Redline MotoBlog

Informacje, publicystyka z motoryzacyjnego świata. Bez zbędnych konwenansów.

czwartek, 30 stycznia 2014

Wyścig na ¼ mili – BMW 528i xDrive


Niegrzeczny

Seria 5 bardzo chce być niemal flagową limuzyną. Dlatego też nauczyła się dobrych manier i niemal całkowicie wyzbyła się tych złych. Na szczęście można zbudować sobie auto będące zaprzeczeniem wyżej wymienionych ambicji.

Ogarnęła mnie lekko nostalgiczna refleksja, bo mniej więcej rok temu jednym z pierwszych testowanych przeze mnie samochodów było właśnie BMW serii 5 z takim samym silnikiem pod maską. Dziś z kolei macie okazję czytać o niemal identycznym aucie. Nie jest to jednak odpowiedni powód, by zamykać zakładkę z tekstem będąc przekonanym, że „to już przecież czytałem”. Auto nie jest dosłownie takie samo, ale o tym powiem później.

Przez ten rok zmieniło się naprawdę dużo. Zarówno w moim życiu zawodowym, jak i w motoryzacji (ale o tym też później). Piszę zupełnie inaczej – mam nadzieję, że ciekawiej i bardziej strawnie, niż kiedyś. Rok temu nawet nie zdawałem sobie sprawy, że moje jeżdżenie i opisywanie tego, czym poruszałem się zaprowadzi mnie na całkiem ciekawe tory – oprócz tego bloga moje teksty o samochodach ukazują się również zarówno na motopodprad.pl, jak i w miesięczniku Moto Collection (na stronie tego magazynu też się znajdę). Mimo tego po głowie ciągle krążą mi nowe pomysły, dlatego też ciężko mi sobie wyobrazić gdzie będę znajdował się za rok.

Inaczej jest w przypadku „piątki”, bo jej przyszłość można sobie wyobrazić już teraz, choć do premiery nowego modelu z pewnością pozostało jeszcze parę lat. Z całą pewnością będzie tak samo stonowana, jak obecny model, jednak otrzyma większe nerki (przy każdej generacji rosną), zachowa idealne proporcje nadwozia, tak jak i wyraźne przetłoczenia, na których rozciągnie się połacie blachy.

Pod względem techniki również nie powinno być rewolucji, bo już teraz wiadomo, że pod maską zagości rzędowa „trójka” o pojemności 1,5 litra i mocy co najmniej 150 KM. Poza 2 litrowymi R4 i 3 litrowymi R6 z całą pewnością nowe „M” będzie miało mniejszy silnik z turbo (4 litrowe), bo raczej nie ma co liczyć na to, że BMW wróci do idei V10 (wtedy miałoby całe 5 litrów pojemności). Poza tym auto będzie bardziej komfortowe, ale i pewniej prowadzące się, bardziej naszpikowane elektroniką i z całą pewnością bardziej innowacyjne od rywali.

Ten proces widać już teraz, bo już trzy lata po debiucie serii 5 przyszła pora na face lifting. Poza innymi zderzakami, felgami i kolorami nadwozia i tapicerki mogłoby się wydawać, że nic się nie zmieniło. Błąd. Nowy jest napęd, mniejsza jest też masa własna. Dzięki tym zabiegom udało się uciąć 0,2 sekundy ze sprintu od 0 do 100 km/h i zwiększyć prędkość maksymalną o 4 km/h.

Jaka jest cena dodatkowych osiągów? 4 tysiące złotych (od 218 000 zł), jeśli jednak chcielibyście, by auto wyglądało bardziej rasowo, koniecznie musicie wybrać pakiet sportowy. Nie jest to najtańszy zakup, bo winduje cenę o kolejne 23 tysiące złotych, ale w zamian otrzymujecie czarną podsufitkę, sportową kierownicę, inne zderzaki, oraz felgi aluminiowe (na zdjęciach auto ma komplet zimowy nie związany z pakietem M). Po doposażeniu auta w opcje dostępne w prezentowanym samochodzie wartość „piątki” zbliża się do 290 tysięcy złotych. Jeśli tyle ma kosztować niemal perfekcyjne auto, to cóż. BMW nigdy nie było tanie, a inni potrafią zaśpiewać jeszcze więcej. Bardzo lubię tę „piątkę”, bo nie zależy jej już na byciu grzecznym.

Lifting przyniósł bardzo subtelne zmiany


Z pakietem sportowym auto wygląda wręcz zawadiacko
Silnik nie jest zbyt wielki, za to skrywa ogromną moc
















Tapicerka materiałowa robi
świetne wrażeni
Miejsce "pracy" kierowcy




Zegary w trybie standardowym...
... ekonomicznym, a na dole - sportowym



W trybie sportowym zamiast ekonomizera mamy wskaźnik
mocy








Fot. Łukasz Walas, Marcin Koński

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz