Redline MotoBlog

Informacje, publicystyka z motoryzacyjnego świata. Bez zbędnych konwenansów.

środa, 7 listopada 2012

Ulotkowy śmietnik za wycieraczką

Fot: mmrzeszow.pl


Ulotki za wycieraczką – najbardziej bezsensowna forma reklamy, która nigdy nie trafia do odbiorcy. Dlaczego tak jest? Odpowiedź jest prosta. Te ulotki, których treści nigdy nie zdążyłem poznać, lądowały w koszu, albo, jeśli ten był zbyt daleko – pod wycieraczką sąsiedniego samochodu. Jeszcze ciekawiej robi się, jeśli ową karteczkę zauważy się dopiero podczas jazdy. Przecież nikt normalny nie zatrzyma się obok kosza na śmieci, żeby wyjąć zza wycieraczki kawałek papieru o bezsensownej treści i umieścić w jedynym przeznaczonym dla takich reklam miejscu.

Założę się, że jeśli ktoś z Was znajdzie za wycieraczką reklamę podczas jazdy, to robi wszystko, by pozbyć się ulotki wszelkimi możliwymi sposobami. Pierwszy z nich, to uruchomienie wycieraczek. Zdarza się, że tylko tyle wystarcza, by oswobodzić się od irytującego kawałka papieru na szybie. Ostrzegam tylko, że używanie płynu do spryskiwaczy nie zawsze może przynieść oczekiwany rezultat. Drugim sposobem jest możliwie najwyższa prędkość, by opływające samochód powietrze zerwało reklamę zza wycieraczki. To sposób, którego efekt rzadko kiedy zawodzi.

I tutaj rodzi się pytanie: Czy za tego typu oswobodzenie się ze śmieci odpowiadamy jak za zaśmiecanie, jeśli straż miejska, bądź policja złapią nas na gorącym uczynku?

Formalnie raczej tak, jednak moim zdaniem papier nie jest naszą własnością – nie został nam wręczony osobiście. Nie odebraliśmy go też w żaden sposób, więc w gruncie rzeczy ulotka należy ciągle do reklamodawcy. To tak samo, jakby ktoś zostawił gazetę na ławce w parku, którą wiatr zdmuchnął na chodnik. Kto wtedy jest odpowiedzialny za zaśmiecanie? Właściciel gazety, czy właściciel ławki w parku? Raczej to pierwsze, dlatego dla mnie to ogromna różnica.

Tak też tłumaczyłbym się, jeśli policjanci chcieliby mnie ukarać mandatem za zaśmiecanie. Papieru nie dostałem, ktoś mi go wsadził za wycieraczkę, dlatego nie zauważyłem go. Wyrwał się z gumowego uścisku i poleciał, by ostatecznie upaść na jezdnię. Nie jest to jednak mój śmieć. Poleciłbym wtedy policji, by stawili się do właściciela ulotki (adres i nr. Telefonu jest, więc śledztwo byłoby krótkie i bardzo owocne) i wystawili mu mandat za zaśmiecanie. Mam nadzieję, że to skończy głupią tradycję umieszczania bezsensownych reklam pod wycieraczką.

1 komentarz: