Redline MotoBlog

Informacje, publicystyka z motoryzacyjnego świata. Bez zbędnych konwenansów.

środa, 24 września 2014

Wyścig na ¼ mili – Mercedes-Benz E63 AMG S 4MATIC


Rodzinny supersamochód


Jeszcze kilka lat temu wynik poniżej 4 sekund do 100 km/h był zarezerwowany wyłącznie dla supersamochodów. Teraz takimi osiągnięciami są w stanie pochwalić się najszybsze limuzyny na rynku, ale to Mercedesa E63 AMG S można nazwać absolutnym rekordzistą.


Rosnąca gromada koni mechanicznych i topniejące przyspieszenie do 100 km/h z każdą generacją modelu to coś, do czego producenci samochodów zdążyli nas przyzwyczaić. Pokażę to na przykładzie Mercedesa klasy wyższej. Zaczęło się od 300E AMG Hammer, którego moc sięgała 385 KM. Kolejne generacje „okularowych” E AMG miały co prawda mniejsze o 4 konie stado pod maską, lecz mogły pochwalić się krótszym sprintem do przysłowiowej setki. I tu zaczyna pojawiać się pewien dylemat.


Wraz z ciągłym wzrostem nagromadzonych rumaków pod maską, osiągi E klasy coraz bardziej zaczęły przypominać możliwości nie stuningowanej limuzyny, a samochodu sportowego, zaś obecna odmiana, to już prawdziwy supersamochód. E63 AMG S spod świateł może popędzić jak równy z równym do 100 km/h razem z Porsche 911 Turbo (997), Ferrari 430 Scuderia i klasycznym Lamborghini Miura Jota. Wszystko za sprawą napędu na cztery koła i liczącemu 585 KM agregatowi siedzącemu pod maską. Wyobrażacie to sobie? Rasowe auta pędzą łeb w łeb razem ze stateczną, niemiecką limuzyną.


Kiedy siedzicie za kierownicą takiej rakiety, wszelkie przemyślenia dotyczące „etyczności” rozwijanych osiągów przestają mieć znaczenie. W końcu znajdujecie się w dużej i ekskluzywnej limuzynie, która jest zdolna do rozpędzenia się do 100 km/h w 3.6 sekundy. Niestety radość z przyspieszenia nie trwa zbyt długo, bo kończy się na 250 km/h (ew. na 305 km/h po zakupieniu pakietu kierowcy AMG). Wszystko przez oszałamiający moment obrotowy, który wynosi równo 800 Nm! Tak sprawa wygląda „na sucho”. Jak więc auto prowadzi się w rzeczywistości?


Nie da się powiedzieć, że E63 AMG S jest motylem. Jego 1865 kg czuć właściwie zawsze i wszędzie, pod warunkiem, że nie chodzi o przyspieszanie o hamowanie. Tutaj zarówno silnik, jak i ogromne ceramiczne dyski zdają się niewiele robić z panowania nad prawie 2 tonami zgrabnie ukrytymi pod poszyciem karoserii. Kilogramy czuć podczas pokonywania zakrętów, ale sama jazda od wirażu do wirażu bardziej przypomina zjazd na nartach i balansowanie z jednej nogi na drugą. Mimo tego auto cały czas pozostaje niesamowicie stabilne i pewne w prowadzeniu. Ciężko mi jednak stwierdzić, czy topowa E klasa lubi delektować się pokonywaniem zakrętów. Zdecydowanie bardziej nazwałbym go zwierzem autostradowym, mimo 1,5 sekundowej przewagi nad A45 AMG na torze Kielce.


Inna sprawa – kto chciałby być rzucanym w tych megakomfortowych fotelach z funkcją dopompowywania boczków, które pod wpływem przeciążenia muszą znieść większy nacisk ciała? Powiem może inaczej. W miejscu wypełnionym po brzegi skórą, lakierem fortepianowym i aluminium nie będziecie raczej chcieli walczyć z przeciążeniami, bo najzwyczajniej w świecie po zajęciu miejsca będziecie relaksować się. I nieszczególnie dużo będzie miał tu do powiedzenia prędkościomierz wyskalowany do 320 km/h, czy podcięta z góry i dołu kierownica. Wduszenie startera i treściwe chrząknięcie rozrusznika jest preludium do krótkiego i niezbyt wysokiego warknięcia. Mimo, że wewnątrz jest on wyraźnie słyszalny, to przydałoby się mieć go tak donośnego, jak w Gelendzie z 5.5 litrowym silnikiem V8. Nawet i bez tego motoryzacyjny meloman będzie miał zapewniony tak zwany „eargasm”. Nie tylko ten wewnątrz auta (nie ma tu mowy o „ulepszaniu” dźwięków za pomocą głośników), ale przede wszystkim na zewnątrz.


To też dla laika może być jedyny wyróżnik E63 AMG S, ponieważ samochód nieszczególnie zdradza po sobie to, iż skrywa pod maską prawie 600 KM. Inne są zderzaki, progi. Zmieniony jest też układ wydechowy, bo bardziej dyskretny nie ma tu racji bytu – do epickich organów potrzebne są przecież odpowiednio dobre rury. Jeśli i to nie pomoże, to na pewno w oczy błyśnie napis V8 Biturbo na błotnikach, albo całkowicie rozwiewający wszelkie możliwości E63 AMG S.


To niewątpliwie najskuteczniejszy „cichy zabójca” wśród sportowych limuzyn. Nie dość, że wygląda niepozornie, to jeszcze jest w stanie pokazać miejsce w szeregu ponad 95% samochodów dostępnych na rynku. To prawdziwy supersamochód opakowany w nadwozie niepozornej limuzyny. Niezwykle drogiej limuzyny, bo aby wejść w posiadanie E63 AMG S, trzeba na dzień dobry zaszastać prawie 565 tysiącami złotych. Jeśli jednak chcielibyście mieć auto tak skonfigurowane, jak testowe, musielibyście doposażyć je w m. in. pakiet kierowcy AMG, pakiet wspomagający bezpieczeństwo jazdy, panoramiczne okno dachowe, ceramiczny układ hamulcowy, podgrzewany komplet miejsc, czy system audio Harman Kardon. Wszystkie elementy windują cenę do poziomu ponad 725 tysięcy złotych.










Fot. Krystian A. Kwaśniewski

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz