Zastanówmy się przez chwilę. Mamy
w portfelach pełno kart, które pozwalają nam brać udział w programach
lojalnościowych, za które mamy różnego rodzaju czapeczki i koszuleczki. Jest
jednak pewien program, do którego należy pewnie spora część was (ja też jestem,
bo jakżeby inaczej). Nazywa się on „Punktami karnymi”.
Limit tych punktów do zebrania,
to jedyne 24, więc można je skompletować dość szybko (rekordzista zebrał w 10
minut, ponad 220 więc mógł nimi podzielić się z 9 innymi kierowcami). Do wygrania
jest szofer z limuzyną. Niestety limuzyną nie będzie Maybach, a czerwono-żółty
ogór. Szczęście, jeśli w takim znajdziesz miejsce siedzące, bowiem wyścig do
niego już 300 metrów od przystanku prowadzą dwie staruszki załadowane torbami,
które normalnie kuśtykają na swoich kulach. Naturalnie możesz jeździć
samochodem bez prawka, jak to pewnie robi spora liczba kierowców, który
stracili dokument, jednak musisz się liczyć z problemami w razie kontroli
drogowej.
I tutaj sprowadzam do mojego
problemu – powiększania się liczby punktów za wykroczenia. 9 czerwca weszło
rozporządzenie ministra Jacka Cichockiego dotyczące taryfikatora punktów
karnych. O ile niektóre zmiany popieram (jak np. parkowanie na miejscu dla
niepełnosprawnych kosztuje 5 pkt – dla mnie ciągle za mało), tak innych nie
mogę zrozumieć.
Zakrywanie tablic rejestracyjnych
czy oznaczeń to nie jest wykroczenie, które powinno kosztować nas punkty karne,
który przyznaje się teraz 2. A co jeśli nasze tablice przykryje błoto, czy liść
a my nie mamy o tym zielonego pojęcia? I z tak głupiego powodu kierowca miałby
tracić prawo jazdy? Ciężko mi też pojąć punkty przydzielane za ciągnięcie za
sobą narciarzy, snowboardzistów czy wrotkarzy. Przecież nikt nie robi tego na
drodze o większym ruchu, tym bardziej zimą, kiedy miejskie drogi są odśnieżone
a wiejskie dukty idealnie nadają się do tego typu zabaw. Co można powiedzieć o
ciągnięciu rowerzystów i deskorolkarzy, którzy sami bez naszej wiedzy podpinają
się do auta. Dlaczego kierowca miałby płacić za coś, czego nie popełnił? Nie
zatrzymanie się przed stopem kosztuje 2 punkty karne. Ale przecież przed stopem
nikt nie będzie się zatrzymywać, skoro widzi, że nikt nie nadjeżdża. Będzie
powoli się toczyć na 1 biegu.
Nie mogę też pojąć, dlaczego za
zawracanie i cofanie na autostradach i drogach szybkiego ruchu przyznaje się
tylko 5 punktów. Za taki idiotyzm powinno dawać się od razu bez litości 24
punkty! Jeszcze większy idiota musi siedzieć nad tymi przepisami i układać
kolejne aktualizacje.
Nauczeni katastrofami przepełnionych
busów dodajemy kolejno większej ilości punktów za dużą ilość pasażerów a jak
sami próbujemy zapobiec jakiejś katastrofy przed faktem, to wymyślamy tak
głupie i drobiazgowe przepisy, że aż głowa boli. Już czekam na dodawanie
punktów karnych za najeżdżanie na ciągłą linię, czy oddalanie się od
uruchomionego samochodu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz