Redline MotoBlog

Informacje, publicystyka z motoryzacyjnego świata. Bez zbędnych konwenansów.

środa, 19 września 2012

Szybkie i nieznane: Bristol Fighter T


Fot. covercars.com


Marka Bristol kojarzona jest u nas bardziej z typowymi angielskimi piętrusami. Fakt, był taki autobus – Lokkeda. Prawda jednak jest inna – Bristol, to też producent luksusowych, produkowanych na specjalne zamówienie samochodów. Auta wytwarzane są w Londynie i tylko tam znajduje się salon sprzedaży. To miejsce nie jest jednak zbyt często odwiedzane, dlatego też, by ratować firmę, sprzedano je producentowi maszyn rolniczych – marce Xinjiang.

Bristol był w poważnych tarapatach, ponieważ zwolniono 22 z 27 pracowników kadry. Sytuację miał poprawić prezentowany wojownik.

Jest to typowe coupe z długim przodem i krótkim tyłem. Detalami takimi jak wybrzuszenia na masce, czy otwierane do góry drzwi, nawiązuje do klasycznego Gullwinga – Mercedesa 300SL. Cała reszta poza tym wygląda dziwacznie, choć mam wrażenie, że samochód był projektowany od tyłu. Opływowy przód z dwiema parami reflektorów głęboko osadzonych w zderzakach wygląda tak, jakby powstał minutę przed oddaniem szkicu. Tył, choć też z okrągłymi światłami, ciekawi zwężającą się, prawie całkowicie przeszkloną tylną klapą. Całość jest zwieńczona szprychowymi felgami dobrze znanymi tunerom BMW 3 e30, czy Volkswagenów Golfów 3 generacji.

To, co znajduje się pod maską, jest dużo ciekawsze – 10 cylindrowy silnik o pojemności 8 litrów został przeszczepiony z Dodge’a Vipera i dodatkowo wzmocniony dwiema turbosprężarkami. Efekt to 1026 KM i 1405 Nm momentu obrotowego. Niestety podwozie nie jest aż tak nowoczesne, przez co przyspieszenie do 100 km/h zajmuje mu aż (chociaż i tak chce się napisać „tylko”) 3,5 sekundy. Prędkość maksymalna też nie powala na tle obecnej konkurencji. Wynosi 362 km/h. Niby dużo, jednak nasyceni choćby kolosalnie ciężkim Veyronem spodziewalibyśmy się więcej.

Pytanie brzmi, czy to odpowiedni model, by zagrzebać widmo bankructwa? Absolutnie nie. Samochód jest okropny, w dodatku stary jak Ford T. Wsadzenie silnika od Vipera i doładowanie go parą turbin, to jedynie ratowanie tonącego statku. Ciekaw jestem, czy kapitan zatonie razem z okrętem, czy będzie ratować firmę nowym produktem.










Fot. sacadlabasura.blogspot.com
Fot. covercars.com



Fot. conceptcarz.com
Fot. v12-gt.com

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz