Redline MotoBlog

Informacje, publicystyka z motoryzacyjnego świata. Bez zbędnych konwenansów.

środa, 7 marca 2012

Wielbłądy na drodze, czyli garb garbowi nierówny




Słowem wstępu chciałbym zaznaczyć, że zrywamy z Pendrivem jeśli chodzi o pisanie na zmianę. Zobowiązuję się publikować (przynajmniej w tym czasie) co środę tekst z moimi rozmyśleniami. To rozwiązanie będzie bardziej efektywne i już na pewno nie damy o sobie Wam zapomnieć.

Na początku roku zakupiłem 160 konną Alfę Romeo MiTo i od razu z miejsca okrzyknąłem go najlepszym i najładniejszym samochodem jaki prowadziłem. O ile trakcja pozostawia trochę do życzenia (samochód po prostu wymaga szerszych opon – 215), tak prowadzenie, hamulce, komfort i wyposażenie to prawdziwa pierwsza liga godna samochodu klasy premium.

Oczywiście Alfa ma kilka słabszych stron. Między innymi jest to bardzo nisko zawieszony spoiler przedniego zderzaka (potocznie zwany plastikową nakładką), który przyciera o niemal każdy próg zwalniający, na który wjeżdżam bez względu na to, z jaką prędkością jadę – czy by to było 20 km/h, czy 5, zawsze usłyszę drapnięcie plastiku o powierzchnię. I tutaj nasuwa mi się pytanie. Dlaczego nikt nie uregulował prawnie wysokości i długości progu zwalniającego?

Progi zwalniające w Polsce mają tylko jedną regulację dotyczącą długości. Jeśli chodzi zaś o wysokość, to nie ma żadnego zapisu. Wniosek z tego jest łatwy – można natknąć się na zarówno na przyjemnie łagodne progi, jak i na ściany wyrośnięte z jezdni, na których w najlepszym wypadku zadrapiemy sobie wspomniany spoiler zderzaka.

Wspomniałem coś o uregulowaniu wysokości progu zwalniającego. Ten genialny pomysł już dawno temu wprowadzili Anglicy i są z niego zadowoleni chyba wszyscy. U nas zaś pewnie pojawiłyby się stwierdzenia obiboków z Wiejskiej, że progi zwalniające mają służyć zwalnianiu i jeśli byśmy mieli regulować ich wysokość, to przez nie można byłoby przejechać praktycznie nie hamując.

I może mieliby rację, bo dużo jest kierowców ze służbowymi samochodami, czy operatorów czołgów (samochodów prywatnych, którym nie straszna jest żadna przeszkoda), ale czy już teraz oni nie przyspieszają przeskakując nad leżącymi policjantami? Dalsze podnoszenie progów nie wiele da, a ja będę skazany jeździć innymi drogami, bo po prostu w innym wypadku urwę spoiler w Alfie.

Regulacja wysokości progu to moim zdaniem bardzo sensowne rozwiązanie, bo z założenia mają spowalniać ruch. Jeśli jednak nie przynosiłyby pożądanego efektu, to czy nie można zamontować fotoradaru? Pytanie rodzi się tylko, czy miałoby to jeszcze sens? Ulicami poruszają się nie tylko skaczące na progach stare Volkswageny i Ople, ale coraz częściej też Ferrari, czy choćby moja mała MiTo, która dostaje baty od policjantów. I oby jak już, to dostawała tylko od tych leżących.



Foto 1: www.mattik.bikestats.pl
Foto 2: www.adamwojciechowski.blogspot.com

1 komentarz:

  1. Ja swoim VW już nie przeskoczę przez próg. I liczę się nawet z tym że będę musiał wybierać inne ulice.

    OdpowiedzUsuń