KE śladem Baracka Obamy chce pobudzić podupadający przemysł motoryzacyjny
pompując w niego miliardy euro. Oczywiście będzie robić to typowy dla siebie
sposób lobbując samochody elektryczne i hybrydowe, czyli takie, które w
mniejszym stopniu wpłyną na tempo topnienia domu niedźwiedzi polarnych.
Komisja Europejska postanowiła
wprowadzić pakiet zmian mających na celu pobudzenie sprzedaży nowych samochodów
na Starym Kontynencie. Działania te mają na celu przede wszystkim poprawę
bezpieczeństwa oraz promocji ekologicznych rozwiązań i zostały zapisane w
projekcie „CARS 2020”. Z dokumentu wynika, że poprawienie konkurencyjności
europejskich producentów może nastąpić wyłącznie poprzez zwiększenie nakładów
na badania i rozwój, a także poprzez zmianę przepisów dot. innowacyjnych
rozwiązań.
Sam projekt podzielono na trzy
filary. Pierwszy ma zachęcić kraje członkowskie do budowy infrastruktury umożliwiającej
poruszanie się autami elektrycznymi, czy zasilanych wodorem, poprzez powstawanie
stacji ładowania, bądź tankowania takich pojazdów. Komisarze przy okazji dalej
chcą wprowadzać ograniczenia emisji dwutlenku węgla do atmosfery, które będą
dotyczyć aut osobowych. Drugim filarem jest ujednolicenie przepisów związanych z
powstawaniem nowych inwestycji. Do tego mają zostać
wprowadzone na terenie UE dodatkowe opłaty i ulgi związane z zakupem samochodu
ekologicznego.
Trzeci filar ma odpowiadać za
eksport samochodów budowanych na terenie Unii. Głównym celem mają być kraje
wschodzące, dlatego też pomysł ma na celu wprowadzenie dodatkowych homologacji
i nowych przepisów, które mają na celu ułatwienie przepływu towarów.
Stale od 2005 roku obserwuje się
spadek sprzedaży samochodów osobowych. W tamtym roku wyniósł on 8%. Analizując sytuację
można szybko odnieść wrażenie, że spadek dotyczy aut spalinowych, a nie
jak KE uważa, samochodów ekologicznych. Dlatego też nie rozumiem posunięcia
lobbującego drogie w zakupie pojazdy ekologiczne na rzecz tańszych
tradycyjnych samochodów, których emisja spalin z roku na rok systematycznie
spada. Ponadto sprzedaż aut elektrycznych w pierwszym półroczu wyniosła
około 11 tysięcy sztuk, co nawet porównując go do wyników sprzedaży samochodów osobowych to bardzo słaby
wynik.
Ograniczanie ilości wydzielanych
spalin pierwszorzędny plan działania KE. Komisja nie bierze pod uwagę coraz
większych kosztów produkcji samochodów jednocześnie dławiąc sprzedaż aut.
Ludzie zamiast przeznaczać pieniądze na auta pożądanej wielkości muszą kupować
małe, które nie są w stanie sprostać wymaganiom kupujących. Często wtedy
sięgają po kredyt samochodowy napędzając jednocześnie sektor bankowości. Moim
zdaniem to nie producenci aut potrzebują dopłat, a nabywcy, ponieważ
podnoszenie kosztów produkcji odbija się właśnie na potencjalnych kupcach
zmuszonych na zakup albo auta używanego, albo mniejszego, nowego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz