Redline MotoBlog

Informacje, publicystyka z motoryzacyjnego świata. Bez zbędnych konwenansów.

poniedziałek, 11 marca 2013

Genewska gorączka


Ubiegły tydzień stał pod znakiem genewskich premier motoryzacyjnych. Kia pokazała, że zmierza ku samochodom lifestylowym pokazując model Provo. Auto ciekawe, ale póki jest to koncept, nic nie jest pewne – samochód może diametralnie się zmienić stając się po prostu ulicznym „szarakiem”. Toyota pozazdrościła Renault i wyprodukowała swoistą wersję Twizzy – iRoad Concept. Audi na poważnie interesuje się samochodami elektycznymi, co pokazało w wydaniu „A3”. Dużych różnic stylistycznych nie ma, jednak w portfelu po zakupie już tak.

SEAT przedstawił 3 drzwiową wersję Leona. To pierwszy kompakt hiszpańskiego producenta, który ma nadwozie przypominające Coupe. Nowy model jest całkiem ładny, ale nudny. To samo będzie i z bardziej sportową odmianą. Volkswagen pokazał Golfa w odmianie kombi, którego zdjęcia wyciekły do sieci parę dni przed premierą. Jakieś zaskoczenie? Prędzej bym był zaskoczony wyglądem kolejnej generacji Porsche 911.

Rolls Royce też miało premierę. Model Wraith jest odmianą coupe modelu Ghost, choć tutaj bardziej pasowałoby stwierdzenie fastback. Problem tylko w tym, że słowo „fastback” brzmi zbyt plebejsko. Takie słowa u arystokraty nie wypadną z ust, nawet jakby chciał powiedzieć po angielsku „szybki tył”. Opel pokazał, że modelem Adam chce zawojować rewir MINI, dlatego pokazał odpowiednika modelu Countryman – Adam Rocks. Parę plastików, podwyższone zawieszenie i to w zasadzie wszystko. Robione niepotrzebnie na siłę.

Mitsubishi przedstawiło rodzinkę elektrycznych samochodów – pierwszy CA-MiEV Concept, to coś pomiędzy hatchbackiem a minivanem. Drugi, GR-HEV Concept to pick-up. Oba z całą pewnością nie mają miejsca na produkcję seryjną. Przynajmniej w najbliższej dekadzie. Dacia również nie próżnowała i pokazała odmianę kombi Logana – MCV. W tym wydaniu jest już normalnym samochodem rodzinnym, a nie jak do tej pory konceptem upchnięcia do kabiny jak największej ilości pasażerów.

Subaru Viziv Concept, to auto przedstawiające prawdopodobnie zmiany trendów wyglądu kolejnych modeli spod plejady gwiazd. Szczerze powiedziawszy ja nie doszukuję się tutaj niczego rewolucyjnego. Skoda przedstawiła odmianę kombi Octavii i szczerze powiedziawszy samochód wygląda bardzo dostojnie nie odstając stylistycznie od liftbacka. Teraz producent powinien jak najszybciej zrobić coś z tym okropnym Superbem.

Dużo tych nowości, a nawet nie dobrnęliśmy do głównych punktów programu. Jeszcze trochę cierpliwości...
Honda wraca do odmiany kombi w Civicach. Po pierwszych zdjęciach można stwierdzić, że auto wygląda fantastycznie. To już kolejny samochód, który to rodzinne nadwozie przedstawia z dużo ciekawszej perspektywy i oby takich więcej. Suzuki przedstawiło następcę modelu SX4, który moim zdaniem zbyt mocno przypomina... Nissana Qashqaia – zwłaszcza z tyłu. Ferrari poza LaFerrari pokazało jeszcze model Sergio Concept, który mógłby być konkurentem dla Aventadora J. Prawdę powiedziawszy auto wygląda jak żaden inny samochód z Modeny, co jest wielkim komplementem. Aż prosi się o parę egzemplarzy dopuszczonych do ruchu.

Alfa Romeo też nie chciało poprzestać na prezentacji 4C i pokazała Disco Volante Touring – kolejne coupe nawiązujące do historycznych modeli. Tym razem auto jest hołdem dla modelu C52 Disco Volante Coupe z 1953 roku. W moim odczuciu tył wygląda tak, jakby przed premierą w Genewie styliści mieli za mało czasu. Jest okropny. Italdesign również nie daje o sobie zapomnieć i prezentuje koncepcyjny usportowiony SUV. Model Parcour Concept mógłby być świetnym następcą, bądź konkurentem Stratosa. Szkoda tylko, że Lancia woli robić przerobione Chryslery.

Ostatnie trzy samochody to elektryczne dostawcze pudełko Volkswagena, które jeśli wejdzie do produkcji, będzie usytuowany w ofercie pomiędzy modelami Caddy i Transporter. Maksymalny zasięg tego modelu szacuje się na 200 km. Hyundai HB20S, to odmiana sedan popularnego modelu i20. Tak samo, jak w przypadku hatchbacka model ten zachwyci tylko klientów salonów pogrzebowych. Nudna stylistyka i zachowawczość ponad wszystko. Na koniec odmiana sedan-coupe klasy A – auto wygląda wręcz rewelacyjnie w przeciwieństwie do niedorobionego kompaktu. Co ciekawe wersja AMG miała już swoją prapremierę w pierwszych screenach nowej gry Drive Club.

1. Porsche GT3
Fot. Porsche

Porsche bardzo ciekawie świętuje 50. Lecie modelu 911. Nowe GT3 oprócz innego wyglądu otrzymało zmodyfikowany silnik o pojemności 3,8 litra, który jest w stanie kręcić się do 9 tysięcy obrotów na minutę. Trochę niżej, bo przy 8250 obrotach na minutę uzyskujemy pełną moc składającą się z 475 KM. Dzięki temu auto przyspiesza do 100 km/h w 3,5 sekundy. Prędkość maksymalna nadal utrzymuje się na wartości „315”. A mogliby trochę podciągnąć ją... Prawdziwą ciekawostką jest system czterech kół skrętnych. Ponadto jedyną dostępną przedkładnią będzie siedmiobiegowa skrzynia PDK. Cena? Co najmniej 600 tysięcy złotych. Okres oczekiwania na samochód to mniej więcej 8 miesięcy.


2. Lamborghini Veneno
Fot. Lamborghini

Lamborghini już od dawna zapowiadało, że wyprodukuje limitowaną serię nowego modelu na 50 rocznicę istnienia marki. Wiele spekulowało się, że tym samochodem będzie Sesto Elemento, który dzięki masie poniżej 1000 kg rozpędza się do 100 km/h w czasie 2,5 sekundy. Niestety efektem końcowym jest przeprojektowany Aventador, którego rozcinano za pomocą lasera. Na koniec przyklejono gigantyczny spoiler zespolony z wlotem powietrza na dachu. Samochód rozpędza się do 355 km/h, czyli tylko 5 km/h szybciej, niż Aventador, zaś pierwsza „setka” zostaje „połknięta” w 2,8 sekundy (czyli 0,1 krócej niż w Aventadorze). Wszystko za sprawą mocy podniesionej z 700 do 740 KM. Powstanie zaledwie 3 sztuki tego auta i niestety wszystkie zdążyły znaleźć swoich nabywców. Cena? 3 600 000 euro. Pomyśleć, że Aventador, który ma podobne osiągi kosztuje jakieś 300 tysięcy euro. Z całą pewnością możemy się spodziewać, że do dużego Lambo powstaną pakiety tuningowe upodabniające samochód do Veneno i podnoszące jego moc do niebotycznych granic.


3. Corvette C7 Sting Ray Convertible
Fot. Corvette


Kilka tygodni temu pokazano Vette w odmianie coupe. Samochód podzielił ludzi na zwolenników zachwycających się agresywną stylistyką i na przeciwników szukających podobieństwa do nowego Vipera. Z całą pewnością obie grupy krytykują rząd czterech końcówek układu wydechowego. Czemu jeszcze nie doczepić po dwa takie kwartety z lewej i prawej strony? Ostre brzmienie byłoby gwarantowane. Auto stanowi dopełnienie oferty nadwoziowej Chevroleta. Nie trzeba się jednak obawiać, że ten model będzie ciut wolniejszy od coupe. Tak samo jak w zamkniętej wersji, ta osiąga „setkę” w mniej, niż 4 sekundy. Co ciekawe producent nie chwalił się, w jakim czasie Corvette jest w stanie schować dach. Poinformował tylko, że można to zrobić przy prędkości do 50 km/h. Podejrzewam, że jadąc 50 km/h dach będzie się składać do tego czasu, aż się całkowicie urwie.

4. Alfa Romeo 4C
Fot. Alfa Romeo

Jest! Najpiękniejsza, najbardziej wyczekiwana i najbardziej ekscytująca Alfa od czasu debiutu 8C Competizione. Model ten otrzymał nazwę 4C, ponieważ na każdy KM przypada tu mniej, niż 4 kg masy samochodu. Pod maską, która znajduje się za fotelami znajduje się silnik 1,75 z podwójnym turbodoładowaniem, którego moc wynosi 240 KM. Należy jednak pamiętać, że samochód będzie ważyć ok. 950 kg – emocje gwarantowane, bo auto rozpędza się do 100 km/h w 4,5 sekundy. Prędkość maksymalna została ograniczona do 250 km/h. Zanim 4C na dobre trafi do sprzedaży, pierwsze egzemplarze pojadą już do 1000 właścicieli. Obiecujemy, że przetestujemy tę Alfę tak szybko, jak to tylko możliwe.

5. McLaren P1
Fot. McLaren


Oto następca modelu F1. Na początku przedstawimy jego parametry: Silnik V8 o pojemności 3,8 litra, dwiema turbosprężarkami i jednostkami elektrycznymi. Cały zestaw daje 916 KM. Przyspieszenie 0-100 km/h trwa tu zaledwie 2,9 sekundy, zaś prędkość maksymalna została ograniczona do „zaledwie” 350 km/h. Zaledwie, ponieważ poprzedni rozpędził się do blisko 390 km/h. Aż ciekaw jestem, czy powstaną jeszcze wersje GT, LM i GTR. Te może już nie będą mieć elektrokagańca.

6. Ferrari LaFerrari
Fot. Ferrari

Następną gorącą nowością jest następca Ferrari Enzo. Nowy model ma mieć silnik V12 o pojemności 6,2 litra, który jest dodatkowo wspomagany systemem HY-KERS, dzięki któremu moc maksymalna sięga aż 963 KM. Moc przenoszona za pomocą 7 stopniowej skrzyni DCT katapultuje samochód na drugą stronę „setki” w mniej, niż 3 sekundy. Prędkość maksymalna nie jest jeszcze zmierzona i asekuracyjnie inżynierowie szacują ją na 350 km/h. Najwięcej kontrowersji wzbudza tu nazwa modelu LaFerrari. Ogólnie nie jestem zwolennikiem nazywania modelu imieniem, czy nazwiskiem założyciela. Po co, skoro cała marka nazywana jest zazwyczaj nazwiskiem „ojca”. 8 lat temu powstało Enzo (tak miał na imię Ferrari) ochrzczone właśnie dlatego, że był on najlepszym drogowym Ferrari. Następca nie mógł przejąć imienia założyciela, zaś nazwiskiem nie mogło być ochrzczone (jak Wam brzmi nazwa Ferrari Ferrari?), dlatego dodano ten głupi przedrostek. Założę się, że za 8-10 lat Ferrari znów będzie mieć problem z nadaniem nazwy następcy, dlatego też pewnie auto będzie się nazywało Ferrari Enzo Ferrari, a F90 będzie musiał się nazywać po prostu F90, choć znając upór w nadawaniu głupich nazw, samochód równie dobrze może się nazywać Ferrari F100-10.

7. Spyker B6 Venator Concept
Fot. Spyker


Jest to pierwszy kompaktowe auto sportowe będące konkurencją dla m. in. Porsche Caymana, czy bardziej wymagających rywali – Ferrari 458 Italia, czy Lamborghini Gallardo. Wnętrze wygląda typowo dla holenderskiego producenta – najlepszej jakości skóra i aluminium. Nie ma tu miejsca nawet dla włóka węglowego, które znalazły się w nadwoziu samochodu. Pod maską znalazła się jednostka V6, której moc wynosi ponad 375 KM, która znalazła się za siedzeniami. Producent nie chwali się osiągami. Chwali się, że masa własna nie powinna przekraczać 1400 kg.

1 komentarz: