Redline MotoBlog

Informacje, publicystyka z motoryzacyjnego świata. Bez zbędnych konwenansów.

środa, 6 sierpnia 2014

Wyścig na ¼ mili – BMW 640i xDrive M Sport Edition


Pełnokrwiste Gran Turismo

Gran Turismo jest nazwą dużego coupe z silnikiem zapewniającym bardzo dobre osiągi. To bez wątpienia też wóz, do szybkiego pokonywania długich autostradowych kilometrów. Te wyróżniki idealnie pasują do największego auta z Monachium z parzystą cyferką w nazwie.

Zanim jednak zacznę opowiadać o wrażeniach z jazdy tym autem, przejdę do innego tematu. Coupe. Każdy powinien wiedzieć, czym ono jest, bo jeśli ktoś z Was trafiłby „szóstkę” w totka i zdecydowałby zostać w kraju, to jednym z marzeń, które spełniłby, byłby zakup coupe. Wcale się nie dziwię. Ta nazwa ma w sobie coś magicznego. Coś, co magnetyzuje każdego – miłośnika motoryzacji i totalnego laika. Kiedyś na samo to słowo, bicie mojego serca przyspieszało tak, jakby dostało zastrzyk końskiej dawki adrenaliny. Nie dziwi mnie zatem, że producenci aut chcieli wykorzystać tę nazwę przy właściwie każdej okazji. Czy to zbudowania trzydrzwiowego hatchbacka, limuzyny, czy ostatnio nawet SUV-a, albo kombi.

Z tego też powodu słowo „coupe” zostało wyeksploatowane, tracąc jednocześnie swój czar, bo ile ono jest warte, kiedy słyszycie np. Renault Megane Coupe. To żadne coupe, a zwyczajny hatchback. Gdzie ma klapę bagażnika otwieraną bez szyby? To tak, jakby na sedana wołać kombi. Kombi-coupe? Tak, to Shooting Brake. O ile te z lat 70. (i Z3 Coupe z połowy lat 90.) faktycznie można nazwać „coupe” z wielkim bagażnikiem, bo mają parę drzwi, tak współczesny Shooting Brake od Mercedesa różni się z grubsza od zwykłego E Touring inną linią dachu.

Skoro już jesteśmy przy CLS-ie, to nie pozostawię też suchej nitki na limuzynach-coupe. Te wyglądają tak, jakby zostały oblane kwasem solnym, przez co nabrały kształtów obłych do granic możliwości. Popatrzcie na Mercedesa CLS, albo Volkswagena CC. Z profilu wyglądają jak latające spodki. W przypadku Volkswagena taki ruch nazwałbym szaleńczym aktem odwagi, bo poprzednim ekstrawaganckim przejawem tego producenta, był debiut plebsu w klasie samochodów luksusowych. Najzabawniejsze przy tym wszystkim jest jednak to, że nowa Limuzyna-Coupe od Volkswagena (Golf CC, czy jakoś tak) od Jetty będzie różniła się jedynie zderzakiem, reflektorami i atrapą chłodnicy.

BMW tu też nie jest bez winy, bo marketingowcy coraz mocniej zaczynają działać na rzecz zapewniania potencjalnym klientom coraz to bardziej wyszukanych form związanych z szeroko pojętym „coupe”. X6? Wielu zarzuca totalną niepraktyczność, przez co nie potrafią pojąć, w jaki sposób to auto zaskarbiło sobie serca tylu kierowców. Ja jestem trochę bardziej wyrozumiały, bo  śmieję się tylko z tych, którzy swoje X6 ozdobili kratką i zarejestrowali jako ciężarówki, bo wyglądają jak bazarowi biznesmeni z Wólki Kosowskiej.

To nie wszystko, co znalazłem za uszami BMW. Drugi punkt, to Gran Turismo, które w bawarskim wydaniu nie jest klasycznym coupe, a mieszanką liftbacka, minivana i crossovera. Fakt, są nieziemsko wygodne, bo zapewniają nieprzyzwoitą ilość miejsca na kolanach w swojej klasie, jednak ze względu na wyższe nadwozie, nie prowadzą się już tak dobrze, jak ich tradycyjne odpowiedniki. A Gran Coupe? Cóż. Z Coupe nie mają zbyt wiele wspólnego. 6 ma linię trochę dynamiczniejszej limuzyny, zaś seria 4 nie jest nawet sedanem, a kolejnym, trochę lepiej wyglądającym, niż 3 GT liftbackiem. Na szczęście BMW nie zrezygnowało z budowania prawdziwych, fantastycznie wyglądających coupe.

Wystarczy popatrzeć na to 640i xDrive M Sport Edition. Duże przednie światła, wydatne nerki i agresywnie narysowany zderzak składają się na perfekcyjną całość. Czego chcieć więcej? Ja nie mam żadnych zastrzeżeń. Dalej jest tylko lepiej, bo długa maska ozdobiona jest wyraźnymi przetłoczeniami. Tam, gdzie się kończą, zaczyna się równie zdecydowana dominacja kreski przebiegającej przez cały bok auta, kończącej się na tylnych światłach.

Profil auta prezentuje się nieziemsko dobrze. Łagodnie opadająca linia dachu, w przyjemny dla oka sposób przechodzi w klapę bagażnika. Ta w przeciwieństwie do poprzednika nie wygląda już jak część ciała przeszczepiona z wieloryba. Pokrywa jest zgrabna i zadziornie podbita w miejscu trzeciego światła stop. Patrząc na tył ciężko wyobrazić sobie lepsze zakończenie „szóstki”. Wielkie światła uformowane na kształt litery „L” prezentują się okazale, ale nie dominują w drażniący sposób tyłu. Brakuje tylko chromowanych końcówek wydechu, gdyż te malowane na czarno znikają pod równie czarnym wykończeniem zderzaka.

Całość jednak najlepiej wygląda wtedy, kiedy załamania grają główną rolę przy grze świateł, a te najprzyjemniej oglądać podczas słonecznego zachodu słońca. Szóstka wygląda wtedy jak napięty, wyrzeźbiony mięsień, pod którym skrywa się pięknie wyglądające wnętrze. Co prawda jest tu tak samo logicznie, jak we wszystkich innych BMW, jednak wystrój jest tu zdecydowanie szlachetniejszy, a najlepszym tego przykładem jest skórzana tapicerka rozlewająca się wąskim strumieniem z deski rozdzielczej na podłokietnik. Takie coś znajdziecie tylko w szóstkach. Jedynym sportowym akcentem jest tu kierownica z łopatkami do zmiany biegów, która pomimo charakteru idealnie pasuje do wnętrza zbudowanego w głównej mierze ze skóry i świetnej jakości listew.

Wduszenie startera budzi do życia 3 litrowy silnik z turbo, który bardzo chętnie demonstruje swoje stado liczące 320 pełnych życia rumaków. Te pomimo dość sporej masy zaprzęgu, liczącej prawie 1,7 tony rozpędzają szóstkę do 100 km/h w nieco ponad 5 sekund i kończą nabieranie prędkości wtedy, kiedy do akcji wkracza ogranicznik prędkości, który tradycyjnie interweniuje przy 250 km/h. Szybko, jednak nie to robi największe wrażenie. Dużo bardziej zaskoczył mnie fakt jak bardzo BMW potrafi pogodzić sportowy i komfortowy charakter auta.

Kiedy wybierzecie tryb sport, auto chętniej reaguje na komendy wydawane prawą stopą, ale jest też odczuwalnie sztywniejsze. Nadal jednak nie łamie kręgosłupa przy najechaniu na choćby najmniejszy kamyk, pomimo 20 calowych felg z oponami o profilu 35, które na polskich drogach nie mają łatwego życia. Kiedy wybierzecie tryb dwa piętra niżej, czyli Comfort+, auto wręcz utuli was do snu. Zawieszenie staje się bardzo miękkie (mimo tego auto nie traci nic z pewności prowadzenia), zaś biegi zmieniają się tak płynnie, jak to tylko możliwe. Nie zdziwię się, jak przeoczycie moment, kiedy auto wybierze wyższe przełożenie.

BMW 640i xDrive M Sport Edition to fenomenalnie dobre Gran Turismo, które potrafi być bardzo szybkie, niezwykle komfortowe i zdumiewająco ekonomiczne, bo przy 70 km/h wskazówka ekonomizera potrafiła zejść do poziomu 5l/100 km. Niestety jak to często bywa, by móc oszczędzać, trzeba najpierw sporo wydać, dlatego też ceny tego modelu rozpoczynają się od ponad 412 tysięcy złotych. Jeśli jesteście zainteresowani autem wyposażonym w m. in. szyby odbijające promienie słoneczne, komfortowe skórzane fotele, kamery Surround View, czy zestaw audio HiFi, to musicie przygotować dodatkowo ponad 55 tysięcy, co daje końcową sumę ponad 460 tysięcy złotych. Z jednej strony to dużo, jednak jeśli popatrzy się na tę kwotę przez pryzmat samego auta, to nie są to już aż tak ciężkie pieniądze.


















Fot. Marcin Koński

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz