Redline MotoBlog

Informacje, publicystyka z motoryzacyjnego świata. Bez zbędnych konwenansów.

środa, 6 lutego 2013

Wsadźcie sobie urzędnicy te parkometry i droższe bilety!



W każdym cywilizowanym kraju, aby kogoś do czegoś zachęcić, prowadzi się specjalną promocję pokazującą, że bardziej się opłaca stosować sugerowane rozwiązanie, niż pozostawać przy tradycyjnym. Stąd też niemal zawsze przy wprowadzaniu danego produktu na rynek cena jest bardzo niska i z czasem zaczyna osiągać tę „normalną”. Jednak, jeśli klienci zaczynają odchodzić od danego produktu, producent kolejny raz sięga po narzędzie, jakim jest promocja – proste i logiczne.

Dlatego też chciałbym powtórzyć część mojego pierwszego zdania: „Aby kogoś do czegoś zachęcić, prowadzi się specjalną promocję”. Problem odnosi się do nakłaniania kierowców, by ci zostawiali samochody pod domem i ruszali do pracy z przyjemnością komunikacją miejską. „W każdym cywilizowanym kraju” głównym powodem są korki w centrach miast, dlatego też montuje się parkometry i robi kolejne bus pasy. Dodatkowo dla kierowców robi się specjalne ulgi na komunikację, by ci mogli spokojnie podróżować z domu do pracy nie wsiadając za kierownicę swoich Opli.

U nas, czyli trochę mniej cywilizowanym miejscu, jak się okazuje po raz kolejny, do wszystkiego zmusza się poprzez podniesienie cen – od mandatów, poprzez parkometry i bilety komunikacji miejskiej. To dowodzi, że logika myślenia jest pojęciem, które urzędnikom zostało chyba nie do końca wyjaśnione zgodnie z terminologią słownika PWN. Podnosi się ceny parkometrów, ponieważ ceny biletów na komunikację miejską rosną z roku na rok (do czego z resztą zdążyliśmy się już przyzwyczaić).

Nie inaczej, nadal koronnym postanowieniem urzędników jest zmniejszenie ruchu w centrach miast, jednak pomysł ciągle nie przynosi pożądanego efektu. Chyba, że na główne arterie zrzuci się bomby. Bardziej oczywistym pomysłem byłoby zamknięcie ścisłego centrum dla samochodów, jednak ta myśl ograniczałaby się tylko do paru ulic w mieście, zaś wpływy do kasy byłyby już dużo niższe. Na samą myśl o biletach aż robi się gorąco – płaci się coraz więcej, zaś komfort stania w autobusie prowadzącym przez osobę operującą pedałami w systemie zero-jedynkowym jest porównywalny do bycia deptanym w czasie koncertu rockowego przez „tancerzy” pogo.

Inny pomysł, to parkingi Park & Ride. Idea dobra, ale wykonanie zdecydowanie gorsze. Dalej od miasta chyba nikt nie mógł ulokować parkingów, bo kiedy ktoś przyjedzie w takie miejsce, to nie ma możliwości przesiadki do autobusu – po prostu, kiedy w autobusie otwierają się drzwi, to z pojazdu komunikacji miejskiej wylewa się potok głów, nóg, rąk i innych części ciała. Zdecydowanie rozsądniej byłoby lokować takie miejsca bliżej centrum, gdzie tłok w autobusach jest bardziej rozładowany.

Ostatnim argumentem, dzięki któremu z przyjemnością pozdrawiam wymownym gestem czerwono-żółte konserwy, to czas dojazdu. Dziennie pokonuje jakieś 80-90 km, zaś trasa zazwyczaj wygląda następująco: dom - praca (ok. 35 km), praca - uczelnia (jakieś 10 km), uczelnia - dom (26 km), ewentualnie uczelnia - dom mojej ukochanej (5 km) i dom ukochanej -mój dom (30 km). Aby móc objechać wszystkie punkty na mojej trasie za pomocą komunikacji miejskiej, to cały dzień musiałbym spędzić tylko w autobusach i tramwajach, zaś pozostałe 2 tygodnie, to czekanie, aż ten środek lokomocji raczy się zjawić.

Samochodem te odcinki pokonuję odpowiednio 40 minut, kwadrans, godzina, ewentualnie 10 minut i godzina, a wierzcie mi, że jeśli chodzi o czas dojazdu (zwłaszcza z pracy na uczelnię), to każda minuta jest u mnie na wagę złota. Zmuszanie mnie do korzystania z czegoś tak absurdalnego, jak komunikacja miejska, to jedna z najgłupszych rzeczy, do jakich mogą się dopuścić urzędnicy. Zwłaszcza, kiedy ceny biletów są podobne do tych w np. Berlinie, zaś poziom ten komunikacji, jest jak porównywanie Chevroleta Sparka z Chevroletem Camaro. Przypomnę tylko, że w stolicy Niemiec nigdy na nic nie czekałem dłużej, niż 5 minut. Raz tylko spotkałem się z tłokiem, zaś spod mojego lokum miałem do dyspozycji dwie stacje metra, kolejkę miejską i niezliczoną ilość autobusów i nie. Wcale nie mieszkałem w centrum – mój pokój znajdował się w hostelu na obrzeżach miasta.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz