Redline MotoBlog

Informacje, publicystyka z motoryzacyjnego świata. Bez zbędnych konwenansów.

piątek, 21 grudnia 2012

Szybkie i nieznane: Lyonheart K


Fot. diseno-art.com


Chcielibyście mieć kiedyś Jaguara E-type, ale baliście się o ciągłe przegrzewanie się silnika? Jeśli nawet nie, to na pewno musicie lubić ten jeden z syboli samochodu sportowego. 

Szwajcarski producent Lyonheart pod kierownictwem Roberta Palma i Bo Zollanda zaprezentowała model K w 2011 roku. Nie jest to typowe retro auto, jakich jest pełno. To unowocześniony klasyk, gdzie wszystko bardzo przypomina pierwowzór. Zdecydowanie bardziej, niż w innych tego typu aut. Gdyby według tych samych zasad miał być produkowany FIAT 500, to ciągle miałby silnik z tyłu, napęd na tylne koła i jedynie prędkościomierz na desce rozdzielczej.

Auto aż roi się od charakterystycznych cech. Mamy tu szprychowe koła, wąską owalną maskę i tak samo jak w klasyku uformowaną maskę z klatami wentylacyjnymi. Dalej mamy tak samo zakończony tył, wąskie tylne światła i podwójny wydech po środku. Jedynymi dodatkiami są boczne wyloty gorącego powietrza z hamulców i inne reflektory.

W środku też wiele się nie zmieniło. Ciągle przed oczami mamy proste, duże dwa zegary, a tunel środkowy jest wykonany z aluminium. Do wykończenia auta posłużono się też prawdziwym drewnem i najlepszą gatunkowo skórą. Oczywiście nowoczesność musiała się wkraść, tak więc w wyposażeniu mamy fotele elektrycznie regulowane w 16 stronach, które są dodatkowo podgrzewane i wentylowane, nawigację satelitarną, dwustrefową klimatyzację, oraz system audio od Bowers & Wilkins.


To, co pod maską się skrywa, to nie jest już ani V12, ani rzędowa szóstka. Teraz króluje tam 5 litrowy silnik V8 wzmocniony dodatkowo kompresorem. Moc, jaką osiąga to 550 KM i 502 Nm momentu obrotowego. Rozpędzanie się do 100 km/h trwa zaledwie 3,9 sekundy i kończy się dopiero wtedy, kiedy 250 km/h, jak się przyzwyczailiśmy, tylko trochę dalej – przy 300 km/h.

Auto mogłoby godnie zastępować stojącego u mechanika E-type’a, gdyby tylko nie te wielkie znaczki producenta wmontowane właściwie wszędzie. Znajdziemy jeden taki na atrapie chłodnicy, dwa na błotnikach, po jednym z tyłu i w środku auta. A ile kosztuje to auto zastępcze? Ceny zaczynają się od 495 tysięcy euro, czyli grubo ponad 2 miliony złotych.





Fot. wallpapers-diq.com
Fot. seriouswheels.com

Fot. carhdwalls.com
Fot. autoevolution.com
Fot. carversation.com
Fot. covercars.com
Fot. covercars.com

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz