Fot: thelingenfeltercollection.com |
Marka Callaway zajmuje się
konstruowaniem silników. Powstała w 1977 przez Reeves’a Callaway’a, który jako
pierwszego zmodyfikował BMW 320i dodając mu doładowanie. To BMW nie było jego.
Auto było własnością szkoły wyścigowej, w której Callaway był instruktorem. W szczególności upodobał sobie modyfikować
auta marki Chevrolet, bo spośród 19 wcieleń modyfikacji (od C1 do C19), 10 z
nich było właśnie dla aut spod znaku złotego krzyża.
Auto, o którym dziś mowa, to
właściwie nowe wcielenie mocniejszej Corvetty, choć może się wydawać, że z nią
ma mało wspólnego, to poza silnikiem i skrzynią biegów, auto dzieli jeszcze szkielet
nadwozia, części zawieszenia, deske rozdzielczą, przednią i tylna szybę.
Najciekawszą rzeczą w tym
samochodzie, którą można zaobserwować, to tyle światła pochodzące od... Opla
Tigry! Z pewnością przyznacie, że wyglądają one ciekawie z tym zestawieniu, ale
wiedza o tym, że auto warte dekadę temu ponad 150 tysięcy euro ma oświetlenie z
małego usportowionego autka trochę rozczarowuje.
Pod maską
spotykamy silnik 5,7 litra grającego symfonię na 8 cylindrów i turbo. Auto
osiągało 440 KM mocy i ponad 640 NM momentu obrotowego. Ten duet nie tylko
pozwala pastwić się nad oponami w jakikolwiek sposób byśmy sobie tego
zażyczyli, ale też potrafi rozpędzić C12 do 100 km/h w 4,3 sekundy. Strzałka
prędkościomierza kończy swoją pielgrzymkę po drugiej stronie 300 km/h
przekraczając ją o 4 km/h.
Czy warto było
wybrać tuningowaną Corvettę, a nie np. Ferrari 360? Nie. Kupując auto za takie
pieniądze na pewno nikt nie będzie oszczędzać kilkudziesięciu tysięcy euro na
nowe (wtedy) auto z Modeny, które wygląda zdecydowanie lepiej, a ma zbliżone
osiągi. I nie widać w niej ani krzty Fiata.
Fot: thelingenfeltercollection.com |
Fot: thelingenfeltercollection.com |
Fot: thelingenfeltercollection.com |
Fot: thelingenfeltercollection.com |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz