Redline MotoBlog

Informacje, publicystyka z motoryzacyjnego świata. Bez zbędnych konwenansów.

środa, 7 maja 2014

Wyścig na ¼ mili – Audi A8 4.0 TFSI

Mroczny książę


Z całą pewnością wygląda najbardziej groźnie z pośród wszystkich limuzyn w swojej klasie. Dodając do niego charyzmatyczny silnik V8 otrzymacie narzędzie samego Lucyfera.


Kilka dni po tym, jak miałem okazje przejechać się świetnymi dieslami opakowanymi w nadwozia topowych limuzyn z Ingolstadt, moje oczekiwania wobec ośmiocylindrowego benzyniaka były naprawdę duże. Skoro topowy „ropniak” rozpędzał ponad 2 tony aluminium do 100 km/h w mniej, niż 5 sekund, to po benzynowej wersji spodziewałem się najwyżej tego samego rezultatu.


I znowu historyjka się powtarza – podchodzę do wielkiej limuzyny bez zbyt długiego przyglądania się nadwoziu (auto stało w garażu). Usiadłem za kierownicą, szybko rozejrzałem się po kokpicie, wcisnąłem hamulec i wdusiłem przycisk startera znajdującego się za dźwignią zamiany biegów.


Od tego momentu wszystko wyglądało (i brzmiało) już inaczej. Starterem nie obudziłem spokojnego pomruku turbodiesla, a złowieszczo grzmiące benzynowe V8 krótko oznajmiające, że te kilometry, które spędzimy razem mogą być fascynująco szybkie. Moja odpowiedź mogła być tylko jedna – przeciągnąłem dźwignię do pozycji „D” i skierowałem się do wyjazdu. Już pierwsze metry na ulicy całkowicie potwierdziły moje przypuszczenia.


Jedwabiste pomruki bardzo szybko ustąpiły zdecydowanemu tonowi nadawanemu przez prężące się 435 koni mechanicznych, co oznacza, że do uszu zaczął dobiegać stanowczy ryk oddzielany przy zmianie biegów cichą salwą armatnią. Niestety taki koncert bardzo szybko musiał się skończyć, a pierwsze skrzypce zaczęły grać hamulce. Ostre jak brzytwa, niemal stawiające A8 dęba przed poprzedzającym go samochodem. Przy spokojnej jeździe 4 litrowy turbodoładowany generator mocy zadowala się stosunkowo niewielkimi ilościami paliwa, zaś w kabinie jest wręcz doskonale cicho.


Tak samo, jak w 3 litrowym dieslu, tu też znalazła się skórzana tapicerka kosztująca tyle, ile warta jest nowa Honda Civic Tourer. Fotele są bardzo miękkie i megakomfortowe, drewniane wykończenie jest przyjemnie szorstkie. Tak szorstkie, że od przesuwania po nim palców boję się, że wbiję sobie drzazgę. Ilość miejsca na tylnej kanapie wystarczy nawet dla rosłego koszykarza. Wróćmy jednak za kierownicę, bo droga powrotna nie jest już tak zatłoczona.


Sprint do 100 km/h trwa zaledwie 4,5 sekundy. Druga setka pada łupem A8 już 12 sekund później, a po mniej więcej połowie minuty gwałtownego sprintu wskazówka opiera się o niewidzialną ścianę w postaci ogranicznika, który blokuje auto przed dalszym rozpędzaniem się powyżej 250 km/h. To jeszcze nic – sportowy tryb zawieszenia, układu kierowniczego i silnika sprawiają, że samochód prowadzi się jak auto o klasę mniejsze, a ta funkcja jest bardzo przydatna, bo A8 mierzy ponad 5 metrów 13 centymetrów.


A ta dość słuszna długość z 4 litrowym V8 wyceniona została, na co najmniej 449 tysięcy złotych. By jednak kupić auto szyte na miarę testowego, trzeba byłoby bardzo szeroko otworzyć portfel, bo oprócz zjawiskowo drogiej skórzanej tapicerki w wyposażeniu prezentowanego auta znalazły się m. in. 20 calowe aluminiowe felgi, wszelkiego rodzaju systemy wspomagające kierowcę, dźwiękoszczelne szyby, system Head up, czy światła LED-owe. Efekt końcowy powinien zamknąć się na niespełna 667 tysiącach złotych.




















Fot. Marcin Koński

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz