Ostatni tydzień przyniósł bardzo niewiele wieści ze świata motoryzacji. W gruncie rzeczy wśród nowości można spotkać jedynie dwa auta i jedną edycję specjalną, którą przygotowało Porsche.
1. Porsche Panamera Platinium Edition
Fot. Porsche
Można
zgadywać, że Porsche ratuje swój model od stopniowego zmniejszania się
zainteresowania. Stąd limitowana platynowa edycja. Będzie ona dostępna jedynie
w wariancie Diesel i Panamera 4. Wyróżnikiem tej wersji są montowane srebrne i
platynowe wstawki we wlotach powietrza, klapie bagażnika i lusterkach
zewnętrznych. Ci, którzy zatrzymają się na tylnej części zauważą też dyfuzor
montowany wyłącznie w tej limitowanej edycji. Klienci będą mieli też wybór
jednego z pięciu kolorów nadwozia i dwutonową skórzaną tapicerkę. Ceny w Polsce
mają rozpoczynać się od 326 tysięcy złotych.
2. Opel Cascada
Fot. Opel
Opel
porzuca samochody z twardym składanym dachem. I bardzo dobrze, chce się
powiedzieć. Ten model ma przynajmniej zgrabnie wyglądający tył, który wygląda
tak jak powinien. I w dodatku ten brezentowy dach. Teraz to już rzadkość, która
nadawała kabrioletom ich niepowtarzalny styl. Dobrze, że projektanci zdali
sobie z tego sprawę i powrócili do miękkiego poszycia. Z założenia ma to być
najtańszy samochód w swojej klasie (ok. 125 tysięcy zł). Takie założenie może
dziwić, ponieważ GM postanowił „awansować” Opla do marki Premium (Chevrolet
zająłby jego dotychczasowe miejsce). Konkurent Golfa Cabrio, czy Megane CC
wymiarami będzie bardziej zbliżony do Audi A5, czy Mercedesa E Cabrio. W tym
modelu ma zadebiutować nowy silnik 1,6 SIDI ECOTEC z turbodoładowaniem.
Jednoska ma rozwijać moc 168 KM. Z czasem ma pojawić się też mocniejsza wersja
o mocy 197 KM.
3. Lexus LF-LC
Fot. Lexus
Jest to
zapowiedź średniej wielkości Gran Tourismo, oraz jak można przypuszczać,
następcy Lexusa IS. Nie może tu zabraknąć monstrualnej atrapy chłodnicy w
kształcie klepsydry, co nie ma żadnego uzasadnienia. Może rzeczywiście powinno
się zamontować w niej diody, które byłyby piaskiem i odmierzały upływający czas
w samochodzie. Wydaje mi się też, że pewna amerykańska makra sportowych butów
może wytoczyć proces Lexusowi za wykorzystywanie ich znaku towarowego, który
pełni funkcję świateł dziennych. Najciekawszym elementem są aluminiowe wstawki
reflektorów z trzema diodami świateł mijania. Tył też jest miszmaszem dziwactwa
i dynamiki. O ile dół nadwozia wygląda dobrze, tak góra już tak się nie
prezentuje. Auto jest stanowczo za wysokie, by używać szerokich świateł i
pionowych wylotów powietrza. Całość wygląda po prostu źle. Pod maską jak można
się domyślić, będzie hybrydowy zespół produkujący 500 KM mocy. Zgaduję, że
Lexus chce się ścigać z BMW o najmocniejszą hybrydę na świecie. Wnętrze to
najlepiej prezentująca się część auta. Wygląda bardzo komfortowo, a sportowego
sznytu ma zapewnić deska rozdzielcza, która przypomina tą w sportowym LFA. Do
pełni szczęścia brakować będzie tylko nieziemskich dźwięków V10.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz