Niedoceniona
Kompaktową Alfę bardzo często porównuje się do typowych przedstawicieli
klasy niższej średniej. Mało kto jednak wie, że prawdziwymi rywalami Giulietty
są auta z segmentu premium.
Jako, że mój samochód trafił na przegląd, uznałem, że to dobra okazja by
móc zapoznać się z jednym z modeli dostępnych w salonie Alfy. Ponieważ prywatnie
jeżdżę MiTo, wybór nie był bardzo ciężki – przecież nie będę zapoznawał się z
miejską propozycją Włochów, skoro znam ją doskonale. No może przekonałbym się w
końcu o ile lepsza jest QV od mojej 155 konnej strzały. Ponoć różnice są
jeszcze mniejsze, niż można byłoby przypuszczać, ale wróćmy do mojego ciężkiego
wyboru.
Od dłuższego czasu w ofercie Alfy poza wspomnianą MiTo można znaleźć
piękną Giuliettę. Owa pani jest następczynią 147-mki, w porównaniu do której
bardzo urosła, jednak nic nie straciła ze swojego uroku. Więcej – są ludzie,
którzy twierdzą, że jest to pierwszy model Alfy, który podoba im się i chętnie
widzieliby taką u siebie pod domem. A co z 156 GTA, czy mniejszą siostrą ale
bardzo ostrą 147 GTA? Nie mówię już o historycznych modelach, których
wymienianie zajęłoby miejsce w tym artykule i kilku kolejnych. Zaczynam
wyczuwać Wasze lekkie poirytowanie, że ciągle uciekam od Giulietty. W myślach
słyszę: „Ech Marcin. Skup się i zacznij pisać na temat!”.
A skoro jesteśmy przy GTA. Nie, nie jesteśmy, ale pozwólcie mi
dokończyć. To jest właśnie powód, dla którego będę uważać Giuliettę za projekt
nieskończony. Gdzie jest solidna wersja z jakimś konkretnym silnikiem? Przecież
świat nie może się kończyć na 235 konnej Quadrifoglio Verde, a klasowi rywale
bardzo szybko zbliżają się do granicy 400 KM. Z resztą Alfa Romeo to marka
premium i tam powinna mieć konkurentów. Dlaczego ma nie równać do BMW 135M,
Audi S3, czy Mercedesa A45 AMG?
I tak lotem ślizgowym przechodzimy do dzisiejszej bohaterki. Ma co
prawda blisko 200 KM mniej, niż najmocniejszy Mercedes klasy A, ale jej
zadaniem jest przede wszystkim wywołać taki sam uśmiech na twarzy kierowcy. Czy
wywołuje? Hmmmm... nie aż tak szeroki, jakiego byście się spodziewali. Nawet w
trybie sportowym nie warczy, nie prycha i nie miota płomieniami z pojedynczej
(ale co prawda sporej) końcówki wydechu. Giulietta stroni od tak ordynarnych
typów pokazując, że pochodzi z dobrego domu. Jest tak grzeczna, że nie zmienia
biegu w momencie obijania wskazówki o czerwoną ścianę. Nie wbija też zbyt mocno
w fotele, by te nie zrobiły nam krzywdy. Co najwyżej wygniotły świeżo
wyprasowane ubrania.
Nie mówię, że niespełna 8 sekund do 100 km/h to dużo. To bardzo dobry
wynik i w zasadzie powinno nam wystarczyć do wygrywania prawie każdego sprintu
spod świateł. Największą zaletą jest jednak świetne zawieszenie – nie zbyt
twarde, ale gwarantujące pewne prowadzenie w zakrętach, nawet tych, na których
mocno przeholujemy z prędkością. Giulietta w szybko pokonywanym wirażu bardzo
długo pozostaje neutralna. Nawet, kiedy opony zaczynają popiskiwać coś w
rodzaju „nooo!”, to nie wypuszczają z garści choćby odrobiny przyczepności.
Jedyne, czego mi tutaj brakowało, to trochę większej brutalności
przekładni. Co prawda poprawia sprint spod świateł, jednak subiektywnie
płynność i szybkość stawia ją na poziomie klasycznych „automatów”. Największą
jej zaletą jest jednak to, że pojęcie „głupawki w ruchu miejskim” jest dla
skrzyni TCT pojęciem obcym. Niestety przekładnia zasługuje na dużo większe i
metalowe łopatki do zmiany biegów i to producent powinien uwzględnić przy
okazji ostatniego face liftingu. W końcu mamy do czynienia z autem o sportowym
pazurze.
„Julka” nie jest przesadnie droga. Ze 170 konnym silnikiem kosztuje 85
tysięcy złotych, zaś doposażona w automatyczną skrzynię i klimatyzację,
tempomat, elektroniczną „szperę” i wszelkie systemy bezpieczeństwa ledwo przekracza
100 tysięcy złotych. Patrząc na cenniki konkurencji można dojść do wniosku, że
z nigdzie nie znajdziemy tak taniego i mocnego kompaktu z automatem. Ja bym
brał.
Giulietta to pierwsza Alfa z diodowymi światłami dziennymi |
Klamki w tylnych słupkach to już tradycja kompaktów z Mediolanu |
Ascetyzm w wykonianiu Alfy ma swój urok |
Fotele zapewniają przyzwoite trzymanie boczne |
Ilość miejsca z tyłu jest najwyżej wystarczająca, ale to i tak niebo lepiej, niż w poprzedniczce |
Ta "dwusprzęgłówka", jako jedna z niewielu wystrzegła się syndromu "miejskiej głupawki" |
3 samochody w jednym - DNA |
Mała lekcja włoskiego - Benzyna i woda (ciecz chłodząca) |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz