Miniony tydzień miał do zaoferowania trochę więcej, niż Dacię. Nie mogliśmy też pominąć wieści o liftingu najbardziej sportowego Audi. Na pierwszy ogień trafia...
1. Arrinera Hussarya
fot. Arrinera
Z pewnością doszły was słuchy, że
od jakiegoś czasu trwają prace nad polskim supersamochodem. Na pewno też
usłyszeliście ostatnio informację, że cały ten projekt to krótko mówiąc jedna
wielka ściema. Prawda, czy nie w piątek miała miejsce prezentacja modelu 3d na
zdjęciach. Auto jednocześnie robi wrażenie absolutnie oryginalnego, a z drugiej
strony można byłoby powiedzieć patrząc na niego, że już gdzieś się widziało te
kształty. Trochę Noble M600, trochę Lambo Reventon i Sesto Elemento, trochę
Artegi GT. Jedyny element, który dosłownie nie przywodzi na myśl innego
samochodu, to hamulce aerodynamiczne, choć na upartego można wnioskować, że
podobne ma Pagani Huayra. Silnik, jaki znajdzie się pod maską, to
najprawdopodobniej jednostka z Corvette o pojemności 6,2 litra doładowana
turbosprężarką. Zestaw ma produkować 650 KM i aż 820 Nm momentu obrotowego.
Przy masie własnej około 1300 kg ma zapewnić sprint do 100 km/h w 3,2 sekundy.
Kolejna setka pada już po niespełna 9 sekundach. Prędkość maksymalna to aż 340
km/h. Ciężko powiedzieć, czy Ferrari F12 może się bać. Zobaczymy jak powstanie pierwszy
egzemplarz, bo jak mówi większość ateistów „nie uwierzę, jak nie zobaczę”.
2. Audi R8
fot. Audi
Po pięciu latach od debiutu na
rynku przyszła pora na facelifting jedynego supersportowca spod znaku czterech
pierścieni. Modernizacja zmieniła przede wszystkim oświetlenie – zniknęły chakarterystyczne
diody LED, które stały się potem znakiem rozpoznawczym wszystkich Audi. W ich
miejsce pojawiły się światłowody. To samo stało się z lampami tylnymi. Drugą
widoczną różnicą jest nowa, sześciokątna atrapa chłodnicy. Oprócz zmienionych
zderzaków, pojawiła się kolejna cecha wyróżniająca zarówno wersje V8 jak i V10 –
jedynie dwie pojedyncze końcówki wydechu. Najdziwniejsze w tym wszystkim jest
coraz szersza paleta silników. Teraz mamy jednostkę 4,2 o mocy 430 KM i 5,2 o
dwóch wariantach – 525 i 550 konną. Ta ostatnia, będzie dopasowana do
limitowanej (333 egzemplarzy) odmiany Plus. Auto ma być o 0,1 sekundy szybsze
(3,5 s) do setki od „zwykłej” wersji V10 i ma rozpędzać się do 317 km/h (czyli
już o 2 km/h na korzyść Plusa). Moim zdaniem wraz z tak dużą modernizacją
wyglądu, większa moc silników, to oczywistość. Niestety Audi chyba o tym
zapomniało.
3. Lexus LS
fot. Lexus
Zadam wam pytanie na początek. Do
czego podobny jest nowy Lexus GS? Do BMW 5? Brawo. A do czego jest podobny
większy LS? Też do 5? No trochę tak, trochę nie. Styliści chyba mieli tego
świadomość przy projektowaniu najnowszej limuzyny bogatej Toyoty, bo postanowili
wsadzić tę okropną atrapę chłodnicy. Nie będę już wytykać, że trochę nawiązuje
ona do słynnego „single frame” od Audi. Tył zaś, to podobieństwo „piątki”.
Bardziej nawet poprzedniej generacji, niż obecnej. Cóż. Nie od dziś Japończycy borykają
się ze stylistyką i mają równie dużo wzlotów, co upadków. Ostatnie dwa modele
limuzyn, to jednak stylistyczna równina, a dokładniej poziom morza...
Spokojnego. Auto niczym nie porywa, choć na pewno chce być dynamiczne i
nowoczesne. Jednostka 4,6 litra produkująca 387 KM na pewno daje ku temu
solidne powody, bo rozpędza auto do 250 km/h mijając pierwszą setkę już po
prawie 6 sekundach. Hybryda będzie mieć silnik 5 litrowy, który z elektrycznymi
agregatami będzie rozwijać 455 KM. Tutaj setka osiągana jest po 6,1 sekundy.
Widać, która wersja będzie pełniła funkcję bardziej sportowej, jednak żadna nie
będzie miała takich ambicji. Lexusem się płynie, nie pędzi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz