Redline MotoBlog

Informacje, publicystyka z motoryzacyjnego świata. Bez zbędnych konwenansów.

środa, 21 listopada 2012

Komisja Europejska viagrą przemysłu motoryzacyjnego



KE śladem Baracka Obamy chce pobudzić podupadający przemysł motoryzacyjny pompując w niego miliardy euro. Oczywiście będzie robić to typowy dla siebie sposób lobbując samochody elektryczne i hybrydowe, czyli takie, które w mniejszym stopniu wpłyną na tempo topnienia domu niedźwiedzi polarnych.

Komisja Europejska postanowiła wprowadzić pakiet zmian mających na celu pobudzenie sprzedaży nowych samochodów na Starym Kontynencie. Działania te mają na celu przede wszystkim poprawę bezpieczeństwa oraz promocji ekologicznych rozwiązań i zostały zapisane w projekcie „CARS 2020”. Z dokumentu wynika, że poprawienie konkurencyjności europejskich producentów może nastąpić wyłącznie poprzez zwiększenie nakładów na badania i rozwój, a także poprzez zmianę przepisów dot. innowacyjnych rozwiązań.

Sam projekt podzielono na trzy filary. Pierwszy ma zachęcić kraje członkowskie do budowy infrastruktury umożliwiającej poruszanie się autami elektrycznymi, czy zasilanych wodorem, poprzez powstawanie stacji ładowania, bądź tankowania takich pojazdów. Komisarze przy okazji dalej chcą wprowadzać ograniczenia emisji dwutlenku węgla do atmosfery, które będą dotyczyć aut osobowych. Drugim filarem jest ujednolicenie przepisów związanych z powstawaniem nowych inwestycji. Do tego mają zostać wprowadzone na terenie UE dodatkowe opłaty i ulgi związane z zakupem samochodu ekologicznego.

Trzeci filar ma odpowiadać za eksport samochodów budowanych na terenie Unii. Głównym celem mają być kraje wschodzące, dlatego też pomysł ma na celu wprowadzenie dodatkowych homologacji i nowych przepisów, które mają na celu ułatwienie przepływu towarów.

Stale od 2005 roku obserwuje się spadek sprzedaży samochodów osobowych. W tamtym roku wyniósł on 8%. Analizując sytuację można szybko odnieść wrażenie, że spadek dotyczy aut spalinowych, a nie jak KE uważa, samochodów ekologicznych. Dlatego też nie rozumiem posunięcia lobbującego drogie w zakupie pojazdy ekologiczne na rzecz tańszych tradycyjnych samochodów, których emisja spalin z roku na rok systematycznie spada. Ponadto sprzedaż aut elektrycznych w pierwszym półroczu wyniosła około 11 tysięcy sztuk, co nawet porównując go do wyników sprzedaży samochodów osobowych to bardzo słaby wynik.

Ograniczanie ilości wydzielanych spalin pierwszorzędny plan działania KE. Komisja nie bierze pod uwagę coraz większych kosztów produkcji samochodów jednocześnie dławiąc sprzedaż aut. Ludzie zamiast przeznaczać pieniądze na auta pożądanej wielkości muszą kupować małe, które nie są w stanie sprostać wymaganiom kupujących. Często wtedy sięgają po kredyt samochodowy napędzając jednocześnie sektor bankowości. Moim zdaniem to nie producenci aut potrzebują dopłat, a nabywcy, ponieważ podnoszenie kosztów produkcji odbija się właśnie na potencjalnych kupcach zmuszonych na zakup albo auta używanego, albo mniejszego, nowego.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz