Redline MotoBlog

Informacje, publicystyka z motoryzacyjnego świata. Bez zbędnych konwenansów.

piątek, 5 kwietnia 2013

Szybkie i nieznane: Vencer Sarthe

Fot. boldride.com



Holandia to kraj, który dał światu bardzo dużo. Van Gogha, odbieranie terytorium morzu, wiatraki, tulipany, legalizację marihuany, związki partnerskie i ech... może przestanę już więcej wyliczać. Ostatnimi czasy całkiem sporo mówiło się o pierwszym supersamochodzie z „kraju wiatraków”. Nie jest to jednak pierwszy samochód z tej depresyjnej (chodzi o niski poziom lądu) krainy – pierwszy był Spyker. Donkervoort, choć supersamochodem nie jest, bo bardziej pasuje tu określenie kolejnej wariacji na temat lekkiego i przestylizowanego Lotusa 7 też pochodzi z Holandii. Jak widać ten kraj daje zdecydowanie więcej, niż choćby... Polska z jej Arrinerą.

Prawda, że ostatnio supersamochody wyrastają jak grzyby po deszczu. Szczególnie z takich miejsc, które z budową tego typu aut nie mają nic wspólnego, jak na przykład Słowacja, Chorwacja, czy wspomniana Rzeczpospolita Polska. Nie chcę od razu źle wróżyć, ale doświadczenie innych marek, takich jak Melkus, Artega, czy TVR sugeruje, że aby się utrzymać, trzeba się wyróżnić na tle konkurecji. Idealnie zrobiło to Pagani i Koeniggsegg, których braku w swoich garażach nie wyobrażają sobie obecnie arabscy szejkowie. I to najlepiej po kilka sztuk.

Czy Vencer ma szansę na powtórzenie sukcesu producenta z Modeny, czy z Ängelholm? Prawdę powiedziawszy to wszystko zależy od producenta. Pierwsze Zondy nie były wcale tak szybkie, jak Cinque, czy R, bo rozpędzały się do jedynie 250 km/h. Jednak wyglądem i wykończeniem zadziwiały wszystkich miłośników motoryzacji. Koenigsegg prezencją cechował typową szwedzką prostotę i minimalizm, jednak osiągami wyznaczał nowe pola, które dopiero teraz są eksplorowane przez resztę świata supersamochodów. Jeśli Sarthe nie spocznie na laurach, sukces może mieć zapewniony.

Stylistycznie auto jest „naszpikowane” smaczkami. Patrząc na przód wiele osób widzi w nim McLarena F1. Ja bardziej dostrzegam tu poprzednie wersje Arrinery i może odrobinę Panoza. Tył to podobno kopia Corvette. Nie wiem tylko, jakiej, bo nie dostrzegam żadnego „zapożyczania” podczas projektowania nadwozia. To samo tyczy się profilu nadowzia, choć są tacy, którzy widzą w nim Noble M600. Ogólnie nadwozie jest pozbawione różnego rodzaju udziwnień. Dominują tu minimalistyczne kształty i załamania. Wlotów powietrza jest tylko tyle, ile naprawdę potrzeba.


Pod maską skrywa się jedna wielka niewiadoma. Ujawnione jest tylko to, że silnik ma osiem cylindrów ułożonych widlasto i produkujących 510 koni mechanicznych. Moment obrotowy to 650 Nm. Po porównaniu wszystkich dostępnych jednostek, uwaga skupia się wyłącznie na agregacie napędzającym Corvettę C6 Z06. 7 litrowy silnik produkuje około 510 koni i wytwarza moment obrotowy o podobnej wartości. Jednostka współpracuje też z 6 biegową przekładnią i rozpędza to ważące prawie 1400 kg auto do 326 km/h. Pierwsze „100” pęka tutaj, po 3,8 sekundy, więc osiągi są tu dość zbliżone do tych z Vette Z06. Aby zatrzymać to auto, producent wyposażył je w 8-tłoczkowe zaciski z przodu i 6-tłoczkowe z tyłu. Wgryzać się będą w tarcze o średnicy dużej pizzy.

Informacje, co do ceny i wielkości produkcji Vencer nie podaje. Na pewno wartość będzie oscylować wokół 100 tysięcy euro.

Fot. digitaljournal.com
Fot. autoevolution.com
Fot. autoevolution.com
Fot. id4motion.com

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz