Redline MotoBlog

Informacje, publicystyka z motoryzacyjnego świata. Bez zbędnych konwenansów.

piątek, 22 listopada 2013

Szybkie i nieznane: HPP Superbird

Fot. amerykany.v10.pl


Kto z Was nie zna Dodge Challengera? Mówię akurat o obecnej, trzeciej generacji samochodu. Na jego bazie powstała już chyba niezliczona ilość przeróbek i różnego rodzaju modyfikacji poczynając od legendy amerykańskiego podwórka – firmy MOPAR. Kilku gości z HPP, którzy na poważnie biorą się za modyfikacje nadwozi amerykańskich samochodów znaleźli w tym aucie pewien potencjał, który mogliby wykorzystać do zbudowania współczesnego odpowiednika jednego z najbardziej charakterystycznych elementów amerykańskiej sceny motoryzacyjnej.

I jeżeli myślisz, że ten samochód jest jak Big Mac, to fakt. Powiększony dziesięciokrotnie, a i tak mam wątpliwości, czy to porównanie w pełni oddaje format tego auta. Patrząc na niego z przodu można odnieść wrażenie, jakby ktoś w tego Big Mac’a zamiast mięsa, ktoś wsadził talerz, ale zaraz, talerz i McDonald’s? Tak czy siak chodziło mi o proporcje samochodu – wydawać się może, że przód Superbirda jest wyższy niż szerszy. Wszystko przez zaokrąglony nos. Wiem, że klasyk też taki miał, ale w jego wypadku wszystko wyglądało jak powinno.

Cieszyć mogą zachowane chowane reflektory oraz dwie czarne plamy w miejscach, gdzie w poprzedniku znajdowały się atrapy chłodnicy. Jeszcze bardziej zachwycają przetłoczenia na masce i drzwiach, które nawiązują do starego Superbirda. Jakby tego było mało, felgi otrzymały wzór podobny do tego, jaki można było znaleźć w Chargerach z lat 70. Smaczków nadal nie ma końca – za drzwiami znalazł się wystający wlot powietrza, który dostarcza rozgrzanym hamulcom świeżą porcję kojąco chłodnego powietrza.

Najciekawsze zostałem oczywiście na końcu – tylne skrzydło wielkości wieżowca Burij Dubai, którego pokochają dzieci, ponieważ z zadziwiającą skutecznością może służyć za bramkę do gry w piłkę nożną, albo ramę do powieszenia huśtawki. W innym wypadku spoiler będzie po prostu bezużytecznym dodatkiem, ponieważ aby pełnił swoją rolę, Superbird musiałby pędzić, co najmniej 320 km/h, a jak podają ostatnie oficjalne pomiary samochód nie jest w stanie osiągnąć nawet 290 km/h.

Nie mniej jednak ten gigantycznych rozmiarów płat stanowi znak rozpoznawczy zarówno starych Superbirdów, jak i nowych HPP. Wnętrze to przede wszystkim panele lakierowane w kolorze nadwozia. Szkoda tylko, że nie zrobiono niczego z tymi denerwującymi zegarami, bo zdecydowanie ciekawiej prezentowałyby się wskaźniki z choćby Darta.

Pod maską możemy znaleźć dwie jednostki – obie z rodziny HEMI o pojemności 5,7, bądź 6,1 litra. Jako, że lubię bulgoczące wielkie V8, opiszę większą jednostkę. Silnik wyposażony jest w sprężarkę mechaniczną, która wtłacza powietrze do cylindrów, by podczas zapłonu wyprodukować każdorazowo ponad 650 KM. W połączeniu z manualną sześciobiegową przekładnią pozwala rozpędzić się „super ptakowi” do 100 km/h w pięć sekund, a wszystko przy masie około 1900-1910 kg.

Cena samochodu jak na amerykańskie realia jest bardzo wysoka, bo oscyluje w granicach 100 tysięcy dolarów. Jeśli dodać do tego podatki i akcyzę, to w Polsce auto kosztowałoby około 450 tysięcy złotych (bez kosztów sprowadzenia). Za podobne pieniądze możemy celować już w prawie nowe Porsche Turbo, albo GT3. Wtedy można się zastanowić, czy Superbird faktycznie jest wart swoich pieniędzy.

Fot. amerykany.v10.pl
Fot. amerykany.v10.pl
Fot. amerykany.v10.pl
Fot. nikeride.com
Fot. dark-cars.over-blog.com
Fot. dark-cars.over-blog.com

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz