tu nawet fotel pasażera, który na
torze i tak do niczego się nie przyda. Dużo bardziej użyteczna może okazać się
klatka bezpieczeństwa oraz osprzęt wymagany na wyścigach torowych.
3. Honda N-One
Fot. Honda
Fot: autopictu.com
|
Kei-car, jak mówi się
w Japonii na małych autach są tak małe, że nasz FIAT Panda, który w Europie
mieści się w segmencie A jest dużo większym samochodem. Doładowany silniczek o
pojemności 1,3 litra zespolono z bezstopniową skrzynią CVT. Zupełnie nie wiem,
po co.
Kto wie, czy nie powstanie wersja Type-R. Może choćby MUGEN. Nissan ze
swoim Cube udowodniło, że to, co się podoba w Japonii, nie musi się przyjmować
w Europie. Dlatego też Honda nie rozważa ekspansji tego auta na stary
kontynent. Szkoda, bo autko jest niesamowicie oryginalne. Zwłaszcza z przodu.
4. Infiniti FX Vettel Edition
Fot. Infiniti
Żadna
nowość, ponieważ informacje o tym samochodzie pojawiają się od ponad roku. Z
założenia miał to być pierwszy SUV, który byłby w stanie przekroczyć prędkość
300 km/h. Nawet osiągnął założony cel, jednak co z tego, skoro sprzedawane
samochody będą rozwijać prędkości, jakich nie mogą przekraczać auta pokroju od
Audi A1, po BMW serii 5, kończąc na Mercedesie SL 65 AMG. Infiniti nie chciało
być lepsze pod tym względem, a szkoda. 5 litrowy silnik V8 rozpędza tego kolosa
do 100 km/h w 5,6 sekundy. Wszystkie 150 egzemplarzy modelu FX Vettel Edition
będą dostępne w dowolnym kolorze nadwozia, pod warunkiem, że będzie on się
nazywał Moonlight White, a cena powinna oscylować w granicach 125 tysięcy euro.
Za podobne pieniądze można kupić BMW X5 M.
5. Nissan GT-R
Fot. Nissan
Zmian
samochodu na rok modelowy 2013 nie da się zauważyć. Zwiększono sztywność
nadwozia i poprawiono stabilność samochodu. Ponadto inżynierowie Nissana
dokonali niemożliwego – nie zwiększając mocy silnia, zdecydowanie przyspieszyli
nowego GT-R’a. Już obecny model przyspiesza do 100 km/h w mniej niż 3 sekundy.
Nowy, dzięki większej mocy rozwijanej w niskich i średnich wartościach obrotów
silnika, będzie osiągać 100 km/h w 2,7 sekundy zostawiając z tyłu dużo
droższego Lamborghini Aventador’a. Cena ciągle powinna pozostać na poziomie
dużo mniejszym, niż pół miliona złotych.
6. Subaru Impreza WRX STi Special Edition
Fot. Subaru
Pomarańcz
to nie jest kolor, który kojarzy nam się w pierwszej kolejności, kiedy zapyta
się nas o barwy wojenne Subaru. 100 egzemplarzy modelu STi będzie dodatkowo
wyposażony w czarne litwy nadwozia, oraz malowane na czarno standardowe felgi
aluminiowe i lusterka zewnętrzne. W środku nie doszło do żadnych zmian, tak samo
jak pod maską. Ciągle można tu spotkać 2,5 litrowego boksera z
turbodoładowaniem o mocy 305 KM. Śmiało można stwierdzić, że ta wersja nie jest
warta uwagi, a jeśli uważasz inaczej, to znaczy, że jesteś daltonistą i widzisz
subaru, które powinno wyglądać mniej więcej tak:
Fot: themotorreport.com.au
|
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz