Pierwiastek supersamochodu
Mimo tego, że RSQ3 wygląda jak usportowiony SUV z lekko upośledzonymi
zdolnościami terenowymi, to jednak udało się zaszczepić w nim coś z aut
naprawdę wysokiej półki. Nie znajdziecie tego w wyglądzie – wystarczy, że
odwiedzicie pobliski tunel.
Tegoroczne
lato nie pozwala nam się zbyt mocno nudzić. Za oknem albo upał, albo
słonecznie. Dla urozmaicenia może też popadać, zagrzmieć, ochłodzić się tak, że
wyjście na grzyby można potraktować jako naprawdę kuszącą propozycję. Prawdziwa
pogodowa ruletka, bo i w górach sporadycznie pojawiają się opady śniegu. To
idealny powód do tego, by kupić sobie parę ślicznych, zielonych (albo
granatowych, bądź czarnych) i bardzo funkcjonalnych kaloszy.
Wyobraźcie
sobie, że idziecie do sklepu kupić gumowce. Wybieracie sobie upatrzoną parę,
przymierzacie je i dostrzegacie coś nietypowego. Buty są na sprężynach, jakby
były stworzone do przełajowego biegu w bagnie. Mało tego, są wyposażone w
perforację, która ma poprawić wentylację stóp. Jak nietrudno się domyślić, owa
dogodność już poważnie utrudnia możliwość przemierzania mokradeł i innych
miejsc, w których kalosze sprawdziłyby się idealnie.
To
samo uczucie targało mną podczas przejażdżki Audi RSQ3. Z założenia jest to –
póki co – najmniejszy SUV w gamie producenta spod znaku czterech pierścieni i
zupełnie nie wiem dlaczego cieszy się u nas całkiem niezłą popularnością. Auto
jest brzydkie, nieproporcjonalne, a na deskę rozdzielczą patrzy się tylko z
przymusu. Całość wygląda ogólnie słabo i nie są w stanie tego zmienić nawet tak
wypieszczone detale, jak światła LED-owe, pikowana, skórzana tapicerka z
wytłoczoną nazwą modelu, czy prześliczna, spłaszczona u dołu kierownica.
Inżynierowie
zapewne już od początku to wiedzieli, bo wyszli z założenia, że RSQ3 ma jeździć
lepiej, niż wygląda. A właściwie to brzmieć. Sęk tylko w tym, że do kabiny
dochodzi zbyt mało dźwięków zarówno silnika, jak i wydechu. Bardzo szkoda, bo
to oznacza, że aby móc wyraźnie usłyszeć mowę rzędowej „piątki”, trzeba wjechać
autem do tunelu. Mój Boże! W tubie robi się tak niegrzeczny i głośny, że RSQ3
powinien mieć obligatoryjny zakaz wjazdu do wszystkich tuneli. Ten ryk jest tak
donośny, że mierniki hałasu wskazałyby ilość decybeli odpowiadającej granicy
bólu. Przede wszystkim najbardziej zaskakującym jest to, że za soundrack,
którego nie powstydziłby się supercar, wychodzi z rury wydechowej niewielkiego
SUV-a!
Na
pewno zżera Was ciekawość, kto jest odpowiedzialny za robienie takiego hałasu.
Owy hultaj zamieszkujący komorę silnika, to 2.5 litrowy, 5 cylindrowy silnik o
mocy 310 KM i 420 Nm. Kiedy to wszystko jest dostępne? Komplet niutonometrów
jest w zasięgu prawej stopy już niewiele powyżej wartości jałowych, bo od 1500
obrotów na minutę i nie rozstają się z napędem, póki wskazówka obrotomierza nie
sięgnie 5.2 tysiąca. Jeśli myślicie, że to koniec, to dopiero wtedy wkracza do
akcji komplet 310 KM i jest obecny do momentu osiągnięcia czerwonego pola.
Krótko mówiąc – siły do odpychania się z miejsca jest zawsze i wszędzie.
Cała
reszta również nie pozostaje dłużna. Układ kierowniczy jest bardzo precyzyjny,
ale nie nadpobudliwy. Zawieszenie bardzo długo utrzymuje auto w ryzach, zaś
napęd i reakcja na gaz jest po prostu fenomenalna. Stabilność i przewidywalność
zachowań jest równie imponująca. I tu rodzi się pewien dylemat. Czy tego
należałoby oczekiwać od samochodu sportowego? Z jednej strony nutka
nieprzewidywalności na pewno nie zaszkodziłaby w czerpaniu radości z jazdy,
jednak z drugiej strony, RSQ3, to nadal SUV (choć nie odważyłbym się z nim
wyjechać poza szutrową drogę, czyli tam, gdzie wjechałbym niemal wszystkim), co
oznacza, że właścicielom nawet nie przychodzi na myśl możliwość szaleństwa
nawet z bardzo dużym marginesem bezpieczeństwa.
Niewiele
mniejszy jest próg, który trzeba przeskoczyć, aby stać się właścicielem na
pewno bezsensownego SUV-a z ogromnym pierwiastkiem drogowego rozrabiaki.
Wystarczy, że masz do dyspozycji ponad 237 tysięcy złotych, jednak znając życie
na tym się nie skończy. Na przykład prezentowany samochód jest wyposażony w np.
skórzaną tapicerkę, system audio Bose, nawigację satelitarną, czy asystent
świateł drogowych kosztuje już blisko 288 tysięcy. To już okropnie dużo i tylko
gang ryczącego silnika jest wart tych pieniędzy.
Fot. Marcin Koński
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz