Redline MotoBlog

Informacje, publicystyka z motoryzacyjnego świata. Bez zbędnych konwenansów.

środa, 18 czerwca 2014

Wyścig na ¼ mili – FIAT Ducato 130 Multijet



Spełnienie dziecięcych marzeń


Na pewno ktoś z Was chciał kiedyś wcielić się w Spidermana, bądź jego kolegą po fachu – Supermana. Ja chciałem być, jak nie B.A. Baracusem z „Drużyny A”, to chociaż listonoszem Patem.


Bajki miały swego czasu na nas ogromny wpływ – nie ma tutaj najmniejszej wątpliwości. Nie inaczej było ze mną, bo zawsze po obejrzeniu ulubionych, spotykałem się z kolegami z osiedla, by najczęściej odgrywać role bohaterów naszych ulubionych kreskówek. Raz wcielaliśmy się w Power Rangersów, innym razem w postaci z Dragon Balla, czy w Motomyszy z Marsa.


Uwielbiałem się tak bawić – to rozwijało przede wszystkim wyobraźnię. Zawsze też lubiłem wcielać się w listonosza Pata, czy jednego z bohaterów „Drużyny A”. Dlaczego? Bo jeździli samochodami. Tego dnia też mogłem stać się kierowcą dużego auta – spoczął na mnie zaszczyt odebrania dostawczego FIAT-a Ducato.


Pojawiłem się na miejscu, gdzie takich samochodów stało co najmniej 10. Nigdy w nich nie lubiłem wysoko umieszczonych reflektorów, bo niemal zawsze są źle ustawione oślepiając nie tylko nadjeżdżających z przeciwka, ale przede wszystkim kierowców jadących w tym samym kierunku. Po kilku chwilach dowiedziałem się, które Ducato jest moje. Otrzymałem krótki instruktaż i mogłem zrealizować swój kurs. Poza samymi światłami ciężko tu się do czegokolwiek przyczepić. Ot zwykły, 7 osobowy furgon, który pomimo 8 letniego stażu na rynku, nie zestarzał się ani trochę.


W środku warunki jak w normalnej „osobówce” – jest klimatyzacja, podłokietnik dla kierowcy i kierownica z przyciskami do radia. Znalazł się też przełącznik podgrzewania tylnej szyby, chociaż tej wcale nie ma. Nawet tapicerka nie jest w zwyczajnym kolorze, a tym najszybszym z palety – czerwonym. Otwieram drzwi skrywające bezkres przestrzeni bagażowej. Tu śmiało można byłoby zagrać w ping ponga, koszykówkę, piłkę nożną, czy po prostu zabrać w końcu wszystkie bagaże dla 7 osób. W przeciwieństwie nawet do dużych minivanów, w Ducato, nie będziecie musieli zastanawiać się, czy brać 5 osób i tyle rzeczy, ile rzeczywiście chcecie, czy zaprosić na pokład 6 pasażerów (+ oczywiście kierowca) i ich najpotrzebniejsze rzeczy, czyli dokumenty i szczoteczkę do zębów.


Pora wrócić za kierownicę, za którą siedzi się jak na krześle. O ile w zwykłych samochodach ganiłbym taką pozycję, tak tutaj nie można sobie wyobrazić lepszej. Jeszcze bardziej na wyobraźnię działa mocno pochylona kierownica i drążek zmiany biegów na desce rozdzielczej. Jakość materiałów naturalnie nie może być w aucie zbyt dobra, bo pierwszorzędnym wymogiem jest jej wytrzymałość, a nie miękkość, jednak pomimo tego znalazło się też miejsce na lakierowane plastiki na konsoli centralnej.


Uruchamiam silnik, ustawiam wszystkie cztery lusterka... Nie pomyliłem się. Zamiast zwierciadła pod szybą (które pokazywałoby mi jedynie tylne drzwi), zamontowano dodatkowe lusterka na zewnątrz. Te są wręcz nieocenione przy pokonywaniu ciasnych skrzyżowań, bo auto mierzy 6 metrów długości i waży prawie 2 tony. To jednak nie przeszkadza na pozór cherlawemu silnikowi 2.3 osiągnąć prędkość 150 km/h. W końcu do dyspozycji jest 130 KM, ale też 320 Nm, które (przynajmniej „na pusto”) całkiem sprawnie wprawiają w ruch dużego FIAT-a.


Jak zawsze na koniec pozostawiam kwestię finansową. Ta zaś prezentuje się tak: Najtańsza konfiguracja Ducato kosztuje nieco ponad 95,5 tysiąca złotych (dla odmiany ceny będę podawał z VAT), niestety za te pieniądze otrzymacie nadwozie, silnik i ramę, czyli mniej więcej ¾ tego, co będzie potrzebne do pracy. Aby zakupić testowaną wersję (długi, 7 osobowy furgon z podniesionym dachem), trzeba wyłożyć już niespełna 124 tysiące złotych, zaś odmiana taka, jak na zdjęciu wymaga doinwestowania kolejnych 12 tysięcy złotych. W zamian w wyposażeniu pojawi się sterowanie radiem z kierownicy, elektryczne szyby i lusterka, czy klimatyzacja.




























Fot. Marcin Koński

2 komentarze:

  1. W sumie ja takimi autami nie jeżdżę i muszę przyznać, że całkowicie mi wystarcza samochód osobowy. Zresztą jestem zdania, że gdy gdzieś wyjeżdżam to fajnie jest mieć kontakt do pomocy drogowej http://cukierski-auto-hol.pl/ bo wiem, że z doświadczenia może się przydać.

    OdpowiedzUsuń
  2. Prowadzenie samochodu wiąże się z wieloma niespodziankami, które mogą wystąpić w najmniej oczekiwanym momencie. Na szczęście, istnieją firmy takie jak https://jarex24.pl/, które oferują wszechstronną pomoc drogową. Bez względu na to, czy mamy do czynienia z awarią silnika, czy potrzebujemy pomocy przy wymianie opony, możemy liczyć na ich wsparcie.

    OdpowiedzUsuń