Niegrzeczny
Seria 5 bardzo chce być niemal flagową limuzyną. Dlatego też nauczyła
się dobrych manier i niemal całkowicie wyzbyła się tych złych. Na szczęście
można zbudować sobie auto będące zaprzeczeniem wyżej wymienionych ambicji.
Ogarnęła mnie lekko nostalgiczna refleksja, bo mniej więcej rok temu
jednym z pierwszych testowanych przeze mnie samochodów było właśnie BMW serii 5
z takim samym silnikiem pod maską. Dziś z kolei macie okazję czytać o niemal
identycznym aucie. Nie jest to jednak odpowiedni powód, by zamykać zakładkę z
tekstem będąc przekonanym, że „to już przecież czytałem”. Auto nie jest
dosłownie takie samo, ale o tym powiem później.
Przez ten rok zmieniło się naprawdę dużo. Zarówno w moim życiu
zawodowym, jak i w motoryzacji (ale o tym też później). Piszę zupełnie inaczej
– mam nadzieję, że ciekawiej i bardziej strawnie, niż kiedyś. Rok temu nawet
nie zdawałem sobie sprawy, że moje jeżdżenie i opisywanie tego, czym poruszałem
się zaprowadzi mnie na całkiem ciekawe tory – oprócz tego bloga moje teksty o
samochodach ukazują się również zarówno na motopodprad.pl, jak i w miesięczniku
Moto Collection (na stronie tego magazynu też się znajdę). Mimo tego po głowie
ciągle krążą mi nowe pomysły, dlatego też ciężko mi sobie wyobrazić gdzie będę
znajdował się za rok.
Inaczej jest w przypadku „piątki”, bo jej przyszłość można sobie
wyobrazić już teraz, choć do premiery nowego modelu z pewnością pozostało
jeszcze parę lat. Z całą pewnością będzie tak samo stonowana, jak obecny model,
jednak otrzyma większe nerki (przy każdej generacji rosną), zachowa idealne
proporcje nadwozia, tak jak i wyraźne przetłoczenia, na których rozciągnie się
połacie blachy.
Pod względem techniki również nie powinno być rewolucji, bo już teraz
wiadomo, że pod maską zagości rzędowa „trójka” o pojemności 1,5 litra i mocy co
najmniej 150 KM. Poza 2 litrowymi R4 i 3 litrowymi R6 z całą pewnością nowe „M”
będzie miało mniejszy silnik z turbo (4 litrowe), bo raczej nie ma co liczyć na
to, że BMW wróci do idei V10 (wtedy miałoby całe 5 litrów pojemności). Poza tym
auto będzie bardziej komfortowe, ale i pewniej prowadzące się, bardziej
naszpikowane elektroniką i z całą pewnością bardziej innowacyjne od rywali.
Ten proces widać już teraz, bo już trzy lata po debiucie serii 5
przyszła pora na face lifting. Poza innymi zderzakami, felgami i kolorami
nadwozia i tapicerki mogłoby się wydawać, że nic się nie zmieniło. Błąd. Nowy
jest napęd, mniejsza jest też masa własna. Dzięki tym zabiegom udało się uciąć
0,2 sekundy ze sprintu od 0 do 100 km/h i zwiększyć prędkość maksymalną o 4
km/h.
Jaka jest cena dodatkowych osiągów? 4 tysiące złotych (od 218 000
zł), jeśli jednak chcielibyście, by auto wyglądało bardziej rasowo, koniecznie
musicie wybrać pakiet sportowy. Nie jest to najtańszy zakup, bo winduje cenę o
kolejne 23 tysiące złotych, ale w zamian otrzymujecie czarną podsufitkę,
sportową kierownicę, inne zderzaki, oraz felgi aluminiowe (na zdjęciach auto ma
komplet zimowy nie związany z pakietem M). Po doposażeniu auta w opcje dostępne
w prezentowanym samochodzie wartość „piątki” zbliża się do 290 tysięcy złotych.
Jeśli tyle ma kosztować niemal perfekcyjne auto, to cóż. BMW nigdy nie było
tanie, a inni potrafią zaśpiewać jeszcze więcej. Bardzo lubię tę „piątkę”, bo
nie zależy jej już na byciu grzecznym.
Lifting przyniósł bardzo subtelne zmiany |
Z pakietem sportowym auto wygląda wręcz zawadiacko |
Silnik nie jest zbyt wielki, za to skrywa ogromną moc |
Tapicerka materiałowa robi świetne wrażeni |
Miejsce "pracy" kierowcy |
Zegary w trybie standardowym... |
... ekonomicznym, a na dole - sportowym |
W trybie sportowym zamiast ekonomizera mamy wskaźnik mocy |
Fot. Łukasz Walas, Marcin Koński
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz