Fot. toplowridersite.com |
Jak
zapewne doskonale wiecie, o uroku motoryzacji w pełnym tego słowa znaczeniu stanowią
nie auta, które widzicie na co dzień, a te najbardziej egzotyczne i
najdziwniejsze. Jednym z tych najbardziej zakręconych jest mieszanka zwyczajnie
prezentującego się hatchbacka z potworem, który chowa swój silnik za plecami
kierowcy. Największym symbolem tego typu nicponiów z całą pewnością jest
Renault Clio Sport V6 i nie mam co do tego żadnej wątpliwości.
W
ogóle sięgając okiem w historię, można dojść do wniosku, że te dość osobliwe
auta są domeną wyłącznie Europejczyków, a dokładnie Francuzów i Brytyjczyków,
jednakże ci pierwsi całkowicie zdominowali tę grupę wcielonego zła. Popatrzcie
tylko na reprezentantów – Anglicy wystawili Austina Metro Clubmana, zaś sąsiedzi
z drugiego brzegu kanału La Manche poza Clio Sport V6, mają do dyspozycji
Renault 5 Turbo i Peugeota 205 Turbo 16. Na samą myśl o tych samochodach włos
się jeży na karku!
Tym
akcentem chciałbym rozpocząć opowiastkę o innym miejskim samochodzie, który
otrzymał centralnie umieszczony silnik, jednak jego żywot można byłoby
określić, jako ciągłą ewolucję. Owym bohaterem jest Nissan Micra R. Pomysł na
ekstremalnego hatchbacka, sam w sobie nie był zbyt nowatorski. Wziąć mocny
silnik i wpakować go gdzieś, gdzie się zmieści (czyli na pewno za siedzenia).
Naturalnie dobrze byłoby, by jednostka napędzała te koła, do których ma bliżej,
więc klucz budowy samochodu jest już chyba prosty.
Efekt
prac został zaprezentowany w Genewie, w 2003 roku. Ta wyjątkowa Micra otrzymała
wyczynowy, 2 litrowy silnik o mocy 265 KM, które wędrują na tylne koła za
pośrednictwem sekwencyjnej, 6 biegowej skrzyni. Ciekawostką jest to, że w
konstrukcji zawieszenia i napędu znalazło się bardzo dużo elementów „pożyczonych”
z Almery. Samochód w takiej formie wytrwał jednak dość krótko, bo po roku
silnik nadawał się już tylko do remontu.
Remontu
jednak nie było. Głównym powodem były dwa inne modele, które zaprezentowano w
2004 roku – 350Z i Murano. Właściwie to bardziej chodziło mi o to, co łączy te
dwa auta, czyli 3.5 litrowe V6 o mocy 280 KM. Taki napęd jeszcze lepiej
pasowałby do zwariowanego charakteru Micry R, którą po przeszczepie serca
przemianowano na Micra 350SR. Sama „przekładka” silnika to jednak za mało.
Wymieniono również przekładnię, która tym razem jest manualna (i pochodzi z
Nissana Altimy SE-R), zaś nadwozie otrzymało kilka dodatkowych wlotów
doprowadzających zimne powietrze do silnika.
A
skoro jesteśmy już przy nim. 280 KM to nie jest zbyt spektakularna zmiana,
zwłaszcza, że jednostka jest sporo cięższa od poprzedniczki. Dlatego też z
pomocą przychodzi Nismo, który podnosi moc silnika do 310 KM, a moment obrotowy
wynosi bardzo przyzwoite 363 Nm. Dzięki takim parametrom przyspieszenie do 100
km/h trwa tu jakieś 5 sekund, zaś prędkość maksymalna to 240 km/h. By takowy
wzrost mocy miał w ogóle sens, postanowiono pożyczyć z 350Z również piasty i
koła.
Szkoda,
że 350SR był jedynie pokazem możliwości Nissana. Jestem absolutnie pewien, że
mała Micra szybko zaskarbiłaby sobie równie wiernych fanów, co Clio Sport V6.
Fot. mi9.com |
Fot. mi9.com |
Fot. wikimedia.org |
Fot. favcars.com |
Fot. wikimedia.org |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz