Fot. auto-blog.pl |
Ktoś
kiedyś powiedział, że Amerykanie muszą mieć wszystko naj. Tak samo, jak
Rosjanie, Chińczycy i mieszkańcy Zjednoczonych Emiratów Arabskich. O
Europejczykach jakoś tu się nic nie mówi, bo nieszczególnie zależy nam, by być
naj na każdej płaszczyźnie. Jeśli po prostu chcemy być w czymś najlepsi, to
ciężko na to pracujemy i osiągamy cel. Bez szczególnego unoszenia się i
epatowania na lewo i prawo. Wróćmy jednak do naszych sąsiadów zza atlantyckiej
miedzy. Zawsze chcieli być najwięksi, najszybsi i najbogatsi, ale dlaczego
zawsze brakuje im ambicji, by ich auta były najlepiej prowadzącymi się? Gdyby
zbudowali takowe pojazdy, pewnie i Europejczycy padliby na kolana z
nieukrywanym podziwem. Tak się jednak nigdy nie stanie, bo dla przeciętnego
Amerykanina zakręt jest rzadszym zjawiskiem, niż lądowanie UFO, kataklizmy
niszczące ich piękny kraj, czy katastrofy epidemiologiczne razem wzięte.
Dlatego
też tak bardzo zafascynowali się prędkością i przyspieszeniem. Tam nawet
popularne pick-up-y rozpędzają się do 60 mil na godzinę (96 km/h) w około 6-8
sekund. Wyobrażacie to sobie? U nas wrażenie robi samochód, który setkę osiąga
dopiero po 10 sekundach, a tam zwyczajna ciężarówka spod świateł zmiotłaby go w
pył. A co powiedzielibyście na drogową płaszczę w wersji coupe, bądź roadster,
która 100 km/h osiąga w... 1,5 sekundy?
Mowa o
raczej niedoszłym projekcie Amerykanów, w którego wplątano nawet NASA. Auto
jest płaskie jak naleśnik, ma bardzo okazałe błotniki, solidnych rozmiarów
wloty powietrza i trójkątne tylne światła. Z której strony by nie spojrzeć, to
z pewnością zrobiłby piorunujące wrażenie. W środku – abolutny minimalizm.
Kilka otworów wentylacyjnych, wyświetlacz, parę zegarów i bardzo mocno
spłaszczona u dołu kierownica.
Ogólnie
wnętrze musi spełniać dwa założenia – fotele muszą być bardzo wygodne, a
kierownica ma nie dawać się puścić z rąk. Dlaczego? Tu dopiero Dagger zrobi na
Was wrażenie. Pod maską ważącego nieco ponad 900 kg samochodu zamontowano
silnik V8 z układem Twin Turbo. O pojemności (uwaga) 9,4 litra i mocy (uwaga!)
2000 KM! Jak już wspomniałem pierwsze 100 km/h pada łupem po 1,5 sekundy, zaś prędkość
maksymalna teoretycznie wynosi ponad 480 km/h. Jeśli szczęki nie opadły Wam
wystarczająco nisko, to dodam jeszcze, że torową wersję ma ciągnąć zaprzęg
bogatszy o kolejnych 500 koni. To drogowy odpowiednik poczwórnego Bypass
Burgera.
Trzy
lata temu auto miało bić rekord prędkości ustanowiony przez Bugatti Veyrona
Super Sport. W tym samym czasie Dagger GT miał trafić na rynek, gdzie kosztowałby
od mniej więcej 1 515 000 złotych. Jak na potwora kpiącego z Veyrona, to bezczelnie
śmiesznie niska cena.
Fot. performancedrive.com.au |
Fot. sub5zero.com |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz