Redline MotoBlog

Informacje, publicystyka z motoryzacyjnego świata. Bez zbędnych konwenansów.

środa, 14 listopada 2012

Folwark zwierzęcy na drogach

Fot: 1pies.pl

Pewnie nie muszę Was pytać, czy kiedykolwiek jeździliście dorożką. Na pewno zauważyliście kiedyś też, że konie ciągnące te dorożki mają założone na oczy klapki zapobiegające przede wszystkim rozglądaniu się zwierzęcia wokół siebie. Tego typu aktywność zwierzęcia może doprowadzić do spłoszenia i utraty panowania nad koniem, co może mieć bardzo przykre konsekwencje zarówno dla pasażerów, jak i kopytnego przyjaciela.

Już spieszę wyjaśniać to azorowe porównanie. Często się spotykam z takimi sytuacjami, że kiedy jadę jednym pasem ruchu i widzę, że na sąsiednim kierowca pozostawia duży bufor. Jeśli muszę zjechać, to zawsze wykorzystuję ten moment (bo jak znając życie drugiej takiej okazji może już nie być) i włączam wcześniej kierunkowskaz. Kierowca robiący wolne miejsce oczywiście tego nie zauważa, więc jedzie swoim tempem utrzymując ten sam dystans.



Czemu zacząłem akurat od konia? Bo wydaje mi się, że to, co z reguły ma pomagać zwierzętom, niekoniecznie musi dawać korzyści ludziom. Co więcej, klapki na oczach kierowców mogą okazać się równie niebezpieczne, co brak owych „oślepiaczy” na oczach koni. Odnoszę wrażenie, że kierowców nie interesuje za bardzo nic poza tym, co znajduje się przed nimi na pasie. Co więcej, ich zachowania można porównać do innego zwierzęcia – psa ogrodnika.

Zabawa zaczyna się dopiero wtedy, kiedy wspomniany kierowca zauważa, że ktoś wjechał przed niego wykorzystując wolną przestrzeń pomiędzy samochodami. Natychmiast przyspiesza, hamuje przed samym zderzakiem, świeci światłami drogowymi i opiera się na kierownicy oznajmiając światu klaksonem wszem i wobec, że rzekomy „palant” przed nim zagroził jego bezpieczeństwu, kiedy ten jechał spokojnie zostawiając przed sobą ocean przestrzeni, w której nie Płetwal błękitny czułby się jak u siebie w domu.

Zastanawiający jest jakikolwiek brak współpracy pomiędzy kierowcami i utrudnianie sobie życia w tak bezsensowny sposób i w równie beznadziejnych okolicznościach. Jaką różnicę zrobi kierowcy stojącemu w korku, że przed niego wjedzie jeden, czy dwa samochody? Przecież i tak wszyscy posuwają się żółwim tempem. Co śmieszniejsze zazwyczaj tacy „szybcy i wściekli” minąwszy korki są jednym z najwolniej poruszających się kierowców. W czym więc problem takiego braku współpracy?

Myślę, że sami zainteresowani nie mają większego pojęcia, dlaczego tak jest. Wszak korka nie da się pospieszyć, a poza nim ci kierowcy nie wykazują się jakąś nadzwyczajną dynamiką jazdy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz